26 (NA SERIO)[NAPRAWDĘ]{NO SCAM}

- IZUKU! - wykrzyczał zdyszany Todoroki, wpadając do salonu, zaraz za wkurzonym Bakugo.

- O, Todoroki! Dobrze, że jesteś. Biedak już majaczy... - westchnęła Momo, patrząc z żalem na Shoto, który podszedł do kanapy, gdzie położony został Deku.

Zielonowłosy miał zaciśnięte oczy i był cały czerwony, a białowłosy niepewnie przy nim uklęknął.

- Izuku, kochanie, jak się czuj... - nie dane było mu dokończyć, bo Midoriya niespodziewanie otworzył oczy i szarpnął go tak mocno za koszulkę, że prawie mu ją podarł.

- Zajebiście... - powiedział przez zaciśnięte zęby Deku, a kolorowowłosego obleciał prawdziwy strach.

- Oj, Deku, spokojnie... - zaśmiała się nerwowo Momo, przypominając sobie groźby, które jeszcze chwilę temu Izuku rzucał pod adresem Shoto. Coś w stylu 'Zabiję tego chuja, co on mi zrobił!' i tak dalej...

- Przyjeb mu! - wydarł się z drugiego końca pomieszczenia Bakugo, który czerpał pełną satysfakcję z odbywającego się za darmo w salonie przedstawienia.

- Bakugo... Szukałem cię, miałeś wróc... Em, Co tu się dzieje? - zapytał zdziwiony Kirishima, który akurat znalazł się przy Katsukim.

- Deku rodzi... - powiedział chyba najbardziej znudzonym tonem świata, a źrenice Eijiro trzykrotnie się powiększyły.

- BRO! TRZYMAJ SIĘ! - zaczął krzyczeć czerwonowłosy, kierując się także do kanapy, przy której byli obecni już Shoto, Uraraka, Momo, Jiro, Aoyama i Sato.

- Tch... - wywrócił oczami Bakugo, krzyżując ręce na piersi i opierając się o ścianę, by zaczekać spokojnie na rozwój wydarzeń.

Nie musiał nawet długo się nudzić, bo do pomieszczenia wbiegł nagle Iida, a tuż za nim przejęta Midnight, wyglądający na planującego wyskoczenie wprost w śnieżycę Aizawa, drący się coś Mic i zdenerwowany Endeavor...

Katsuki nie spodziewał się, że będzie aż tak ciekawie, więc wygodniej oparł się o ścianę i zaczął przyglądać temu, jak Izuku okłada bezsilnie Shoto po mordzie i torsie, Uraraka płacze razem z próbującym zachowywać się męsko Kirishimą, Aoyama robi sobie selfie, a Aizawa próbuję sprawić, by Mic nie wył jak syreny karetki, której w zasadzie im tu brakowało.

Midnight jeszcze raz próbowała dodzwonić się na pogotowie, a gdy to nie wyszło, postanowiła zrobić dramę z którymś z pracowników hotelu.

- Kobieto, w taką śnieżycę nikt nie przyjedzie! - wykłócał się z bohaterką młody mężczyzna, który pełnił zmianę na recepcji, ale ona nie zamierzała go nawet słuchać.

Dołączył się do nich Aoyama, który zaczął grozić mężczyźnie swoimi prawnikami, a w wyniku tego recepcjonista wreszcie niechętnie ruszył po swojego przełożonego.

W tym czasie Midoriya tylko wydawał coraz to bardziej dziwne ogłosy, brzmiące, jakby ktoś go torturował, ale przy tym pilnował, aby nie wypuścić koszulki swojego narzeczonego nawet na chwilę, aby przypadkiem mu nie uciekł.

Sam Todoroki również nie wyglądał najlepiej...

Na moment wszyscy wstrzymali oddech, gdy do pokoju wróciła wkurzona Midnight i wyglądający, jakby ukradli mu cały brokat i jadalne złoto, Aoyama.

- Ten matoł powiedział, że możemy wziąć sobie jego auto i sami jechać do szpitala! - oznajmiła wyraźnie zezłoszczona, a Deku zaczął płakać jeszcze bardziej.

- JA NIE CHCĘ TU UMIERAĆ! - wykrzyczał piegowaty, na co załamany Aizawa złapał się za głowę, a Shoto zestresował się jeszcze bardziej.

Jednak białowłosemu zrobiło się jeszcze gorzej, kiedy poczuł czyjąś ciężką i gorącą dłoń na swoim prawym ramieniu.

- No, Shoto, chyba pora żebyś się wykazał... - usłyszał nad sobą stanowczy głos ojca, przez który na jego plecach rozeszły się nieprzyjemne ciarki.

- Co...? Co mam niby zrobić? - zapytał przerażony Shoto, odwracając się do czerwonowłosego i stojącej już przy nim Midnight.

Obydwoje wyglądali na śmiertelnie poważnych.

- Musimy odebrać poród... - oznajmiła bardzo pewnym i opanowanym tonem kobieta, a Shoto spojrzał na nią, jak na czajnik ze swoich koszmarów.

