9
Dni egzaminów były najbardziej przerażającym czasem dla uczniów wszystkich profilów w szkole młodych bohaterów.
Bakugo z nerwów nawet przestał rzygać i tylko siedział wkurzony z zeszytem na stołówce, kiedy Kirishima obok próbował się odstresować poprzez jedzenie.
- Możesz przestać tak mlaskać, chuju? - warknął Katsuki, waląc zeszytem o stół, na co Eijiro, jedzący o siódmej rano kotlety wieprzowe i to z takim przejęciem oraz pośpiechem, jakby był to jego ostatni posiłek, lekko podskoczył.
- Umrę... - załkał z żalem czerwonowłosy, patrząc na Bakugo ze łzami w oczach.
- O czym ty gadasz? To tylko matma, gorzej będzie jutro na bohaterskich - prychnął obojętnie blondyn, ale Kiri nadal wyglądał, jakby szedł na swój pogrzeb, a nie na egzaminy, więc Katsuki przywalił mu swoim zeszytem w głowę - Może wreszcie coś wejdzie ci do tego pustego łba - prychnął, ale jego uwagę odwrócił ryczący dwa razy głośniej Denki przy stole obok, który prawie wyrywał sobie włosy, pochylając się nad jakąś książką.
Właściwie, to każdy uczeń wyglądał na okropnie zestresowanego i nikt nie miał ochoty na żadne żarty. Jedynie Aizawa był dzisiaj dziwnie uśmiechnięty i przechadzał się po stołówce, pierwszy raz patrząc z takim zadowoleniem na swoich pogrążonych w panice uczniów.
- Jaka miła atmosfera... - westchnął rozmarzony, popijając swoją kawkę, a gdy zauważył Katsukiego, który obrażony siedział przy stole, postanowił do niego podejść.
- Bakugo, mam coś dla ciebie - westchnął nauczyciel, podstawiając mu pod nos jakąś kartkę, na którą blondyn skierował swój wkurzony wzrok.
- Co to jest? - prychnął chłopak, wyrywając papier z ręki nauczyciela, żeby się w niego wczytać, a gdy to zrobił, prawie zachciało mu się jednak rzygać - Że co? - spytał z szokiem, spoglądając na rozkoszującego się chwilą Aizawę.
- Będziesz się tam czuć wspaniale, lepiej to przemyśl, bo gdy urośnie ci brzuch, raczej żadna inna agencja cię nie przyjmie... - rzucił czarnowłosy, ruszając dalej, żeby przyjrzeć się też cierpieniu innych uczniów.
- Co to jest? - zaciekawił się Kirishima, zerkając przez ramię swojego chłopaka.
- Kontrakt z piekłem - warknął Bakugo, waląc otrzymanymi papierami o stół.
- Co? Dostałeś propozycję pracy w agencji Endeavora?! - zachwycił się Eijiro, który wczytał się w tekst na kartce.
- Tch... - prychnął blondyn, krzyżując ręce na piersi i odwracając głowę.
- Musisz się zgodzić! - wykrzyczał wniebowzięty Kiri, który ogromnie cieszył się szczęściem swojego chłopaka, bo miał on szansę pracować u najlepszego bohatera w ich kraju, a wyglądał jakby tylko go to wkurwiło.
- Wysłał mi tę marną prośbę tylko dlatego, że jego synalek rozwalił mi nos! - przypomniał zirytowany Bakugo, ale czerwonowłosy się tym nie przejął.
- Przecież to i tak niezwykła okazja! Agencja bohatera numer jeden w Japonii! Słyszałem, że zatrudniają samych najlepszych! - mówił dalej z entuzjazmem Eijiro.
- Najlepszych?! Ciekawe, skoro na pewno spotkam tam brokuła i jego fagasa z przymrożonym chujem! - wykrzyczał wkurzony Bakuś, nie mając zamiaru nawet zerknąć na papiery ani nigdy więcej postawić nogi w tamtej przeklętej Agencji.
- Daj spokój! Aizawa ma rację... Jesteś prawie w trzecim miesiącu i chociaż jeszcze tego nie widać, to raczej nie będą chcieli cię nigdzie przyjąć... - dodał niepewnie Kirishima, a blondyn nagle wbił w niego morderczy wzrok.
- Ta? I ciekawe czyja to wina?!
