18
Dodatkowy rozdział z okazji świąt, jako prezent dla Was ❤️
[A u góry przedstawienie Uraraki i Iidy na materacu ( ͡° ͜ʖ ͡°)]
***
Po zakończonej 'bardzo wesoło' wycieczce, uczniowie klasy 3-A wrócili do zwykłych, nudnych zajęć. Wszystko powróciło do normy. Na co dzień nie brakowało oczywiście rozrywki w dormitorium, czy na przerwach. Bakugo wciąż nienawidził Deku i Shoto, a wieczorami zakradał się do sypialni Kirishimy. Todoroki natomiast nadal nie mógł zrozumieć tego, jakim cudem zapłodnił zielonowłosego, a Izuku po prostu nie przestawał jeść i tyć.
Wreszcie minęło kilka miesięcy i nadszedł grudzień. Midoriya zaczął piąty miesiąc ciąży, a jego brzuch trudno było już ukryć. Przez to znowu ryczał, jedząc lody i chipsy, zawinięty w koc, kiedy Shoto oraz Uraraka zapewniali go, że to nic takiego.
- Nieprawda! Jestem grubasem! - szlochał dalej chłopak, a zmieszana brunetka próbowała go jakoś uciszyć.
Todoroki w tym czasie włączył mu 'Króla Lwa', który posiadał cudowną moc zastopowania łez Izuku, przynajmniej do momentu, w którym umierał Mufasa.
- KURWA! KAŻDY TO WIE! DAJ MI SPAĆ! - cała trójka usłyszała zza ścian donośy krzyk Bakugo, który kładł się spać o dwudziestej i tym samym wybawił uszy Shoto i Ochaco, bo Deku natychmiast się zamknął.
Teraz jedynie cicho płakał, ukrywając się w kocu, ale ucichł już całkowicie, kiedy Todoroki podstawił mu pod nos paczkę żelków.
- Och, dobra... Muszę iść odrobić jeszcze lekcje, papa - westchnęła Uraraka, widząc, że Deku został wreszcie uspokojony.
Właściwie, to przyszła do pokoju zielonowłosego tylko przez jego krzyki, ale teraz widząc przytulonego do Izuku Todorokiego, miała pewnośc, że jest on w dobrych rękach.
- Pa... - mruknął cicho Deku.
- Powodzenia - szepnęła jeszcze do białowłosego i wyszła, zamykając za sobą drzwi.
Shoto nadal się nie odezwał, tylko wpatrywał w ekran telefonu, dopóki Midoriya nie zachłysnął się gwałtownie powietrzem i nie chwycił mocno ramienia Todorokiego. Czerwonowłosy naprawdę się wystraszył i spojrzał pytająco na piegowatego, który zmarł z przerażeniem w oczach, wpatrując się przed siebie. Jego dziwny stan nie był jednak spowodowany sceną śmierci lwa, ale czym zupełnie innym...
- Co się stało? Izuku? - zaczął trochę panikować Shoto, czując, że ręka chłopaka prawie miażdży mu kości.
- To... - westchnął ciężko Izuku, przenosząc wystraszony wzrok na swojego chłopaka, przy tym wskazując palcem na swój brzuch - TO SIĘ RUSZYŁO! - wydarł się głośno, machając nerwowo rękami, a czerwonowłosy musiał się schylić, by nie dostać przypadkiem w twarz.
- Naprawdę? - zapytał jednak spokojnie z wyraźnym zainteresowaniem, wpatrując się w całkiem spory brzuch Midoriyi.
- To wcale mi się nie podoba... Znowu! - zmarszył brwi chłopak, oplatając brzuch dłońmi i pochylając się lekko do przodu.
- Boli Cię? - przejął się Todoroki, obejmując jedną ręką jego ramię, a drugą kładąc na brzuchu, przez co sam znieruchomiał, czując, że coś faktycznie się w nim delikatnie porusza.
- Nie... Tylko to bardzo dziwne uczucie - powiedział drżącym lekko głosem Izuku, a Shoto w tym momencie zyskał już całkowitą pewność, iż cała ta akcja to nie jakiś dobrze zaplanowany żart oraz że za jakieś 4 miesiące naprawdę zostanie ojcem dwójki dzieci...
