Chapter 4. Kaminari Denki-Kaczka

Specjalna dedykacja dla Aylalight ♡♡♡!

Tak jak obiecałam teraz przyszedł czas na Kaminariego. Wreszcie udało mi się napisać rozdział pasujący do mojego początkowego zamiaru na tą książkę, czyli krótki i przyjemny. Szczerze mówiąc zakończyłam go tak, że domaga się kolejnej części, ale to raczej plan na przyszłość.

I tak. Tak zrobiłam go kaczką. Nie. Nie możecie mnie zatrzymać.

---------------------------------------------------------

-KWA!

Dlaczego? Dlaczego na wszystko co święte zaadoptowałaś kaczkę?!

Z tą myślą otwierałaś oczy każdego dnia kiedy Kaminari siadał na Tobie w czasie Twojego snu i o nieludzko wczesnej godzinie zaczynał wyśpiewywać Ci swoje kacze serenady, a jeśli to Cię nie obudziło to po prostu zaczynał ciągnąć za najbardziej wystające części Twojej głowy takie jak uszy czy nos.

Twoje powieki prawie natychmiast się otworzyły i spojrzałaś ze złością na ptaka wygodnie siedzącego na twojej klatce piersiowej.

- Co tym razem? -Jęknęłaś i sięgnęłaś po zegarek. Miałaś jeszcze przynajmniej dwie godziny na spanie, ale nie. Nie mogłaś ich spędzić w łóżku bo Twój nieznośny żółtodziób tak postanowił.

Przypomniałaś sobie dzień, w którym go zaadoptowałaś. Jak w ogóle udało mu się Ciebie przekonać żebyś wzięła go do domu? Ach no tak, tak samo jak zmuszał Cię do wszystkiego. Będąc nieznośnym.

*Flashback*

Podążała za Tobą jakaś kaczka. Nie wiedziałaś co ona robiła w zoologicznym w środku miasta, ale widziałaś, za to, że nie chciała się od Ciebie odczepić.

Żółty ptak dreptał za Tobą krok w krok wydając co jakiś czas dźwięki jakby kwaczącej kaczki. I mówisz "jakby" ponieważ bliższe to było do tych piszczących plastikowych zabawek niż realnego zwierzaka.

-Psik! Idź stąd! -odsunęłaś ją od siebie nogą rozglądając się czy nikt nie patrzy. Nie miałaś pojęcia czy kaczka powinna tutaj w ogóle się znajdować, ale nie chciałaś być z nią kojarzona gdyby menadżer nagle zorientował się, że jakieś zwierzę nielegalnie paraduje sobie po tym dostojnym przybytku.

- No już wynoś się -przyspieszyłaś kroku robiąc specjalnie kilka ostrych zakrętów mając nadzieję, że Twój niespodziewany stalker w końcu się odczepi. Na Twoje nieszczęście okazał się mieć niezwykłe sprawne ptasie nogi ponieważ nawet po przyspieszeniu Twojego kroku dalej za Tobą nadążał.

Ostentacyjnie postawiłaś na jego drodze dosyć masywne pudło skutecznie blokując przejście na drugą stronę.

Dobra to powinno go zatrzymać. Przycisnęłaś do piersi pudełko kociej karmy którą niosłaś dla swojej babci i podeszłaś do kasy kawałek dalej.

Kasjer ze znudzony spojrzeniem zaczał kasować produkt kiedy Twoje serce prawie podeszła Ci do gardła na dźwięk ponownego "kwa" za Twoimi plecami.

Odwróciłaś się.

Co? Jak ten mały drań tu w ogóle wrócił? Każde normalne zwierzę zrezygnowałoby już z pościgu. Dlaczego on wciąż za Tobą łaził???

-To nie jest mój kaczor! Naprawdę! Nie wiem czemu za mną chodzi! -spojrzałaś na kasjera zmieszana i prawie od razu zaczęłaś się tłumaczyć.

-Wiem -chłopak za ladą podrapał się po karku również zakłopotany - To jeden z naszych podopiecznych, Denki. Widzę, że sprawiał Ci trochę problemów -zaśmiał się.

W środku waszej rozmowy kaczor postanowił chyba, że nie zwracano na niego wystarczająco uwagi bo z bardzo głośnym "kwa" pół wleciał, pół wskoczył na ladę rozpościerając skrzydła i starając się być w jak największej części Twojego pola widzenia.

Kasjer wyłonił głowę zza kaczki i spojrzał na Ciebie z niezadowolonym wyrazem twarzy obrazującym Twoje uczucia.  -Szefostwo zdecydowało się go zachować w nadziei, że ktoś go zaadoptuje. Nie mieli za bardzo wyboru. Było albo to, albo Kaminari stałby się nuggetsem -dodał po chwili odpowiadając na twoje nieme pytanie, co kaczka robiła w zoologicznym.