- Przecież nie moja!
- To czyja?!
- Neito?!
- I twojego chu...
- Zamknąć ryje, próbuję powtórzyć materiał! - niespodziewanie głos zabrał zbulwersowany Iida, na co każdy skierował na niego ogromnie zaskoczony wzrok.
- Bo co? Uderzysz mnie? - zapytał poważnym tonem Katsuki, wpatrując się prosto w niebieskie oczy chłopaka, a żyłka na czole przewodniczącego prawie pękła.
- Czy chociaż ostatnie dni w tej szkole nie mogłyby być normalne? - westchnął z załamaniem Ojiro, który musiał siedzieć pomiędzy drącym się Iidą a Bakugo.
- Nie - odpowiedziało równocześnie kilka osób.
Dalej było już spokojniej. Bakugo jakoś się nie obraził na amen, Kiri zrzucił wszystko na stres, a cała klasa zebrała się i poszła na egzaminy, które jakoś napisała. Denki wyszedł z sali, gdzie pisali matematykę, jako jeden z pierwszych ze łzami w oczach, a do niego szybko dołączył Sero i Mina, którzy stworzyli pod automatem krąg wzajemnego pocieszania. Wykupili z niego prawie wszystko i wmawiali sobie wzajemnie, że zdadzą, a w międzyczasie z sali zaczęli wychodzić też inni.
- Deku, jak ci poszło? - zapytała z przejęciem Mina, widząc przechodzącego pospiesznie przez korytarz Izuku, ale on nawet nie zwrócił na ich trójkę uwagi, bo niemal biegł w jakąś stronę, zasłaniając usta ręką.
Jak się później okazało, egzaminy końcowe poszły nawet gładko, pomijając fakt, że Deku wychodził kilka razy ze zzieleniałą twarzą do toalety w środku pisania części teoretycznej, a potem podczas praktycznej trafił do pary z Bakugo, który mało co go nie zabił...
Ale Izuku miał bardzo dobry argument do tego, by blondyn go nie wysadzał.
- PRZESTAŃ, KACCHAN, JESTEM W CIĄŻY! - wydarł się wtedy chyba na całą arenę, gdzie odbywały się egzaminy, przez co większa część uczestników spojrzała ze zdziwieniem na skulonego na ziemi Midoriyę i stojącego nad nim w pozycji do ataku Katsukiego.
- No ja pierdolę... ZNOWU?! - zawył czerwonooki, nie wiedząc czy ma zacząć się śmiać, czy i tak mu nakopać, lecz ostatecznie odszedł i zagroził Aizawie, że jeśli nie przydzielą mu kogoś innego, narobi sobie z Kirishimą tyle bachorów, że czarnowłosy będzie do końca życia użerał się w U.A. z jakimś Bakugo.
Nauczyciel wolał nie ryzykować i niechętnie przydzielił blondynowi kogoś innego, a Izuku z ziemi podniósł dopiero Mineta, który okazał się być jego nowym towarzyszem.
Pomimo tych komplikacji i płaczów Kaminariego oraz Eijiro przed egzaminem z matematyki, wszyscy zdali i mogli wreszcie wynieść się z akademika...
Niektórych to ucieszyło, na przykład Katsukiego, który chyba spakował się i czekał przed wyjściem najszybciej, ale inni ryczeli, tuląc się ze sobą w salonie wspólnym, gdzie ostatni raz oglądali razem Shreka.
Katsuki zauważył, że na przykład Minoru płakał, zrywając swoje plakaty roznegliżowanych bohaterek ze ścian, a Shoto z depresyjną miną pakował do torby jakieś ubranka swoich dzieci. Najzabawniej patrzyło mu się na chłopaków targających po schodach wielkie łóżko Momo.
Lecz najbardziej zadowolony był chyba Aizawa.
Nigdy w ciągu tych trzech lat, gdy uczył tych problematycznych gówniarzów, nie uśmiechał się tak bardzo jak dnia, gdy wynosili oni swoje graty z akademika.
Jakież wzruszające było to, że niektórzy z jego uczniów mieli już własne bachory, ale nimi przejmować się nie musiał, no chyba że za jakieś piętnaście lat, gdyby zachciało im się uczyć w tej samej szkole, co rodzice...
