sixteen

Nowy dzień i nowe samopoczucie, ale czy lepsze? Oczywiście, że nie. Czułem się dalej jak własne zwłoki. Chyba naprawdę nie powinienem wczoraj wychodzić. Wziąłem gorący prysznic i ubrałem się w gruby dres. Moje ciało potrzebowało tak przyjemnego ciepła.

Zszedłem na dół. Mama przygotowywała mi akurat śniadanie, uśmiechnąłem się do niej. Była moją wybawicielką... aniołem.

Podszedłem do niej i pocałowałem ja w czubek głowy.

-cześć, mamo...

-witaj, synku -zmierzyła mnie wzrokiem -mam nadzieję, że dziś nigdzie nie wychodzisz.

Popatrzałem na nią i lekko się skrzywiłem. No tak, dziś miałem nie wychodzić, ale plany zawsze się zmieniają, prawda?

A te plany akurat miały blond włosy, niebiesko zielone oczy i jakieś metr sześćdziesiąt wzrostu.

-idę się spotkać z przyjaciółką -nie chcę nadmieniać, że prawdopodobnie to jest randka.

Mama nie była zadowolona z tego faktu, ale obiecałem jej, że nie będę się przemęczał.

I tak cztery godziny później, gdy tylko dostałem wiadomość z adresem restauracji, wylądowałem ponownie pod prysznicem. Nawet nie wiem kiedy zacząłem śpiewać. Mój humor był w pełni i chyba nic nie mogło mi go popsuć.

Ubrany w ciemne rurki i jasną koszulę, wsiadłem do auta, aby punktualnie o siódmej wieczorem wysiąść pod restauracją.

Wysoki mężczyzna w uniformie zaprowadził mnie do stolika, dowiadując się, że pani Avril jeszcze nie przybyła. Jakoś to zniosłem, kobiety przecież wiecznie się spóźniały. Jednak, gdy minęło już pół godziny, a jej nie było, zacząłem wątpić, że się pojawi.

Powoli się zbierałem, kiedy ktoś usiadł naprzeciwko mnie.

Zdziwiłem się, gdy zobaczyłem roztrzepaną fryzurę Av. Wyglądała jakby przed chwilą zderzyła się z jakimś huraganem.

-przepraszam za spóźnienie... -pochyliła się nad stołem i zagarnęła moją szklankę z wodą -miałam małe urwanie głowy.

-widzę... -pokazuje na jej włosy

-uważaj co mówisz, dzieciaku -mruknęła z uśmiechem.

-tak jest... mamusiu -na mojej twarzy wychodzi szeroki uśmiech.

-zabiję cię kiedyś...

No i na tyle było naszej rozmowy. Jak na zawołanie pojawił się kelner. Nawet nie wiem co zmówiłem, bo mój wzrok cały czas spoczywał na Avril.

Muszę powiedzieć, że spędzony z nią czas pokazał mi, że te jej odzywki, to tylko system obronny. Kiedy byliśmy sami i mogliśmy porozmawiać o wszystkim i o niczym, ta kobieta zamieniała się w srebro. Była miła i zabawna... takiej jej jeszcze nie znałem.

W drodze powrotnej siedzieliśmy obok siebie. Usta Av praktycznie się nie zamykały. Opowiadała o całym show biznesie. Najczęściej to były zabawne sytuacje.

Kiedy zatrzymaliśmy się pod jej hotelem, posłała mi delikatny uśmiech.

-to był miły wieczór, dziękuję -pochyliła się w moją stronę, a jej usta musnęły mój policzek. W tym miejscu zrobiło mi się przyjemnie ciepło.

-ja też... -złapałem za jej dłoń i ją ucałowałem -mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.

I kiedy odchodziła, szczerzyłem się jak głupi. To spotkanie należało do najmilszych i mógłbym je powtarzać w nieskończoność.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top