- Kurwa, w co ja się wpakowałem - szepnął prawie niesłyszalnie białowłosy z pustym wzrokiem wbitym w podłogę.
- Co mówiłeś? - zapytał z niezrozumiałym wyrazem twarzy Deku.
- Nic, nic... Tylko to, że nie mogę się doczekać porodu - uśmiechnął się sztucznie Todoroki, przytulając do siebie mocniej zielonowłosego, który w odpowiedzi cicho prychnął.
3 tygodnie później, święta:
- Przestańcie we mnie skakaaać! - jęczał zmęczony Midoriya, rozłożony na kanapie, uderzając lekko swój brzuch, w którym jego dzieciarnia bawiła się w najlepsze.
- Może jeszcze ciasta, słonko? - zapytała uśmiechnięta ciepło jego matka, podchodząc do chłopaka i wystawiając ku niemu cały talerz, w który zapatrzył się z rozmarzeniem Deku, dopóki jedno z jego dzieci nie zaczęło go znowu kopać.
- Aaa! - syknął cicho, patrząc ze złością na swój brzuch i niechętnie odebrał od zielonowłosej talerz oraz widelczyk, po czym próbował zacząć jeść, jednak było to trudne, kiedy ktoś robił w jego brzuchu fikołki.
- A ty, kochany? - zwróciła się tym razem do Shoto, który siedział sztywno na fotelu przy kanapie w idealnie wyprasowanej koszuli, a nawet i krawacie - Jesteś taki chudy... - westchnęła kobieta, lustrując wzrokiem zmieszanego chłopaka.
- Nie, dziękuję. Izuku je za mnie - odpowiedział niepewnie białowłosy, a Pani Midoriya zaśmiała się cicho i skierowała do kuchni, za to Todoroki oberwał pustym opakowaniem ciastek.
Czerwonowłosy zauważył obrażone spojrzenie Izuku, który w ciszy jadł ciasto, co chwila robiąc przerwę i patrząc z irytacją na swój brzuch.
Nagle do salonu wróciła matka zielonowłosego, która rozłożyła dodatkowe dania na niskim stole i zaczęła kolejną rozmowę, w której dość często zahaczała o temat przyszłości jej syna u boku Shoto.
- No... To kiedy zaręczyny? - zapytała w pewnym momencie, przez co Todoroki prawie opluł się pitym akurat napojem, a Izuku wywrócił oczami - A może już były, tylko nic mi nie powiedzieliście? - pytała dalej, wyraźnie zadowolona ich reakcją.
- Jeszcze nie... - mruknął słabo czerwonowłosy, a kobieta westchnęła z zawiedzeniem.
- Jeszcze - powtórzył z naciskiem Deku, mierząc chłopaka dość surowym wzrokiem, przez który zastraszony Shoto, tuż po przepysznym i równie stresującym obiedzie w domu Izuku, zamiast wrócić prosto do domu, udał się jeszcze uzbrojony w kartę kredytową ojca do najlepszego jubilera w mieście.
Kolorowowłosy w swojej głowie słyszał tylko głosy Inko i Izuku, którzy zachwycali się programem o organizowaniu ślubów, co również było jasnym znakiem dla niego, by wreszcie zrobił, co powinien. Płacąc już i odbierając pięknie zapakowany pierścionek, wiedział, że nie ma odwrotu...
Zaplanował zaprosić swojego chłopaka do pięciogwiazdkowej restauracji, a później zabrać go na romantyczny wieczorny spacer w ich ulubionym parku, gdzie przy pięknej świątecznej scenerii padającego śniegu, kolorowych światełek, które zdobiły cały park, oraz pod rozgwieżdżonym niebem, mógłby zadać mu to niezwykle ważne pytanie.
Życie nie było jednak tak idealne, bo zanim Todorokiemu udało się zachęcić Midoriyę do wyjścia gdziekolwiek, minął kolejny tydzień i był to dzień przed sylwestrem. Zielonowłosy narzekał od rana na złe samopoczucie i nie miał siły specjalnie stroić się na randkę z Shoto, który nie powiedział mu nawet, gdzie się wybierają.
