8

W wrześniu, gdy Midoriya był równo w trzecim miesiącu swojego utrapienia, sensei Aizawa na jednej z lekcji wychowawczych oznajmił najszczęśliwszą wiadomość roku.

- Ta cała tygodniowa wycieczka... Jednak się odbędzie - powiedział z nieukrywanym zmęczeniem i zawiedzeniem profesor, na co cała klasa wpadła w szał radości - Cisza! - krzyknął, uspokajając uczniów swoimi szalami - Dzwoniłem do waszych rodziców, niestety wszyscy wyrazili zgodę - tu czarnowłosy zerknął na zestresowanego Izuku, który nieco się ucieszył - Ale nie myślcie sobie, że z racji tego, że jesteście w ostatniej klasie, to będziecie mieli luz - warknął jeszcze, lecz mimo tego, większość młodych bohaterów nie mogła się już doczekać.

Tydzień później:

Klasa 3-A  niemal roznosiła szkolny autobus, jadąc w kierunku swojgo obozu. Ich wychowawca spał głęboko w swoim żółtym schronie, korzystając z ostatnich chwil spokoju, a inni zajmowali się przeróżnymi rzeczami.

Na ich nieszczęście pogoda za oknami była paskudna, wiał głośny wiatr, a w dodatku lał deszcz. Izuku wiercił się na swoim siedzeniu obok śpiącego Todorokiego i słuchał nieustannie narzekającego za nimi Aoyamy na ból brzucha oraz gadaniny Uraraki i Tsu przed nimi.

- Ej patrzcie, Kaminari bije się z Pikachu! - krzyknął ktoś z tyłu, zaraz po jasnej błyskawicy i głośnym grzmocie, który rozległ się za szybami, a po autobusie przeszedł cichy śmiech.

Wyłącznie Kaminari nadął policzki i prychnął pod nosem, udając obrażonego.

- Profesorze! - wykryczał nagle głośno Mineta, który skakał, wyginając się dziwnie na fotelu - Kiedy będzie postój?! Muszę do toalety! - zaskomlał, a Aizawa wystawił ze swojego kokonu jedynie czubek nosa i odwrócił się w stronę fioletowowłosego, by obdarzyć go nienawistnym wzrokiem.

- Nie ma czasu na żadne postoje! Szczyj w gacie, albo w to! - odparł wkurzony Aizawa, rzucając za siebie pustą plastikową butelkę, która szybko dotarła do Minety.

- A-Ale... Jak to... - pisnął zdezorientowany chłopak, jeszcze bardziej się zginając, a reszta klasy zaczęła śmiać się jeszcze głośniej.

Po kilku minutach jednak żółta butelka została zakręcona i przez nieostrożnego Minete upadła na ziemię, zaczynając toczyć się do tyłu.

Wszycy na raz zaczęli krzyczeć i podnosić nogi do góry, aż butelka zatrzymała się przy nodze chłopaka, który jeszcze przed chwilą spał.

- Huh?! - warknął Bakugo, czując, że coś uderzyło go w stopę.

Siedzący obok Kirishima, z nogami na fotelu, nie miał odwagi, ani czasu, by wytłumaczyć chłopakowi, aby zostawił znajdującą się pod ich fotelami butelkę.

- Co to ma być?! Czyje to?! - wydarł się wkurzony blondyn, podnosząc bez zastanowienia butelkę i wymachując nią, przez co Uraraka i kilka innych osób niemal udusiło się ze śmiechu - ZGIŃ! - wykrzyczał głośno, otwierając szybko okno i wyrzucając za nie butelkę, która uderzyła w jadący obok autobusu samochód, odkrecając się i wylewając jej zawartość na jego szyby.

- SPOKÓJ! - zaczął krzyczeć Iida, machając rękami we wszystkie strony, by uspokoić śmiejącą się i przekrzykującą klasę.

- Ja tu nie wytrzymam... - westchnął cicho do samego siebie Izuku, przymykając oczy i czując, że pęka mu głowa.

Uznał, że nie da dłużej rady bez jakiegoś leku na ból głowy, który na szczęście miał w swoim podręcznym plecaku. Jedyny problem stanowił brak wody. Przez to nie miał czym popić tabletki i zmuszony był do zabrania z rąk śpiącego Shoto jego nektaru bananowego.

A kiedy łyknął już tabletkę i popijał ją sokiem, ktoś mocno klepnął go w plecy, przez co wypluł część napoju wprost na spodnie swojego chłopaka.

- Dajcie jakiś worek, rzygam... - powiedział ochrypniętym głosem Aoyama, a Midoriya wytarł swoje usta rękawem.

Todoroki nadal spał spokojnie i szczerze, to zielonowłosy nie wiedział, czy to źle, czy jeszcze gorzej.

Szybko wyjął ze swojego plecaka jakiś woreczek i rzucił go zwiniętemu z bólu blondynowi, a sam spojrzał z przerażeniem na mokre spodnie Todorokiego, na których znalazła się widoczna plama...

- Shoto, Shoto - szeptał zielonowłosy, szarpiąc lekko ramieniem chłopaka, który po chwili spojrzał na niego zaspanym wzrokiem.

- Tak? - mruknął, patrząc z niezrozumieniem na widocznie zestresowanego Izuku.

- Umm...

Midoriya odwrócił wzrok i niepewnie wskazał ręką na dół, a dokładniej na krocze chłopaka, który powędrował wzrokiem we wskazanym kierunku i momentalnie zblednął.

- Oblałem cię sokiem, przepraszam - wyznał ze skruchą, na co Shoto ciężko westchnął.

- To nic... - zapewnił zielonowłosego, po czym zaczął szukać w swoim plecaku chusteczek, które jednak niewiele mu pomogły.

W tym samym momencie Kaminari, który obserwował całe zajście, ledwo co powstrzymywał się od śmiechu, aż wreszcie nie wytrzymał. Zaskoczona Mina spojrzała na niego, a po jej pytaniu, które brzmiało: 'Co się stało?', żółtowłosy zaczął śmiać się jeszcze głośniej i z trudem wskazał na Shoto i Deku, którzy zastygli w bardzo dwuznacznej pozie...

Bowiem Midoriya akurat  wycierał mokre spodnie swojego chłopaka, a siedzący najbliżej nich bohaterowie zaczęli się brechtać równie głupio, co Kaminari.

- To nie tak jak myślicie! - zaczął tłumaczyć się zaczerwieniony Izuku, wymachując przy tym chusteczką, a Shoto przeistoczył się w kamień, udając, że wcale go tu nie ma.

- Czy nie możecie poczekać z dobieraniem się sobie do gaci, aż dojedziemy na miejsce?! - warknął siedzący kilka siedzeń za nimi Bakugo, który również zauważył całe zajście.

- Dobrze... - szepnął zawstydzony i czerwony jak burak chłopak, starając się ukryć przed wzrokiem wszystkich z autobusu.

Jedyne na co czekał, to upragniony przyjazd do ich pensjonatu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top