#25

Razem z Aaronem, ponownie w tym dniu przemierzałam te same ulice. Pamiętałam dokładnie drogę do klubu, obok którego przechodziliśmy z Christianem. Nie patrzyłam na nazwę, ale miałam jednak nadzieję, że właśnie o to miejsce chodziło Charlotte.

Co do Aarona, on nie jest do końca przekonany czy ma zamiar po tej stresującej akcji spotkać się z Chrisem. Ledwo co udało mi się go namówić by ze mną poszedł. 

- Ally ja ci tylko uświadamiam, że on tak szybko nie odpuści. - znów zaczął się niepokoić. - Tym bardziej jak zobaczy mnie na zewnątrz gdzie możliwe, że czyha policja...

- Już to mówiłeś. - wydęłam wargi i spojrzałam na niego z irytacją w oczach.

Wraz gdy odpowiedziałam chłopakowi, przystanęliśmy przed ogromnym budynkiem, z którego słychać było muzykę na kilometr. Czułam nawet jak ziemia się trzęsie pod stopami. To musi być ten klub.

Przypatrzyłam się wejściu do środka i ujrzałam tam blondynkę z przedłużanymi włosami i skąpym ubraniem. Zdecydowanie była to Charlotte. Tylko ona potrafi tak "cudownie" dopasować sobie ciuchy. 

Obserwowałam ją, ale kątem oka starałam się wypatrzeć bruneta. Mimo, że dziewczyna czekała już ponad 15 minut odkąd napisała, nadal stała rozpromieniona jakby właśnie miała dostać Nobla. 

Ona rzeczywiście jest mega tępa.

Blondyn jedynie rozglądał się dokoła i podobnie jak ja próbował znaleźć Chrisa, lecz pośród tak wielu ludzi nie okazało się to proste.

Postanowiliśmy wyjść z ukrycia i jak gdyby nigdy nic wejść w głąb wszystkich imprezowiczów tańczących na dworze. W końcu, to chyba najlepsza kryjówka. Znów zaczęłam rozglądać się wszędzie gdzie to możliwe. 

Nawet nie spoglądając na godzinę mogłam stwierdzić, że minęło już dobrych kilkanaście minut. Miałam zdecydowanie dosyć rozlanego alkoholu pod stopami, cuchnących wymiocin, a przede wszystkim wiecznie przepychających się ludzi. Najlepsze jednak jest to, że zgubiłam kurwa Charlotte. Raz się odwróciłam i już jej nie było. 

Zrezygnowana i wykończona poszukiwaniami, zaczęłam przepychać się w stronę ulicy, gdzie mogłabym w spokoju nabrać czystego powietrza do płuc.

- Aaron, wypatrzyłeś może kogoś?! - krzyknęłam, przy okazji próbując obejść obściskującą się parę. - Aaron!

Zniecierpliwiona odwróciłam się by spojrzeć na chłopaka, ale niestety go już nie było. 

- Super. Naprawdę super. Zajebiście po prostu. - marudziłam pod nosem, wychodząc na pustą jezdnię. 

Stałam jak taki kołek i wkurzona wpatrywałam się w tłum. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i miałam zamiar sobie pójść gdy w ostatniej chwili dwie osoby zwróciły na siebie moją uwagę.

- Aaron? Co on do cholery odwala?

Miałam wrażenie, że widzę go właśnie siedzącego na ławeczce i najzwyczajniej rozmawiającego z tą idiotką. 

Poddenerwowana zaistniałą sytuacją, podeszłam do nich i szturchnęłam chłopaka w ramię. 

- Co to ma być? - zapytałam go, nawet nie fatygując się by popatrzeć na osobę obok. - Miałeś pogodzić się z Chrisem, a nie marnować czas na... nią. - z trudem powstrzymałam się od obraźliwego komentarza.

- Co ty tutaj robisz? Nikt cię nie zapraszał! - wydarła się.

- Christian mnie zaprosił. - posłałam jej sztuczny uśmieszek i wróciłam do wypytywania Aarona. - Widziałeś go gdzieś?

- No tak. Powiedział, żebym poczekał tu z Charlotte, a on przyniesie coś do picia. - tłumaczył się. - Wołałem cię, ale chyba mnie nie usłyszałaś i poszłaś dalej.

- Ale on tak po prostu... - chciałam dokończyć, lecz musiała mi przerwać.

- To co usłyszałaś. Wyjaśnił ci dobrze, więc powinnaś zrozumieć. No chyba, że jesteś tak głupia, że nie rozumiesz słów. - dokończyła i sama zaśmiała się ze swojego żałosnego pocisku, natomiast ja tylko strzeliłam facepalma.

- Na przyszłość, pomyśl zanim coś powiesz... no chyba, że nie masz czym. - posłałam jej moje chłodne spojrzenie.

- Sama nie masz czym! - wstała. - Ja umiem przynajmniej ładnie wyglądać i nie chodzę w jakichś rzeczach z lumpeksu. 

