#24

Wytrzeszczyłam oczy i nabrałam dużo powietrza do płuc. Zamarłam na chwilę. Zaczęłam przypominać jak za każdym razem byłam po jego stronie i ufnie go broniłam, przed wszystkimi nieprzyjemnymi cechami jakimi go opisywali. Teraz już nie jestem pewna czy robiłam dobrze.

Christian z pewnością zauważył moje niedowierzanie, ale nie zareagował. Tylko kątem oka zobaczyłam jak przygryza dolną wargę.

- Ale ja byłam pewna, że ty... ty... - nie mogłam wydusić z siebie słowa.

- Mówiłem ci, że nic nie zrozumiesz. - pokręcił głową ze zrezygnowaniem i wstał by odejść, ale ja natychmiast zatrzymałam go łapiąc go za ramię.

- Ale ja wszystko rozumiem. - przyznałam. - A przynajmniej się staram.

Wzruszył ramionami.

- Tylko powiedz mi. - nerwowo przygryzłam wargę. - Zabiłeś go? - spytałam prosto.

To pytanie od pierwszego usłyszenia o Andrew, nasuwało mi się na język. Wiedziałam, że to bardzo możliwe, dlatego przygotowywałam się na najgorsze. Byłam stuprocentowo pewna, że byłby zdolny do takiego czynu.

Brunet odwrócił się do mnie i popatrzył niezrozumiałym wzrokiem. Był zdziwiony.

- Co? Nie zabiłem go. 

Jak to? 

Jeśli to prawda to ja już rzeczywiście nic nie ogarniam. A może on po prostu boi się do tego przyznać? Boi się, że wygadam?

- Sam mi przed chwilą tłumaczyłeś, więc nie musisz kłamać, naprawdę. Rozumiem cię.

- Ale ja go nie zabiłem, czaisz? - odpowiedział szybko, ciągle mierząc mnie niezrozumiałym wzrokiem.

Nigdy nie byłam bardziej zagubiona. W krótkim czasie podsumowałam wszystko i ewidentnie wychodziło na to, że Christian kłamie. Jak widać dobrze udawał. Nie wiem czemu nadal nie wypowiada mi prawdy, gdy ja już wiem, że zawinił. Może i lubię trochę poplotkować, ale jeśli ktoś mówi, żebym nie wydała sekretu, zawsze trzymam buzię na kłódkę. 

- Chris, przestań się w końcu oszukiwać! Ja wiem, że to dla ciebie trudne, ale nie myślisz, że czas już komuś to powiedzieć? - rzuciłam.

Chłopak zacisnął pięści.

- Ally, co jest do cholery z tobą nie tak? Tłumaczę ci kurwa, że nie zabiłem to nie zabiłem! Nie wierzysz mi czy co?! - wykrzyknął zdenerwowany. - Chyba sam lepiej wiem co zrobiłem, a czego nie.

- Ale ja... ja już nie wiem co myśleć. - ściszyłam głos. 

- Skąd ci się wzięło, że to w ogóle zrobiłem? - zmarszczył brwi, przyglądając się mi z uwagą.

- Nie... nieważne. - uciekałam od tematu. - Po prostu...

- Ally, przestań udawać. Chcę wiedzieć. Ktoś ci coś o tym wspominał? - pytał dalej.

- Wkurzysz się, jak ci powiem.

- Możliwe, ale to nie zmienia faktu, że mam zamiar się dowiedzieć kto ci to naopowiadał. - wciąż nie dawał za wygraną.

- Ugh, dobra. -  rzuciłam zakłopotana. - Tego dnia kiedy ty i Aaron uciekliście, policjantka szukała świadków. Zgłosiliśmy się Ben i ja. - zauważyłam grymas na jego twarzy gdy usłyszał to imię. - W każdym razie, w między czasie gdy policjantka na chwilę od nas odeszła, Ben zaczął mi mówić, że jesteś mordercą i tak dalej. - specjalnie skróciłam tę historię, bo widziałam jak Christian co raz bardziej staje się wściekły. Ścisnął swoje dłonie i zacisnął wargi.

- Czyli mam rozumieć, że ty nadal mu wierzysz? Fajnie. - W jego głosie słychać było pewną irytację. - A wiesz co jest najlepsze? Myślałem, że przynajmniej ty mi kurwa uwierzysz. - parsknął sztucznym śmiechem i ponownie zaczął ode mnie odchodzić.

- Ale ja ci wierzę! Tylko...

- Tylko co? - przerwał mi. - Naprawdę nie musisz się mi spowiadać. Mam to w dupie. 