-Więc co on -przerwał Ci dziub wetknięty prosto w Twój policzek.

-Ahaha -kasjer zaśmiał się nerwowo zdejmując kaczora z lady co spotkało się z niemałym protestem ze strony zwierzaka. -Jestem całkiem pewny, że to był buziak -"trochę bolesny" pomyślałaś. -Chyba po prostu Panią lubi -wzruszył ramionami chłopak, bardzo wyraźnie starając się jakoś odciągnąć Twoją uwagę od tego, że pobyt w tym sklepie był daleko od przyjemnego. Pewnie kazano mu zachęcać klientów do powrotu tutaj, a kaczka dziobiąca ich kiedy próbują coś kupić na pewno tego nie robiła.

-Nie, przykro mi, nie przyszłam tu adoptować - Spojrzałaś przez chwilę na ptaka przed sobą po czym spakowałaś kocią karmę i oddaliłaś się w stronę domu swojej babci mając nadzieję, że szybko zapomnisz o tym dziwnym jednorazowym wydarzeniu.

Byłaś w błędzie.

Następnym razem kiedy wróciłaś do tamtego sklepu kaczka wciąż tam była i wciąż bardzo się Ciebie czepiała. Wtedy zdecydowałaś się go zignorować

Trzeci dzień był taki sam.

Czwartego dnia czekał już na Ciebie przy wyjściu wygodnie wysiadując puszkę kociej karmy. Tą samą, którą zawsze zabierałaś ze sobą do babci. Twoje serce trochę zmiękło. Pamiętał o Tobie?

Aż w końcu pewnego pięknego dnia Denki dopiął swego. Weszłaś do zoologicznego z zamiarem kupienia kaczki w puszce, a wróciłaś trzymając w ramionach kaczkę jak najbardziej w całości i pozostawiając za sobą bardzo szczęśliwego kasjera, który wreszcie został uwolniony od człapiącego, żółtego stereo.

Spojrzałaś na Kaminariego nieco łagodniejszym wzrokiem. Po czym zdjęłaś go z siebie i posadziłaś obok.

-Daj mi jeszcze pięć minut -powiedziała do swojego żywego budzika po czym objęłaś go ręką i przytuliłaś do siebie. Nigdy nie podejrzewałaś że ptaki są aż takie miękkie. Czasami myślałaś, że jeśli zaczniesz go głaskać w odpowiednim miejscu to Twoja dłoń może zanurzyć się w jego piórach aż po łokieć.

Podrapałaś palcem małe czarne przebarwienie na jego głowie na co zamknął oczy i wesoło nastroszył pióra. Zawsze lubił być głaskany w tym miejscu. Uśmiechnęłaś się i zamknęłaś oczy czując jak jakaś kacza głową opiera się o tę Twoją.

-KWA!

Dobra teraz już nie miałaś wyjścia. Musiałaś wstać czy tego chciałaś czy nie. Powoli obróciłaś się na drugi bok, ale nie minęło nawet pół sekundy kiedy byłaś już na nogach z szerokimi oczami patrząc na kaczkę na Twoim łóżku krzyczącą w niebo głosy, ponieważ przygniotłaś ją trochę wstając.

- Denki! -spróbowałaś wyciągnąć do niego rękę na co tylko spojrzał na Ciebie ze złością i odwrócił się. - No przepraszam. Skrzywdziłam Cię? -nie uzyskałaś żadnej odpwiedzi poza dalszym ciągiem głośnego kwakania, które dobrz widział, że Cię irytuje. Dureń...

Westchnęłaś. Przejdzie mu kiedyś, a Ty musisz się szykować. Otworzyłaś szafę i zaczęłaś wyciągać ubrania z zamiarem przebrania się.

W pewnym momencie głośne dźwięki wydawane przez Kaminariego niespodzieanie ustały. Odwróciłaś się, żeby sprawdzić czy dalej był żywy.

Był. I patrzył się wprost na Ciebie stalowym spojrzeniem. Podniosłaś jedną brew nie do końca wiedząc o co mu chodzi. Wzruszyłaś jednak ramionami i sciągnęłaś z siebie swoją piżamę nie interesując się za bardzo tym, że kaczka dalej się gapi. Denki był zawsze dziwnym ptakiem. Może miał teraz jakieś wizje czy coś.

Już ubrana wyruszyłaś do kuchni żeby wreszcie coś zjeść. Otworzyłaś lodówkę i wyciagnęłaś wszystko co było Ci potrzebne do zrobienia sobie paru kanapek, następnie sięgnęłaś po chleb i...gdzie był chleb?