Deku słysząc te słowa, podniósł się nieznacznie na łokciach i obdarzył ich podobnie zaniepokojonym wzrokiem, co Todoroki.

- Chyba żartujecie... - mruknął cicho, mając łzy w oczach, ale żaden z opiekunów nie wyglądał, jakby miał humor na żarty. Nawet Mic się już zamknął.

- Dobra dzieciarnia! Wypad, porodówka zamknięta! - jako pierwszy po długiej ciszy głos zabrał Aizawa, który zaczął odciągać od kanapy przyjaciół Deku.

Kiedy już wywalił wszystkich uczniów za przesuwane drzwi salonu, zatrzasnął je i odwrócił się do Midnight oraz Endeavora.

Izuku miał wrażenie, że jego życie dobiega już końca i nie chciał być ani chwili dłużej przytomny, więc bezwładnie opadł na poduszki i czekał na kolejne tortury, to znaczy skurcz.

Shoto za to był bardziej blady, niż swoje włosy po prawej stronie. Wiedział też, że nawet, gdyby Midoriya go przy sobie nie trzymał, to i tak nie dałby rady podnieść się na nogi o własnych siłach.

- Mic, rusz się! Idźże po czyste ręczniki, prześcieradła, cokolwiek! - zaczęła nagle wydawać polecenia Midnight, a wystraszony bohater od razu wybiegł z salonu, aby spełnić jej rozkaz.

- Ale ja chciałem cesarkę! - odezwał się rozżalony Izuku, a bohaterka tylko wzruszyła ramionami.

- Niestety, nie uczyli mnie tego w U.A... No, a ty Edek, nie stój tak! Masz załatwić zasięg i zadzwonić po pomoc! - tym razem zwróciła się do Endeavora, który wywrócił oczami, ale także wyszedł niespiesznie z salonu.

- Odbierałaś kiedykolwiek poród? - zapytał patrzący na Midnight dziwnie Aizawa.

- Nie, ale oglądałam kilka filmów, w których to robili - odpowiedziała beztrosko, podchodząc wreszcie do Shoto i Deku.

Aizawa znowu musiał wziąć głębszy wdech na uspokojenie i rzucił tylko, że pójdzie zrobić kawę...

- Chłopcze, wszystko w porządku? - zapytała bohaterka, zaraz po wyjściu mężczyzny.

Deku natychmiast pokręcił mocno głową, zanosząc się jeszcze głośniejszym płaczem.

- Nie ciebie pytam, tylko jego... - powiedziała, szturchając osłupiałego Todorokiego w ramię, bo sprawiał wrażenie, jakby zaraz miał odpłynąć.

On również pokręcił głową, ale z o wiele mniejszym zapałem, patrząc pustym wzrokiem na ryczącego Izuku.

- Ugh, weź się w garść! Zaraz będziesz tatusiem! - zawołała z wielkim uśmiechem, klepiąc go pocieszająco, jednak to niezbyt podniosło chłopaka na duchu.

Następnie odwróciła się znowu do Aizawy, który dość szybko wrócił, bo czekał, aż w czajniku zagotuje się woda.

- A ty co sobie myślisz, chodź tu - rozkazała czarnowłosemu, który stał na uboczu i nie wyglądał, jakby chciał brać udział w całej tej akcji - Będziesz... - miała mu już zacząć coś tłumaczyć, jednak usłyszała za sobą dziwne uderzenie czegoś o podłogę.

Spojrzała w tamtym kierunku z Aizawą. Okazało się, że przy kanapie leżał już nieprzytomny Shoto...

Deku zaczął krzyczeć jeszcze głośniej, a nauczyciel pokręcił z niedowierzaniem głową.

- O Boże... - westchnęła ciężko Midnight, kładąc sobie rękę na czole. Wiedziała już, że przed nimi wyjątkowo ciężki wieczór, o ile nie cała noc...

*

W tym samym czasie przed wejściem do salonu koczowali inni uczniowie. Wieść o tym, że Midoriya zaczął rodzić rozniosła się po całym hotelu błyskawicznie. Teraz każdy z klasy 3-A solidarnie siedział na podłodze pod ścianami, lub na schodach, czekając w napięciu na jakieś wieści, a przy tym wsłuchując się w nieludzkie krzyki Izuku.

Każdy w mniejszym lub większym stopniu się przejmował, lecz na najbardziej spokojnego wyglądał Bakugo.

- Co cię tak cieszy... - warknęła cicho Uraraka, której oczy były wciąż opuchnięte od płaczu.

- To muzyka dla moich uszu - mruknął z lekkim uśmiechem Katsuki, kiedy Deku darł się za ścianą 'SHOTO! TY CIOTO! IDIOTO! NIE MDLEJ!'.

Blondyn rozłożył się też wygodniej na schodach, zakładając nogę na nogę i ręce na kark, a siedzący obok Kirishima zmierzył go karcącym wzrokiem.

Chyba zamierzał mu już coś powiedzieć, jednak w drzwiach pojawiła się zdeterminowana Midnight, która bez słowa zaczęła się po wszystkich rozglądać, jakby kogoś szukała.