- Czy my zawsze musimy zakończyć kłótnią? - powiedziałam do siebie, ale na tyle głośno, że on na pewno mnie usłyszał.

- Na to wychodzi. - uśmiechnął się krzywo.

***

Siedziałam z Aaronem przy stole i ze spokojem popijałam sok pomarańczowy. Minęły gdzieś trzy godziny od spotkania z Chrisem, ale on chyba nie miał zamiaru wrócić dzisiaj z powrotem. Przez ten czas przynajmniej dowiedziałam się mniej więcej dlaczego zareagował tak niespodziewanie. Oczywiście nie do końca. Niektórych spraw nadal nie ogarniałam, ale teraz rozumiem dlaczego, aż tak się wtedy na mnie zdenerwował. Nikt nie wierzył Christianowi. Każda osoba, której próbował wyjaśnić, że tego nie zrobił, najzwyczajniej przewróciła oczami jakby wiedziała lepiej. Nie powiem, że nie zachowałam się podobnie, bo rzeczywiście zrobiłam tak. Gdy wróci, zdecydowanie muszę go przeprosić.

Z tego co usłyszałam od blondyna, oni pokłócili się o inną sprawę. Podobno policja przypadkiem wypatrzyła Aarona na ulicy, a mimo tego, że nie zareagowała, chłopaki robią z tego wielką aferę. 

Trochę to niezrozumiałe. Christian był cholernie zły na Aarona, a teraz sam przebywa na zewnątrz przez całe trzy godziny i pewnie beztrosko się bawi. Tym razem jeśli go zobaczą to już nie będzie wina żadnego z nas, tylko jego samego.

Na jego miejscu, ja bym po prostu spróbowała wytłumaczyć policji, że nie jestem winna. I tyle. Ale jak on woli się z nimi cackać, to proszę bardzo.

- Co w takich sytuacjach zazwyczaj robisz? - skierowałam pytanie do siedzącego obok mnie chłopaka. - Idziesz z nim porozmawiać czy raczej masz to w dupie?

Widać było, że Aaron nie był skory do gadania w tym momencie. Siedział przygaszony i zamyślony, ani trochę nie ogarniając co dzieje się wokół niego. 

- Hej! - pomachałam mu przed oczami. - Odpowiesz mi?

- Wcześniej nie było nigdy takich akcji. Zazwyczaj kiedy kończyliśmy na siebie wrzeszczeć, po prostu wszystko wracało do normy. 

- To... tak zwyczajnie na niego poczekasz?

- A co mam zrobić? - spytał retorycznie. - Chyba jestem na to zdany. - wstał od stołu i wszedł do salonu.

Dolałam sobie soku i znów w spokoju przysiadłam przy stole. Zamyśliłam się chwilę i dokładnie przeanalizowałam te informacje, które w niedawnym czasie mi przekazano. Starałam się wywnioskować z tego jeszcze więcej gdy nagle rozproszył mnie dzwonek telefonu Collinsa. Jak widać zapomniał go wziąć ze sobą, dlatego jest gorzej niż myślałam. Z jednej strony może się wrócić po telefon i wtedy Aaron zdążyłby się jakoś z nim dogadać, ale z drugiej strony jednak jestem prawie pewna, że tak nie będzie, a do tego nie możemy do niego zadzwonić, by przynajmniej zapytać, gdzie teraz przebywa.

Zaciekawiona wzięłam telefon do ręki i przypatrzyłam się nazwie widniejącej na górze ekranu. 

Charlotte.

Co ta ciota jeszcze chce? 

Kliknęłam na czerwone kółko, tym samym przerywając połączenie. Chris ma o wiele ważniejsze zajęcia niż spotykanie się z tą blondyną, która jedyne co potrafi to truć innym dupę. 

Niestety nie na dzwonieniu się zakończyło. Po niecałych kilku sekundach, do Christiana wysłana została również wiadomość.

Charlotte: Czekam na ciebie przed klubem. Przyjdź szybko :D

Zmarszczyłam brwi i mocniej zacisnęłam dłoń na telefonie. Szczerze myślałam, że lepiej zaplanuje sobie czas wolny, bo według mnie spotkanie z Charlotte to chwile najgorsze z najgorszych. Myślałam, że dla niego też.

Natomiast odnalazłam jedną zaletę tej wiadomości. Wiem gdzie chłopak pojawi się w najbliższym czasie, a to oznacza, że Aaron będzie mógł z nim porozmawiać. Nie ma na co czekać.

Chociaż szczerze marzyłam by nie spotkać tej suki przynajmniej teraz.






Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top