#02
Przybliżył się wolno nadal jednak utrzymując tę umiarkowaną przestrzeń i wpatrywał mi się w oczy. Jego mocno niebieskie tęczówki wyglądały nieziemsko.
- Wytłumaczysz mi dlaczego oni cię pobili? - znów poruszyłam temat, którego na pewno nie odpuszczę tak łatwo.
Całą twarz miał w siniakach, a na łuku brwiowym i na poliku znajdowały się lekkie przecięcia.
Westchnął głośno, najwyraźniej nie chcąc o tym rozmawiać.
- Po co mam ci o tym mówić, jak jutro nie będziesz nawet kojarzyła, że coś takiego miało miejsce? - uniósł brwi.
- A skąd wiesz? Może będę. - ułożyłam dłonie na biodrach.
Zmrużył powieki, zastanawiając się nad czymś.
- Jesteś pijana. Wracałaś teraz z imprezy? - zapytał.
- Mhm. Taksówka nie chciała przyjechać, więc poszłam pieszo.
- Wiesz, że to niebezpieczne, prawda? Mogło ci się coś stać. - powiedział lekko zirytowany.
- Nie widzisz, że wszystko jest dobrze? Nikt mnie nie napadł, jesteś tu tylko ty.
- Właśnie to mogło ci się stać. - ściszył głos. - Musisz bardziej na siebie uważać. - dodał.
- Ale... ty mi nic nie zrobisz, prawda? - spytałam zaniepokojona jego odpowiedzią.
Zaśmiał się.
- Nie mógłbym. - przyznał, a mi ulżyło. - Ale naprawdę następnym razem uważaj na siebie, albo najlepiej, żeby następnego razu nie było.
Trwała między nami niezręczna cisza. Brunet patrzył na mnie jakby coś go martwiło. O co wszystkim chodzi? Raz napiłam się alkoholu i już traktują mnie jak dziecko. Co jest ze mną nie tak?
- Em... spotkamy się jeszcze kiedyś? - przybrałam wyczekujący wyraz twarzy.
Czekałam chwilę na odpowiedź.
- Myślę, że wiele razy będziemy mieli okazję, ale ty raczej mnie nie zapamiętasz. - rzekł tak cicho, jakby mówił do siebie samego.
- Zapamiętam. Muszę zapamiętać. A ty zapamiętaj mnie, dobrze?
Uśmiechnął się lekko.
- Trudno byłoby zapomnieć. - na te słowa uśmiechnęłam się.
Miło się z nim rozmawiało. Jakby wydarzenia przed chwilą nie miały nigdy miejsca. Jego charakteru jeszcze do końca nie poznałam, ale wygląd mogłam opisać z łatwością. Brązowe, w tym momencie nieco roztrzepane włosy, głębokie niebieskie oczy i idealnie prosta twarz.
- Mogę znać twoje imię? - zapytał.
- Allison, ale mów do mnie Ally. - stwierdziłam. - A ty? Jak się nazywasz?
- Christian.
- Christian. - powtórzyłam cicho. - Mogę mówić Chris?
- Jasne. - zaśmiał się. - Uważam, że powinnaś już wracać. Odprowadzę cię. - złapał moją rękę, przez co przeszedł mnie dreszcz.
Równym krokiem szliśmy wzdłuż głównej alei. Chłopak nadal rozglądał się we wszystkich kierunkach. Coś sprawdzał.
- Gdzie mieszkasz?
- Nie wiem czy kojarzysz. Fifth Avenue 7.
- Okej. - odpowiedział pośpiesznie jakby mu się gdzieś spieszyło.
Myślałam, że będzie trudniej. Nigdy nie widziałam go w tej okolicy, więc myślałam, że jej nie zna. Do tego ułatwił mi powrót do domu, bo sama szybko bym nie dotarła.
Po kilkunastu minutach chodzenia w tym labiryncie, znaleźliśmy się przed moim białym domem. Nie chciałam tam wracać. Wolałam zostać z Chrisem.
- Wejdziesz na chwilkę? - szepnęłam.
Pokręcił rozbawiony głową.
- Nie za wcześnie? Znamy się niecałe półgodziny. - oświadczył spoglądając na swój czarny zegarek.
