#19

Ta piosenka bardzo pomogła mi pisać ten rozdział♥

Miłego czytania :*

Zdezorientowana spojrzałam na moje ręce trzymające mój utęskniony telefon. Chciałam cieszyć się z odzyskania cennej rzeczy, ale nie mogłam. Dość trudno jest być szczęśliwym gdy przed chwilą ktoś z imieniem, którego nie powtórzę, zniszczył resztki mego dobrego humoru.

,, ...nie jesteś tu do niczego potrzebna..."

Odpychając od siebie wcześniejsze nieprzyjemne wydarzenia zajęłam się swoim telefonem. Był zbity w każdym możliwym miejscu i nie wyglądał zachęcająco.

Odłożyłam urządzenie na stolik i spróbowałam skupić się na wszystkim odbiegającym od chłopaka. Tylko problem rodził się w tym, że nie dało się o nim nie myśleć. Za każdym razem staram się odkryć w jaki sposób tak szybko zmienia nastawienie. Na początku zachowywał się zupełnie jak nie on. Był zabawny, miły i można powiedzieć, że był do wytrzymania i dlatego nawet go... polubiłam. Natomiast teraz znów niespodziewanie staje się bezuczuciowym dupkiem i jak widać nie robi mu to większej różnicy.

Wzdychając zabrałam swój tyłek z łóżka i postanowiłam trochę się ogarnąć, bo chciałabym przypomnieć, że nadal wyglądam jakbym była strachem na wróble lub gorzej.

***

Po długim, gorącym prysznicu i pierdołach potrzebnych by inni ludzie przede mną nie uciekali, chwyciłam mojego laptopa. Bezsensownie przeglądałam różne portale chcąc cokolwiek nadrobić.

Natrafiłam na same różne głupie zdjęcia i filmiki, których włączać i tak mi się nie chciało. Powoli chciałam szykować się do spania, gdy nagle w pokoju rozległa się od dawna znana mi melodia. Trochę zaskoczyło mnie, że ten telefon jeszcze działa, ale ostatecznie odebrałam.

- Tak? - spytałam przyjaźnie.

- Bleecker Street 19. Masz być za dosłownie sekundę, rozumiesz?

To zdanie mnie trochę zdezorientowało.

- Ale kto mówi? Halo?

Rozłączył się.

Chwilę siedziałam wgapiona w jeden punkt, ale po chwili postanowiłam jednak się tam wybrać. Nie wiem co mnie tam czeka i raczej wolałabym na razie nie wiedzieć.

Biorąc głęboki oddech otworzyłam szafę i wyjęłam z niej potrzebne mi ubrania. Wsunęłam na siebie czarne jeansy i zwyczajną bluzkę po czym wzięłam w ręce moją bluzę i zbiegłam po schodach na dół gdzie od razu ubrałam buty.

Na zewnątrz panował nieprzyjemny chłód, a od czasu do czasu zawiał dosyć mocniejszy wiatr. Mimo, że nienawidziłam takiej pogody szłam w stronę wyznaczonego miejsca. Nie było to tak daleko, gdyż po chwili obok zauważyłam tabliczkę z nazwą ulicy.

Pełna ciekawości, ale niestety w mroku poszukiwałam wspominanego numerka na okolicznych budynkach. W pewnym momencie z dalszymi krokami zaczęłam słyszeć muzykę. Dochodziła z lewej strony ślepego zaułku. Co raz bardziej przerażało mnie co mogło się tam wydarzyć, ale posłusznie skierowałam się prosto do tamtego domu.

Przystanęłam przed budynkiem i patrzyłam na niego z niedowierzaniem.

Dom był wielkości nie do opisania. Z tego co można było wywnioskować, trwała tam impreza w najlepsze. Wszędzie była ogromna ilość ludzi porozstawionych w każdym najmniejszym kącie. W tle słychać jakąś piosenkę Katy Perry, a wszyscy zgodnie poruszają się równo z jej rytmem.

Prawie niewidocznie wkroczyłam do środka. Unosił się tu niemiły intensywny zapach alkoholu wymieszanego z potem. Przez niecałą minutę stałam gapiąc się na schlanych ludzi.

Nagle zza tłumu wyłonił się pewien nieznajomy mi chłopak. Widocznie za kimś się rozglądał, aż po chwili jego wzrok zatrzymał się na mnie. Zmarszczył brwi i podszedł bliżej.

- Jesteś Allison? - zapytał łagodnie.

- Em... tak. - odpowiedziałam niepewnie. - A ty to kto? - uniosłam brwi.

- Długo by opowiadać. - machnął ręką lekceważąco. - Teraz lepiej się skupić na Andrew. Karetka już po niego jedzie.

Kto to do cholery?

- To dobrze...? - odparłam udając, że wszystko wiem.

- Chyba nie rozumiesz powagi sytuacji. - fuknął. - Jeśli przyjedzie, Christian zostanie aresztowany. - ściszył głos.