- Ah, szkoda tylko, że nikt cię nie chce. - udałam zmartwioną.

- Ciebie też nikt nie chce. Chłopcy nawet cię nie dotkną. - wysyczała.

- Tak sądzisz? To jakim cudem mam chłopaka? - wiedziałam, że posuwam się za daleko, ale nie mogłam tego tak zwyczajnie odpuścić.

- Masz chłopaka? - spojrzała na mnie z niedowierzaniem.

- Żebyś wiedziała. Jest w tym klubie.

- Czekaj, ty chyba nie mówisz, że ty i Chris...

- Tak, tak właśnie mówię. A teraz idę go poszukać, pa. - wyminęłam ją i skierowałam się do klubu.

Gratulacje, Allison.

Już przy drzwiach myślałam, że mnie wysadzi. Muzyka grała tak mocno, że nie słyszałam swoich myśli. Pomimo to, spróbowałam to zignorować i otworzyłam drzwi za którymi od razu moje oczy zostały zaatakowane przez szary, nieprzyjemny dym wydostający się z wewnątrz. Jak dla ludzi, przebywanie tutaj może być rozrywką? 

Z piekącymi oczami podeszłam do widocznego, podświetlanego baru. To jedyna rzecz jaką widziałam, bo przez ten koszmarny dym wszystko było zamazane. 

- Coś podać? - przed sobą zobaczyłam młodego barmana, życzliwie uśmiechającego się w moją stronę.

- Nie, nie. - zaprzeczyłam. - Ale... czy widział może pan takiego niebieskookiego wysokiego bruneta? Podobno zamawiał przed chwilą jakieś drinki. - spytałam pełna nadziei.

Mężczyzna już planował mi odpowiedzieć, gdy nagle przerwał mu głos osoby za mną.

- Mnie szukasz? - niespodziewanie szepnął mi do ucha, na co automatycznie się wzdrygnęłam.

Westchnęłam z ulgą, że nareszcie go znalazłam, a właściwie on mnie. Chłopaki się pogodzą i znów wszystko będzie dobrze.

- Ttak, ciebie. - jednym ruchem odwróciłam się w jego stronę. - Gdzie byłeś przez ten cały czas? Rozglądałam się, ale nigdzie cię nie było.

- Między innymi uciekałem przed Charlotte. Pewnie dlatego mnie nie widziałaś. - wzruszył ramionami, a ja zaśmiałam się cicho. - A ty po co tu przyszłaś? Aż tak tęskniłaś? - uśmiechnął się zadziornie.

- Chciałbyś. - prychnęłam. - Po prostu mam dość tego, że pokłóciłeś się z Aaronem. A poza tym długo nie wracałeś i zastanawiałam się...

- Przyznaj po prostu, że tęskniłaś. - zmrużył oczy, a ja przewróciłam oczami.

- Jak chcesz. Niech ci będzie. - westchnęłam zrezygnowana, natomiast on wyszczerzył się głupio.

Dlaczego on to robi? Teraz zachowuje się jakby tych wcześniejszych kłótni, naszej i z blondynem, nie było, jest po prostu dziwnie miły. Jak na niego to naprawdę nadzwyczajne zjawisko.

Oboje w końcu stwierdziliśmy, że lepiej będzie już do "nich" wrócić. Zdecydowanie za długo już na nas czekają. Christian chwycił pierwsze lepsze napoje z alkoholem i razem ze mną skręcił do wyjścia z pomieszczenia. Byliśmy tuż przy drzwiach gdy nagle wstrząsnęło mną. Od razu zatrzymałam Chrisa, a on popatrzył na mnie zdezorientowany.

- Co jest?

- Bo wiesz, tak jakby zapomniałam ci o czymś powiedzieć. - zaczęłam nerwowo.

Brunet tylko uniósł brwi, tym samym zmuszając mnie do kontynuowania.

- Charlotte myśli, że my... no wiesz - próbowałam się wysłowić.

- Że my co? - domagał się odpowiedzi.

- No, że jesteśmy razem. - wyjaśniłam wreszcie i zażenowana sytuacją spuściłam głowę.

Chłopak jedynie pokręcił głową i bezgłośnie się zaśmiał.

- Spoko, nie przejmuj się. Ona zawsze wymyśla jakieś debilizmy. - rzucił obojętnie.

Chris ponownie pchnął drzwi, ale ja znów go zatrzymałam.

- Ugh, co znowu? - spytał zniecierpliwiony.

- Źle to zrozumiałeś. Ona sobie tego nie wymyśliła, tylko ja jej to powiedziałam. W sensie nie myśl, że na ciebie lecę czy coś, ja po prostu...

- Dobra, rozumiem. - przerwał mój monolog i już po raz któryś dzisiaj, parsknął śmiechem. - Z chęcią poudaję przed nią twojego chłopaka.








Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top