Niestety, wszystko dobiegło końca. Aizawa dał im jeszcze wszystkim po cukierku z wizerunkiem kota, bo licencje i dyplomy otrzymali wcześniej na zakończeniu, a pożegnał ich tymi wzruszającymi słowami:
- To były ciężkie trzy lata... Obym nie musiał Was nigdy więcej oglądać - i wywalił ich z terenu szkoły, do której już nie należeli.
Mogli wreszcie bez żadnych proszeń się o pozwolenie, wyjść za mury szkoły, nosząc już tytuły prawdziwych bohaterów. No, może nie wszyscy zachowywali się jak na prawdziwych bohaterów przystało, bo Deku od wyjścia ze szkoły nieustannie ryczał, tak samo jak Uraraka, a Kaminari potknął się na pierwszym krawężniku, za to Mineta próbował nawet dobijać się znowu do bramy, ponieważ niby zapomniał czegoś, ale tak naprawdę chciał tylko móc spojrzeć znowu na Midnight...
Mimo to, wszyscy w założeniu byli już herosami.
W taki sposób 3-A definitywnie zakończyła swoją edukację w Akademii Bohaterów...
Kiedy Kacchan skończył szkołę, zastanawiał się nad dwoma ważnymi rzeczami:
1. Jakim cudem te debile z jego klasy także zdały, skoro popełniali błędy nawet w dodawaniu?
2. Co ma teraz zrobić ze swoim życiem, które do tej pory polegało na codziennym nabijaniu się z Dekla albo jego przydupasów?
Teraz mógł przynajmniej wrócić do domu...
Akurat tego Bakugo niezbyt chciał. Wszedł tylko do rodzinnego domostwa, odstawił na podłogę torbę, a już usłyszał z kuchni donośny krzyk.
- KATSUKI! - nagle jego oczom ukazała się blondynka z surowym wyrazem twarzy, a on przypomniał sobie o tym, że przez minione dwa miesiące nie miał okazji porozmawiać z nią porządnie o tym, co się zdarzyło, bo gdy tylko zaczynała drzeć się na niego przez telefon, rozłączał się i nie wracał nigdy na weekendy do domu.
Ale teraz nie miał już jak odciąć się od jej wściekłego spojrzenia, a żeby uciec przed rozmową z nią, musiałby ukończyć dodatkowy kurs aktorski od Shoto, na którym nauczyłby się mdleć tak efektywnie jak on.
- KATSUKI, MASZ MI COŚ DO POWIEDZENIA?! - warknęła przeraźliwie, a siedzący w salonie ojciec blondyna włożył do uszu przygotowane już wcześniej zatyczki.
Katsuki zmierzył ją wkurzonym wzrokiem i nie bojąc się niczego, odparł:
- Ta, odgrzej obiad, bo zgłodniałem.
Tego nie przeżyłby, gdyby nie był w ciąży, ale że był, dostał tylko w łeb i nasłuchał się tylu wrzasków, że prawie ogłuchł, zanim udało mu się wrócić do swojego pokoju.
Jego matka z jednej strony cieszyła się tym, że będzie mieć wnuka, a z drugiej chciała zabić Katsukiego za to, że wcale się tym nie przejmował.
Ale blondyn i tak jej nie słuchał.
Gdy Bakugo usiadł wreszcie na swoim łóżku, wyciągnął z kieszeni telefon, a tam miał już kilkanaście wiadomości od Kirishimy.
Debil kurwa skończony 💕
I jak?
Katsuki??
Katsuki odpisz
Skarbie proszę odpisz
Co powiedziała?
Haloooo?
KATSUKIIIII
King Explosion Murder
Spierdalaj
Bakugo po napisaniu tego, uśmiechnął się z zadowoleniem i odłożył telefon na szafkę obok łóżka, a sam rzucił się na nie i zatonął w poduszkach, chcąc wreszcie zasnąć.