Otworzyłaś szafkę gdzie powinien się znajdować, ale zamiast Twoich trzydniowych bułek jedyne co spotkało Twoje oczy to parę żółtych piór i ziejąca pustka. Cholerna kaczka. Jak on w ogóle potrafił otwierać szafki???

Nie miałaś dziś na to siły naprawdę. Wykorzystywał do cna to, że byłaś dla niego miła. Był istną kwintesencją powiedzenia "daj palec, a weźmie całą rękę".

Dobra, trudno sie mówi. Zawsze mogłaś zjeść trochę sera z szynką, komu jest potrzebny chleb? Kupisz go sobie trochę więcej kiedy będziesz wracała do domu.

Właśnie!

Spojrzałaś na godzinę i momentalnie zorientowałaś się, że byłaś już spóźniona. Praktycznie wybiegłaś z kuchni by sięgnąć po swój płaszcz ale zanim mogłaś do niego dojść Twoja boska kaczka okazała się być szybsza.

Denki jakimś niesamowitym sposobem ściągnął artykuł odzieżowy z jego miejsca na wieszaku i jakby to była najlepsza na świecie zabawa zaczął z nim uciekać

-KAMINARI! -ruszyłaś w pogoń za kaczką, a właściwe za poruszającym się płaczem bo gdzieś w procesie ściągania go zdążył on całkowicie przykryć zwierzę. Jak ten ptak jeszcze na nic nie wpadł?

Byłaś już tak blisko pochwycenia swojego skradzionego ubrania, już tylko wyciągnięcie ręki od niego kiedy ostentacyjnie wpadłaś na swoją szafkę. Z głośnym stęknięciem opadłaś na ziemię jak szmaciana lalka. Wzniosłaś wzrok ku niebu pytając je dlaczego akurat Ciebie to wszystko spotyka.

Denki, chyba słysząc łomot który wywołało Twoje ciało postanowił najwyraźniej zlitować się nad Tobą bo wychylając się zza mebla, z którym przyszło Ci się zderzyć zobaczyłeś jak Twój płaszcz powoli zaczyna do Ciebie wracać...a przynajmniej wracał bo w pewnym momencie cały jego ruch zatrzymał się, natomiast forma kaczki do tej pory widoczna spod materiału zaczęła jakby się zwiększać i pęcznieć.

Zrobiłaś duże oczy nie do końca wiedząc co się dzieje. W pierwszym momencie pomyślałaś, że może po prostu rozkładał skrzydła, ale kiedy cokolwiek co tam było zrobiło się rozmiarów dwóch takich kaczek i ciągle nie przestawalo rosnąć wiedziałaś, że coś było nie tak.

Nagle jednak stało się coś czego kompletnie nie mogałaś się spodziewać. Spod kurtki nagle wysunęła się głowa. Całkiem ludzka, męska głowa, którą patrzyła na Ciebie dużymi oczami i z głupim uśmiechem.

Złapałaś się drewnianej szuflady potrzebując czegoś co udowodniłoby Ci, że to nie jest sen. Powoli podniosłaś się z ziemi, żeby podnieść swój płaszcz ale od razu opuściłaś go spowrotem jeszcze bardziej zszokowana.

-Haha cześć [Twoje Imię]! -nagle chłopak odezwał się wesoło i rezolutnie jakby nic się wcale nie stało. -Sory ze jestem goły, ale nigdy nie dałaś mi żadnych kaczych ubrań, więc to trochę twoja wina -uśmiechnął się i mrugnął do Ciebie po czym obrócił się na swój bok i strzelił pozę niczym model z jakiejś gazety. -Co nie znaczy że mi to przeszkadza. -mrugnął do Ciebie zalotnie za co w każdym innym przypadku pewnie dostałby z liścia, ale ty byłaś w tak głębokim szoku, że nawet mruganie wydawało się trudne.

-[Twoje Imię]? Halo? Tu ziemia. -odezwał się blondyn zauważając Twoją konsternacje. -Co jest? Nie podobam Ci się? Albo jestem tak porażająco piękny, że zaniemówiłaś. -przeczesał ręką swoje włosy co szczerze mówiąc nie wyszło mu zbyt pociągająco, ale nie wydawał się tym przejęty. No, albo po prostu myślał, że rzeczywiście jest teraz bardzo flirciarski.

Zamrugałaś parę razy przyglądając się jego czarnemu pasemku na głowie. Było dokładnie takie samo jak u...czyli to oznaczało że on jednak był....

Czy ty właśnie byłaś świadkiem tego jak Twoja kaczka zamienia się w człowieka?!

Zemdlałaś.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top