Przez to Deku czuł się potem jak idiota, siedząc w piekielnie drogiej i eleganckiej restauracji, w towarzystwie odwalonego jak jakaś gwiazda Shoto, kiedy sam miał na sobie zwykły sweter, spodnie i oczywiście swoje wieśniackie, czerwone buty...
Przynajmniej patrzenie na ubranego w czarny garnitur Todorokiego, którego nawet włosy były elegancko ułożone, rekompensowało mu w małym stopniu jego cierpienia.
Jednak potem zaczęło robić się gorzej. Kiedy Izuku najadł się wreszcie, po zamówieniu chyba z połowy rzeczy z menu, zaczął znowu narzekać na szalejące w swoim brzuchu dzieci. Shoto nie musiał długo czekać, by zielonowłosy wstał i uciekł do toalety, gdzie zwrócił te wszytkie drogie dania i pogniótł koszulę Todorokiego, który przytrzymywał go w kabinie przed omdleniem.
- Mam dość... - westchnął tylko zielonowłosy, kładąc się na desce od kibla, a białowłosy nie miał serca, by ciągać go jeszcze na jakieś spacery w zimnie. Zresztą pogoda i tak była paskudna, bo nad ich miasto przyszła jakaś śnieżyca.
Z trudem dostali się do zamówionej taksówki, w której zmęczony i zdenerwowany już Deku wyzywał swojego chłopaka i jego pomysły przeróżnymi epitetami, lecz Shoto dzielnie znosił jego ciężarne humorki. Miał dla zielonowłosego jeszcze jeden prezent, więc kazał jechać taksówkarzowi pod całkiem nieznany dla Midoriyi adres.
Izuku pytał się ciągle, gdzie jadą, jednak Shoto za każdym razem go uciszał, mówiąc, że zaraz będą na miejscu. Faktycznie, niedużo czasu zajęło im dotarcie do celu, którym na szczęście nie była klinika aborcyjna, ale osiedle jednoosobowych domków.
Piegowaty rozglądał się ze zdezorientowaniem, kiedy Shoto pomagał mu wysiąść i zaprowadził go przed bramę jednego z takich właśnie domów, który wyglądał na niezamieszkany, bo nie paliło się w nim żadne światło, a na podjeździe nie stało ani jedno auto.
- Nie mów, że... - szepnął niepewnie Izuku, a białowłosy wyciągnął z kieszeni płaszcza klucz i wręczył go do rąk chłopaka, który z wrażenia zamilkł.
Piegowaty spojrzał z niedowierzaniem na dom, potem na swojego uśmiechniętego chłopaka, a po chwili zaczął skakać i piszczeć, jak małe dziecko, przytulając się do niego. Nagle zapomniał zupełnie o nudnościach i tym, że dopiero co wyzywał Todorokiego. Prędko otworzył furtkę i skierował się na ganek, by otworzyć duże drzwi i wejść do domu, który nie miał żadnych mebli, tylko same wykończone ściany, podłogi i okna. Działało w nim na szczęście światło. Midoriya zrozumiał, że zanim się wprowadzą, będą musieli jeszcze dokończyć remont i umeblować wszystkie pomieszczenia, ale już wyobrażał sobie, jak cudownie będzie im się tu mieszkało.
A kiedy tak przechadzał się z pokoju do pokoju, zatrzymał się wreszcie przy kamiennym kominku i zaczął się nim zachwycać, kiedy tuż są jego plecami na podłodze przyklęknął zestresowany i blady Todoroki.
- A ty, Sho... - Izuku chciał już się o coś zapytać, więc odwrócił się w stronę białowłosego, lecz przerwał pytanie w połowie, widząc, że jego chłopak klękał i wystawiał w jego stronę otworzone pudełko, w którym mienił się srebrny pierścionek z pięknymi diamentami.
Midoriya na ten widok prawie zemdlał i zrzygał się ponownie, jednak jakimś cudem z pomocą Shoto utrzymał się o własnych nogach i powiedział połprzytomnie 'Tak', zanim Todoroki zadał jeszcze właściwe pytanie.
Zapowiadało się na to, że ich wspólne życie będzie naprawdę ciekawe...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top