Wytrzeszczyłam automatycznie oczy, a moje usta utworzyły wielką literę "o". Na początku nie dochodziła do mnie ta informacja w całości, ale po chwili zrozumiałam, że to nie byle co.

- Ale... ale czemu? - wydukałam. - Co to ma znaczyć? - krztusiłam się na samą tę myśl.

Nie doczekałam się odpowiedzi, bo szatyn pociągnął mnie w stronę schodów. Starałam się zachować spokój i spróbować opanować nierówny oddech. Oczywiście, nic to nie dało. Nawet jeśli nie byłam wplątana w tą sprawę, stresowałam się jakbym przed chwilą kogoś zamordowała.

- Wymyślcie coś, ja sprawdzę co tam się dzieje. - wskazał na ogród przez okno, natomiast ja jedynie zdezorientowana kiwnęłam głową.

Moją głowę zasypywało pełno pytań.

Po tych słowach chłopak z powrotem skierował się na dół, a ja zostałam przed drewnianymi drzwiami obmalowanymi grafitti. Trochę podejrzanie.

Wolnymi ruchami nacisnęłam na klamkę i ledwo słyszalnie weszłam do pokoju. Wewnątrz panowała straszna ciemność, a włącznika nigdzie nie mogłam zauważyć. Z ekstremalnie bijącym sercem podeszłam do łóżka kilka razy potykając się nawet o własne nogi.

- Jest tu ktoś? - zawołałam nieśmiało.

Tuż po tym usłyszałam czyjeś przełknięcie śliny.

- Nie powinno cię tu być. - od razu rozpoznałam do kogo należało to zdanie.

- Ty nie powinieneś iść do więzienia.

- Nie twoja sprawa, Allison.

- Ale mogę pomóc.

- Nie możesz.

- Mogę.

- Nie.

- Tak.

- Nie wkurwiaj mnie i idź sobie do cholery. - podniósł głos.

Zmrużyłam oczy i zacisnęłam wargi.

- Okej. Pójdę. - syknęłam. - Gnij sobie w tym więzieniu. Zachowujesz się jak skończony dupek, ale jak się domyślam, to również masz gdzieś. - wypowiedziałam na jednym wydechu.

Chwyciłam klamkę i nacisnęłam na nią. Przystanęłam jeszcze na sekundę.

- Ally?

- Co? - zapytałam sucho.

Nabrał powietrza i wypuścił je wolno.

- Przepraszam.

***

Siedział z rękami założonymi na karku i milczał. Oddychał głęboko i spokojnie chociaż sytuacja nie wydawała się być błachostką. Próbowałam wycisnąć od niego cokolwiek, ale stawiał się. Nie chciał mi powiedzieć i miałam wrażenie, że szybko tego nie zrobi.

W tej niezręcznej ciszy pomieszanej z hałasem z dołu usłyszałam niepokojące dźwięki. Dźwięki syreny.

Jak na zawołanie spojrzeliśmy na siebie i pozostaliśmy w tej pozycji w bezruchu. W jego oczach widziałam pustkę. Żadnego strachu, złości, stresu. Po prostu nic. Ale czego ja się spodziewałam?

- Już są! - do pokoju jak strzała wparował wcześniej poznany szatyn. - Wiecie co robić?! - wysapał spanikowany.

- Tak. - odpowiedział brunet z westchnieniem.

- A ty piękna? - zwrócił się do mnie z uśmiechem.

- Wszystko wiem. - odparłam również lekko unosząc kąciki ust.

Chris na początku nie zareagował, ale po chwili zgromił chłopaka wzrokiem wysyłając mu groźnie spojrzenie. Ten tylko wzruszył ramionami.

Gdy syreny stały się nieco głośniejsze, każdy od razu powrócił do tamtejszego stanu. Stres.

Przygryzłam wargę i ostatni raz popatrzyłam w stronę bruneta na co on zwrócił uwagę. Patrzył na mnie z ukosa, jakby właśnie zadawał mi pytanie. Niestety nie znałam jego języka i nie wywnioskowałam o co chodzi.

Szatyn tylko nas pospieszył i zniknął za ciemną ścianą. Zostaliśmy sami.

- Boję się. - wyznałam czując na sobie nieprzyjemne ciarki. - Naprawdę się boję.

- Nie masz czego, Allison. - wrócił wzrokiem na ścianę przed sobą. - Nic ci nie będzie.

- Ale... nie martwię się tylko o mnie, Chris.

Na te słowa chłopak zrobił zdziwiony wyraz twarzy, ale natychmiast otrząsnął się i powiedział:

- Będzie dobrze. Na pewno.

Pozostawiając mnie w szarym pomieszczeniu, wybiegł na korytarz.

♥♥♥

Rozdziały postanowiłam nieco skrócić. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko :) Oczywiście wtedy postaram się dodawać częściej.

Dalsze losy Ally i Chrisa tylko tutaj, dlatego co będę przedłużać.

Do następnego :**

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top