Katsuki nie przejął się tym ani trochę, wciąż ciesząc się chwilą, dopóki bohaterka nie stanęła tuż przed nim.

- Suń się, zasłaniasz mi światło - warknął cicho, uchylając powieki.

- Boisz się? - zapytała nagle, a chłopak zmarszczył brwi i prychnął.

- Nie jestem jak te lamusy, niczego, ani nikogo się nie boję - odpowiedział bez zawahania, nie przemyślając nawet, jakie skutki może mieć ta wypowiedź.

- Ta, oprócz swojej matki... - szepnął Denki, który nawet teraz nie mógł powstrzymać się, aby nie dogryźć blondynowi.

Katsuki, który to usłyszał, wstał już, by sprawić, aby Kaminari cofnął te słowa, ale zatrzymała go nauczycielka.

- Świetnie, że jesteś aż taki odważny, bo tak się składa, że potrzebujemy zastępstwa w roli towarzysza dla Midoriyi. Chodź - poleciła mu Midnight i nawet nie pytając o zgodę, zaciągnęła za ramię zaskoczonego blondyna do samego salonu.

Dopiero, kiedy drzwi się za nim zatrzasnęły, a on zobaczył leżącego na ziemi Shoto, którego próbował ocucić Mic, oraz rozłożonego na kanapie Deku, poczuł, że musi natychmiast zawrócić.

- Ale... Ja nie chciałem tu być! - nagle oprzytomniał, próbując wyjść, jednak uniemożliwił mu to Aizawa, który unieruchomił go swoimi szalami.

- Brakuje nam położnej, więc zostajesz - powiedział groźnie, a Bakugo wkurwił się jeszcze bardziej.

- Niby dlaczego ja?! - zapytał wściekły.

- Bo Deku ufa ci najbardziej - ta odpowiedź czarnowłosego zagięła czerwonookiego, który tylko cicho prychnął i odwrócił wzrok, a nie mogąc już dłużej słuchać majaczeń Midoriyi, w których błagał, aby ktoś przy nim był, bardzo niechętnie zgodził się zostać.

- Świetnie, bo chyba musimy już zaczynać... - zauważyła Midnight, klękając przy całym spoconym i zmęczonym Izuku.

Aizawa uwolnił Katsukiego, a ten niepewnie pozostał na uboczu, modląc się w duchu, aby jakoś to przetrwać.

Wtem do salonu przez drugie drzwi wszedł nagle wściekły Endeavor.

- Dodzwoniłem się! Powiedzieli, że w najlepszym wypadku dojadą za kilka godzin... - powiedział oschle oraz z lekką złością. W końcu nie wyobrażał sobie, aby jego wnuki miały rodzić się w takich warunkach - A temu co?! - krzyknął jeszcze bardziej zły, widząc leżącego na ziemi syna.

- Zemdlał! - odpowiedział Mic klęczący nad białowłosym.

- SHOOOTO! - ryknął Endeavor, ale nawet to nie poskutkowało.

- Uh... Dobrze, że przynajmniej... - nie dane było dokończyć prawie głuchej od krzyków Mica, Endeavora i Midoriyi Midnight, bo niespodziewanie rozległ się dziwny dźwięk, a wszystkie światła zgasły...

- KAMINARI! - rozległ się po chwili donośny krzyk zza drzwi salonu, który należał prawdopodobnie do Miny.

- TYM RAZEM TO NIE JA! - odezwał się drugi krzyk Denkiego, a zirytowany Endeavor rozjaśnił dzięki swojej mocy część pomieszczenia.

Deku, który już ledwo co łapał do płuc powietrze, spojrzał na zaskoczoną Midnight z ogromnym przerażeniem. Aizawa zaczął zastanawiać się, czy płacą mu za tę pracę wystarczająco, a Mic z jeszcze większym ożywieniem walił Todorokiego po mordzie. Z kolei Bakugo myślał, że jednak ma ochotę wyjść.

- SHOOOTO! TO WSZYSTKO TWOJA WINA! - zielonowłosy wydarł się, jak najgłośniej tylko mógł i trzeba było przyznać, że brzmiał straszniej od samego Endeavora, przez co oczy leżącego na ziemi kolorowowłosego chłopaka nagle lekko się uchyliły.

- HEJ! OŻYWIŁEŚ GO! - wykrzyczał zadowolony Mic, jednak inni niezbyt się ucieszyli.

No, może poza Bakugo.

- To znaczy, że mogę wyjść?! - zapytał z ukrytą nadzieją Katsuki, a Aizawa i Midnight zmierzyli go wściekłym spojrzeniem.

- NIE! - odpowiedzieli jednocześnie, na co blondyn ze zirytowaniem prychnął.

- Czy ktoś wreszcie odbierze ten poród... - zapytał już półprzytomnie Izuku, a bohaterka musiała go szybko przytrzymać, by również nie zemdlał.

Zapowiadało się naprawdę beznadziejnie...

***

.
.
.
.
.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top