Pusty
Jasne promienie słońca przedzierają się przez zasłony, przez co budzę się zmęczony.
Nie mogłem spać. Koszmary, że znów Iwao wróci wraz z Minoru doprowadzają mnie do szaleństwa. To wszystko jest dla mnie nowe i trudne.
Zawsze byłem czymś uwiązany. Najczęściej moją psychiką. Mówiła mi, że to wszystko wróci.
Głosy, ból, cierpienie.
Zawsze żyłem w strachu. Nie.
Ja nim żyłem.
Strachem, który przeszywał mnie całego.
Ale teraz?
Pustka. Żadne myśli, żadne wspomnienia. Nic. Totalnie. Jakby ktoś wymazał mi pamięć. Pożera mnie to. Dosłownie.
-Dzień dobry kochanie. - głos mojego chłopaka przywraca mnie na ziemię, a ja spoglądam na niego.
Hyunjin.
Mój anioł.
Ktoś, dzięki któremu zacząłem żyć na nowo.
Otworzył mi drzwi do bycia lepszym człowiekiem. Pokazał mi miłość, którą tak bardzo potrzebowałem.
Tak samo jak ja popełniał błędy. Tak samo jak ja miał dość. Bo jesteśmy ludźmi.
Ludźmi z marzeniami, smutkiem, szczęściem czy bólem.
Hyunjin jest moim skarbem. Bezcennym człowiekiem, dzięki któremu wiem dużo więcej. Nie tylko co to miłość, ale też to, co jest w życiu ważne.
Zmieniam się. Przestaję być tym małym, zagubionym w świecie, a nawet w samym sobie dzieckiem, który jedynie co potrafi to płakać i użalać się nad sobą. Teraz to już za mną.
Staram się być dorosłym człowiekiem, który umie za siebie odpowiadać i dawać szczęście innym.
Choć nie zawsze mi to nie wychodzi, uczę się. Powoli robię postępy.
-Dzień dobry. - uśmiecham się ciepło do chłopaka po tym, jak Hyunjin siada obok mnie.
-Jak się czujesz?
-Pytasz mnie tego codziennie od jakiś trzech miesięcy. - śmieję się pod nosem - Bardzo dobrze, a ty?
-Może być. - mówi obojętnie.
-Dobra nie ściemniaj mi tutaj. Dostałeś się na tą bioanalizę?
Widzę, jak mój chłopak przez chwile patrzy w jeden punkt, a następnie spogląda na mnie z uśmiechem.
-Tak.
-O rany, nie wierzę! Gratuluję!!! - zaczynam się cieszyć i rzucam się na chłopaka, ściskając go ze szczęścia - Nawet nie wiesz jak się cieszę!
-Ja też się cieszę! - śmieje się i gdy po kilku minutach puszczam go, jego uśmiech znika.
-Co jest? - pytam zmartwiony, ponieważ wiem, że coś jest nie tak. Przecież on marzył o tych studiach!
-Jeongin... muszę się przeprowadzić. Te studia są w Kanadzie. - patrzy na mnie smutnym wzrokiem, a mnie totalnie zatyka.
Że co? W Kanadzie?
Nie, nie. To musi być żart.
-Co?
-Ja wiem, że masz tu swoich przyjaciół i wszystkich... Dlatego pojadę tam sam. Nie wiem jak to będzie, ale-
-Jadę z tobą. Nie pozwolę ci jechać samemu.
-Masz jeszcze szkołę honey...
-Nie zostawię cię.
Po tych słowach Hyunjin bierze głęboki oddech i sądzę, że chce coś powiedzieć, ale wstrzymuje się.
No tak debilu, już raz prawie go zostawiłeś.
-Po prostu-
-Pogadamy o tym później. - tym razem on mi przerywa i wstaje - Chcesz coś do picia?
-Hyunjin...
Nie odpowiada i wychodzi z pokoju, następnie kierując się do kuchni, a ja wzdycham ciężko i chcę się położyć, jednak szybko moje plany zostają pokrzyżowane, gdy słyszę rozbijające się szkło na dole.
-Wszystko okej? - krzyczę z pokoju.
Zero odpowiedzi.
-Hyunjin, nic się nie stało?
Cisza.
-Hyunjin?
Gdy kolejny raz słyszę jedynie swój oddech, szybko zbiegam po schodach, by sprawdzić co się stało.
Praktycznie wparowuję do kuchni i widzę chłopaka przy zlewie i rozbite szkło, które najprawdopodobniej było wcześniej szklanką.
-Nic ci nie jest? - podchodzę powoli do ukochanego, oczywiście próbując samemu sobie nie zrobić krzywdy, nie nadeptując na drobinki na płytkach.
-Ch-chyba tak. - odpowiada, gdy w końcu do niego docieram.
Jest cały blady i próbuje nieskutecznie zatamować krwotok z nosa, więc pomagam mu, by przypadkiem jeszcze nie zemdlał.
-Co się stało? - pytam, gdy siedzimy już w salonie.
-Po prostu zrobiło mi się słabo, a następnie ciemno przed oczami... i tyle.
Oby to było tylko osłabienie. Proszę.
/W końcu zebrałam moje leniwe dupsko i to napisałam!! Nawet nie wiecie jak ciężko mi było COKOLWIEK napisać. Nie miałam ani chęci, ani pomysłu, ale jestem i postaram się by były rozdziały! Przepraszam, że taki krótki, będą dłuższe!! Trzymajcie się moje słoneczka, pijcie dużo wody, bierzcie witaminki i wierzcie, że kiedyś będzie lepiej\
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top