Żyletka

Jeden mały, cholerny kawałek metalu.
Z jednej strony ostatnia deska ratunku. Bo przecież daje upust emocjom. To szczypanie i ta ciemnoczerwona ciecz. Właśnie to daje największą ulgę. Jakby ten ból zabierał moje problemy, które są powodem, dla których właśnie uciekłam się do takiego rozwiązania.
Ale łatwo się uzależnić. Tu jest druga strona medalu. Żyletka działa, jak narkotyk. Im więcej biorę, tym więcej chcę.
Więc im więcej cierpię, tym mocniej i więcej się tnę.
Potem to staje się jedyną rzeczą, która niszczy moje problemy i daje mi ulgę.
Chowanie blizn po wcześniejszych cięciach i ran, które niedawno sobie zrobiłam staje się jedyną rozrywką w moim życiu. Wymyślam coraz to głupsze wymówki. Czasami zastanawiam się, jak ludzie dookoła mnie mogą wierzyć w te głupstwa, które im wciskam?
Dlaczego nie mogę ubrać rótkich spodenek?
Dlaczego nie mogę ubrać koszulki z krótkim rękawem?
Dlaczego nie mogę ubrać bluzki odkrywającej brzuch?
Odpowiedź jest prosta. Bo nie daję już rady.
Ale przecież nie powiem tego. Zacznie się kazanie, pytania, wyrazy współczucia, zmuszanie do psychologa.
Ale właśnie to jest moim psychologiem. Zawsze mnie wysłucha i pomoże bez zbędnego gadania. Sprawia, że chodź na chwilę czuję się bezpiecznie. Bo tego potrzebuję. Bezpieczeństwa. Ale nie mam nikogo, kto by mi je zapewnił. Ci, których najbardziej potrzebowałam, zostawili mnie. Oni są powodem, dlaczego to robię.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top