W jego domu minusem była matka, ale plusem to, że nie było tu choćby:
- Denkiego (nagrywającego o 3 rano Tik Toki do durnych piosenek, które wybudzały pół akademika ze snu)
- Shoto i Deku (miziających się albo kłócących na każdym kroku i wywołujących samym widokiem odruchy wymiotne u blondyna)
- Miny (płaczącej nad tym, że zerwał z nią sugar daddy, któremu wysyłała zdjęcia stóp)
- Iidy i Momo (mądrzących się przy każdej okazji)
- Aoyamy (pierdolącego pół po japońsku, pół po francusku i dosypującego wszędzie błyszczącego sera)
- Kody (którego króliki srały po korytarzach i chowały się po całym akademiku, gdy uciekły mu z pokoju)
- Uraraki (robiącej za drugą narzeczoną Izuku i gadającej tylko o jego 'przesłodkich' tasiemcach, jakby sama nie mogła zrobić sobie takich z Iidą)
- A przede wszystkim - Kirishimy.
On nie dałby mu pospać, tylko gadałby mu o bzdurach, które ponoć pomagają w ciąży, albo chciałby zmusić go do pójścia na kolejne USG.
A teraz mógł tylko próbować się dodzwonić do Bakugo, który już z rozkoszą przysypiał, chociaż na jego telefonie po raz piąty pojawiał się ryj Eijiro, oznaczający, że ten chce się z nim połączyć.
Jednak ta metoda nie zadziałała na długo...
Nie minęła nawet godzina, a blondyn usłyszał z dołu krzyki swojej matki i chłopaka, które go obudziły.
- KATSUKI! CZEMU NIE ODBIERASZ TELEFONÓW OD TEGO CUDOWNEGO CHŁOPAKA, A PRZY TYM OJCA DZIECKA, KTÓRE MASZ W BRZUCHU?! - wydarła się, po tym, jak otworzyła drzwi kopniakiem, a za nią stał zestresowany Kirishima, patrzący na prawie teściową z lekkim przerażeniem.
- BO SPAŁEM! - wydarł się głośniej od niej z wkurwieniem, co z kolei wkurzyło bardziej jego matkę.
- TO PODNOŚ TEN ZADEK I TO JUŻ! JEDZIEMY DO LEKARZA! - wrzasnęła, patrząc na syna z taką furią, że nawet on miał opory przed tym, żeby znowu się jej postawić.
Powiedziawszy to, wycofała się na korytarz i obdarzyła przestraszonego Eijiro milutkim uśmiechem.
- Bądźcie za piętnaście minut na dole - rzekła już z niesamowitym spokojem, chociaż sekundę temu zachowywała się jak rozwścieczona lwica.
Odeszła powoli w stronę schodów i posłała Kirishimie ostatni pocieszający uśmiech, który on marnie odwzajemnił, a gdy zniknęła na dole, zajrzał niepewnie do pokoju Bakugo.
Od razu dostał w twarz rozpędzoną poduszką i jęknął w bólem, osłaniając się, bo prawie wydłubała mu ona oko.
- Co jej nagadałeś?! - warknął blondyn, z którego wściekłość wcale jeszcze nie uszła.
- Prawdę. Że nie chcesz się znowu zbadać - odpowiedział niepewnie Kirishima, zerkając przez szparę w osłonie z rąk na swojego chłopaka.
- No i co z tego?! Nie będę słuchać jakiegoś bicia serca, mam w dupie płeć, nie obchodzi mnie czy będzie chore! Przetrwają najsilniejsi! - wydarł się wkurzony, a czerwonowłosy szybko do niego podszedł i wtulając się w niego, zaczął błagać.
- Ale ja chcę wiedzieć! Proszę, pojedźmy! - zawył, utwardzając swoją głowę, bo jak słusznie się spodziewał, dostał w nią potrójny wybuch, a Bakuś się od niego uwolnił.
- KATSUKI! JESZCZE RAZ UŻYJESZ MOCY W DOMU, A PODRZUCĘ CIĘ ZNOWU DO U.A.! - wykrzyczała z dołu Mitsuki, na co czerwonooki prychnął i tupnął nogą.
Eijiro cały czas wgapiał się w niego maślanym wzrokiem, więc jak mógłby mu odmówić i doprowadzić do płaczu?
- Ugh... Dobra, pojadę! - prychnął, wywracając oczami, a zachwycony Kiri zaczął mu z radością dziękować i znowu próbować się do niego przytulić.
***
.
.
.
.
.
.
.
.
Wracamy do akcji.
.
.
Dziękujemy też za arta ❤️
(ale nie mamy pojęcia, jaką miał/a nazwę autor/ka, bo została ona zmieniona, więc jeśli tu jesteś, to napisz w komentarzu)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top