Epilog

Ważna notka pod rozdziałem!

Czkawka postawił mnie na ziemi. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Jego szmaragdowe źrenice błyszczały jasno jak najpiękniejsze szlachetne kamienie. Objął mnie rękoma w pasie, a ja położyłam swoje dłonie na jego ramionach. Nasze twarze powoli się do siebie zbliżały, a wzrok nie odrywał od siebie. W końcu stało się. Pocałował mnie czule. Byłam tak szczęśliwa. Nie mogłam opisać tego, co działo się we mnie. Szalałam z radości. Trwaliśmy w tej chwili, dopóki nie usłyszeliśmy głośnych wiwatów i okrzyków szczęścia. Wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że jesteśmy po środku ogromnego tłumu mieszkańców. Odsunęliśmy się od siebie, a moje policzki stały się bardzo gorące. Chciałam zapaść się pod ziemię. Nagle usłyszałam chrząknięcie. Zwróciłam się w stronę dźwięku i ujrzałam Gothi, która kazała uklęknąć Czkawce.  Chłopak posłusznie to zrobił, a szamanka wzięła na palce trochę popiołu z zwęglonego drewna. Narysowała Haddock'owi na czole znak i kazała mu wstać. W miarę swoich możliwości podniosła rękę szatyna.

- Nasz wódz powrócił! - krzyknął zadowolony Pyskacz, a mieszkańcy po raz drugi wydali okrzyki radości.

*****

Rozmawiałam z Valką, gdy podszedł do mnie Czkawka. Złapał mnie za rękę i gdzieś poprowadził. Stanęliśmy obok Czaszkochrupa, który teraz nie miał właściciela. Zgodnie ustaliliśmy, że nowym panem i przyjacielem smoka powinien zostać nowy jeździec - Eret.

- Naprawdę? - spytał zdumiony mężczyzna, kiedy Czkawka poinformował go o smoku zmarłego wodza. Uśmiechnęłam się do niego i skinęłam głową. Eret ostrożnie pogłaskał gada. Usiadł na niego, a po chwili wszyscy Jeźdźcy Smoków lecieli szczęśliwi wśród obłoków. Z tej całej euforii robiłam przeróżne beczki i korkociągi. Parę minut później dołączył do mnie Czkawka. Lecieliśmy wspólnie coraz wyżej i wyżej. Świeże powietrze i radość dawały mi mnóstwo energii. W końcu spojrzeliśmy na siebie. Skinęliśmy głowami i równocześnie, ja i Szczerbatek, przestaliśmy machać skrzydłami. Spadaliśmy głowami w dół ciesząc się wiatrem we włosach i wolnością. Parę metrów nad taflą morza rozwinęłam skrzydła, a Mordka zrobiła to samo chwilę później. Byłam przeszczęśliwa. Drago pokonany, wyznaliśmy sobie z Czkawką miłość, a Berk i inne wyspy oraz smoki są bezpieczne. Wierzę, że zarówno Czkawka, jak i Szczerbatek będą wspaniałymi przywódcami dla swoich poddanych.

****

Minął tydzień od pokonania Krwawdonia. Odbudowujemy wioskę. Trochę materiału powędrowało także na Lapis. W końcu ona też ucierpiała przy pierwszym nalocie. W międzyczasie spotkałam się z moim ojcem. Tęskniłam za nim, ale mimo wszystko postanowiłam zostać na Berk. Ze smutkiem zgodził się i pozwolił mi tu zamieszkać. Gdyby nie fakt, iż mój tata jest wodzem Lapis, zaproponowałabym mu przeprowadzkę tutaj. Mimo wszystko obiecaliśmy sobie częste wzajemne wizyty.

W wiosce trwa również praca nad ogromnym posągiem przedstawiającym Stoicka. Rzeźba będzie wyrazem szacunku, hołdu i pamięci dla tak wspaniałego wodza. Nigdy nie zapomnę jego czynu i poświęcenia godnego chwały...






I tak oto dobrnęliśmy do końca tej historii. Tak, tak, mi też jest trochę smutno z tego powodu. Na ale cóż, coś się kończy, a coś zaczyna! :D (o tym, co miałam na myśli dowiecie się w oddzielnej notce, huehue) Chciałabym także podziękować wszystkim czytelnikom za aktywny udział - mam tu na myśli gwiazdki i bardzo miłe oraz motywujące komentarze. Jesteście wspaniali!
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top