Wzruszyłam ramionami i niepewnie wtuliłam się w jego tors. Nie odepchnął mnie. Na początku zdziwił się trochę, lecz później sam oddał uścisk.
Stanęłam na pierwszym schodku i odprowadzałam niebieskookiego wzrokiem, do momentu, aż był niewidoczny.
Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi od domu. W środku panowała grobowa cisza. Zdjęłam czarne koturny i po schodach udałam się do mojego skromnego pokoju. Nie fatygowałam się, żeby wziąć prysznic, tylko od razu zrzuciłam ciasne ciuchy i przebrałam się w wygodną piżamę. Po pięciu minutach zanurzyłam się w ciepłym łóżeczku i zamknęłam oczy pragnąc jedynie snu.
***
Hałas pukania do drzwi rozległ się w całym pomieszczeniu. Co oni do cholery chcą?
Zakryłam poduszką moje biedne uszy. Wszystko mnie rozdrażniało, a głowa pulsowała jakby miała za chwilę odpaść. Kac.
- Co?! - krzyknęłam najgłośniej jak mogłam.
Do środka wparował mój starszy brat, Ashton. Ma blond włosy i ciemne oczy takie same jak ja. Niektórzy sądzą, że nie wyglądamy jak rodzeństwo przez kolor włosów, ale niestety nim jesteśmy.
- Masz hajs? - zapytał już sięgając po moją skarbonkę.
- Mów ciszej. Nie dam ci pieniędzy, bo masz u mnie wielki dług, którego jeszcze nie spłaciłeś. - mówiłam w poduszkę, bo nie chciałam, żeby światło raziło mnie w oczy.
- No weź. Oddam ci przecież. - błagał.
- Potrzebne ci na browary? Jeśli tak to won.
- Nie. Obiecuję, że nie jest to na browary.
- Czyli fajki. - wydęłam wargi odwracając się w jego stronę.
Czemu dzisiaj tak słońce daje?
- Kurde, zlituj się siostrzyczko.
- Boże. - powiedziałam do siebie. - Weź sobie dziesięć dolarów. - westchnęłam.
- Dzięki. Jesteś wielka. - powiedział na odchodne.
Wiem żulu.
Super, teraz nie dam rady zasnąć jeszcze raz. Kiedyś się zemszczę, ma to jak w banku.
Powoli wstałam, ziewnęłam i przeciągnęłam się. Nałożyłam mięciutkie kapcie i zeszłam na dół. Szklanka wody i tabletka przeciwbólowa powinny załatwić sprawę.
Na blacie ktoś zostawił kartkę. Popijając wodę przeczytałam uważnie treść.
Kochanie,
Razem z tatą wyjechaliśmy w sprawach służbowych. Nie było was w nocy, więc nie mogliśmy was poinformować o wyjeździe. Wrócimy dokładnie za tydzień.
Kocham mama ♡
Dziękuję, Boże. Nie będzie tłumaczeń, narzekań i rozkazów przez calutki tydzień. Odwróciłam kartkę i ujrzałam mały dopisek.
Allison, proszę wyrzuć śmieci.
Całe szczęście wyparowało.
Wzięłam obok leżący długopis i zmieniłam z Allison na Ashton. Podoba mi się, że na oko mamy podobne imiona. Można to wykorzystywać w różne sposoby, a o to był jeden z nich.
Położyłam wiadomość na pierwotnym miejscu i wróciłam do mojego królestwa.
Tabletka zaczynała działać, bo ból głowy powoli ustępował.
Rzuciłam się na pufę i wzięłam mój telefon. Miałam mnóstwo zdjęć z wczorajszej imprezy.
Ciekawe, czy znowu zrobiłam coś głupiego...
Na wcześniejszej imprezie u Scotta prawie pocałowałam Mike'a. Eh...
Ja i Mike jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Nigdy nie poczułabym do niego czegoś więcej.
Odblokowałam go i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to był sms od nieznanego numeru.
Nieznany: Pamiętasz mnie, Ally?
----------
Hej!
Rozdział nie za ciekawy, ale jest. Następny, postaram się, żeby był lepszy.
Do następnego! :)
MayBay00
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top