XXV


EPILOG

Cat

Jeszcze dziś odczuwałam skutki naszego weekendowego szaleństwa z alkoholem, po którym dwa następne dni spędziłyśmy w łóżku nie mając siły na cokolwiek innego. Całe szczęście Vi zniosła przeboje z alkoholem dużo lepiej ode mnie, więc jakoś udało nam się to przeżyć. Dzisiaj w pracy od rana miałam mnóstwo pracy, wolne które osobiście sobie przedłużyłam nie było dobrym pomysłem, dlatego też na moim biurku pojawiła się całkiem spora sterta dokumentów do podpisania. Wchodząc do pracy, marzyłam by móc już skończyć i wrócić do domu, gdzie czekała na mnie dziewczyna.

Od samego początku tygodnia, pracowałam nad dokumentami związanymi z operacją, która mogła przywrócić porządek w dolnym mieście. Wszystko co prawda odbywało się pod czujnym okiem Vi, która chciała w tym mieć swój wkład, aby jakoś odpokutować swoje dotychczasowe występki.

- Już Ci lepiej? – Zapytał Mohan przekraczając próg mojego gabinetu.

- Nie wiem do czego pijesz. – Rzuciłam mając nadzieje, że nie będzie drążył tematu.

- Oj no nie daj się prosić Cat! Dawno nie widziałem Cię takiej sponiewieranej, ciężki weekend, tak? – Dodał z jeszcze szerszym uśmiechem na ustach.

- Tu mnie masz kolego, na ten moment postanowiłam rozstać się z długoletnim przyjacielem, którego nazywam wódka. – Odpowiedziałam z lekkim grymasem na twarzy, na samą myśl o tej zdradzieckiej cieczy.

- Oj przestań, musisz się po prostu przyzwyczaić! – Dodał, siadając naprzeciwko.

- Mogę zapytać w jakiej sprawie do mnie przychodzisz? – Odsunęłam od siebie kupkę podpisanych już dokumentów, koncentrując się na nim.

- Bo wiesz, od pewnego czasu pracuje z nami pewna różowowłosa dama, której bardzo ciężko jest się odnaleźć w wykonywanych obowiązkach biurowych. Wobec tego wpadłem na pomysł, by zmienić jej przydział na kryminalnych. – Powiedział praktycznie na jednym wydechu.

- Potrzebujesz do tego zgody przełożonego kryminalnych, jak i mojej zgody. – Wstałam z miejsca.

- Dlatego przychodzę do Ciebie bezpośrednio. – Zaczął.

- Nie dostanę zgody od przełożonego kryminalnych. – Dodał, drapiąc się po głowie.

- Porozmawiam z nim. – Powiedziałam krótko.

- Jesteś najlepsza! – Odpowiedział, kierując się do drzwi.

- Jeszcze jedno, dlaczego Ty z tym do mnie przychodzisz, a nie sama zainteresowana? – Zapytałam nie mogąc powstrzymać ciekawości.

- Wiesz jak to jest, Vi nie może się wychylać i biegać do Ciebie za każdym razem jak coś jej nie pasuje, bo ludzie się połapią, że ją faworyzujesz. Z drugiej strony ona naprawdę się stara, ale papierki to nie jej brożka. – Odpowiedział stojąc przy drzwiach.

- Możesz wrócić do siebie. – Odparłam siadając ponownie na fotelu.

Do końca dnia, w głowie miałam słowa przyjaciela dotyczące Vi, która rzeczywiście starała się dopasować i nie sprawiała żadnych problemów. Dziewczyna naprawdę chciała pokazać, że jest godna pracy, którą jej zaproponowałam, nawet jeżeli nienawidziła przeglądania papierków. Nim wyszłam z pracy, było już grubo po 19, więc mogłam tylko po cichu liczyć, że Vi poczekała na mnie z kolacją.

- Jestem! – Przekroczyłam próg mieszkania, które już od jakiegoś czasu dzielę z różowowłosą.

- Jestem w kuchni. – Odparła spokojnie, kiedy ja zdejmowałam buty.

Na stole znajdowały się dwa nakrycia, włącznie z lampkami na wino, na które nadal nie miałam ochoty.

- Usiądź, zaraz będzie gotowe. – Dodała z lekkim uśmiechem.

- Co zamówiłaś tym razem? – Rzuciłam z uśmiechem na ustach.

- Oj no weź, ja tu się staram, a Ty nie potrafisz przymrużyć oka, na kupione jedzenie.. – Odpowiedziała oburzona.

Objęłam ją delikatnie od tyłu przytulając ją do siebie.

- Tęskniłam. – Wyszeptałam jej do ucha.

Vi nie odpowiedziała, za to dostrzegłam lekkie rumieńce na jej policzkach.

Po zjedzeniu przepysznego ryżu z mięsnymi dodatkami, postanowiłyśmy zostać przy stole jeszcze chwilę dłużej.

- Czy czegokolwiek żałujesz? – Odezwałam się pierwsza.

- Chyba tylko tego, że nie poznałam Cię wcześniej. – Odpowiedziała patrząc mi prosto w oczy, przez co tym razem u mnie pojawił się lekki rumieniec.

- W pracy wszystko w porządku? – Zadałam kolejne pytanie, czekając na reakcję dziewczyny.

- Owszem, skąd to pytanie? – Jej spojrzenie tym razem nie było skierowane na mnie.

- Rozmawiałam dzisiaj z Mohanem. – Zaczęłam.

- W jakiej sprawie? – Dopytała Vi.

- Zarekomendował twój transfer do innego wydziału. – Odparłam krótko.

- Co? Dlaczego? – Zapytała wyraźnie zdziwiona.

- Jego zdaniem nie nadajesz się do papierkowej roboty, więc chciał byś pracowała dla kryminalnych, na ulicach przy poważniejszych sprawach. – Dodałam spokojnym tonem.

- Ale, że mnie? Że mnie polecił do takiej pracy?! – Dziewczynie ciężko było uwierzyć.

- Tak właśnie było, był u mnie osobiście, abym mogła do tego dopuścić. – Powiedziałam spoglądając na zaskoczoną Vi.

- Wobec tego chciałam tylko zapytać czy taki rodzaj pracy będzie Ci odpowiadał? – Raz jeszcze spojrzałam na siedzącą naprzeciwko Vi.

Dziewczyna milczała, jakby nie wiedziała co ma mi odpowiedzieć. Może Mohan jednak się mylił i dziewczyna lubi swoje aktualne obowiązki?

Nim zdążyłam cokolwiek dopowiedzieć, poczułam jej ciężar na sobie. Vi przytuliła mnie mocno, tak jakbym miała zaraz zniknąć.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałam się wyrwać z tego biura! – Powiedziała niemal krzycząc mi to wprost do ucha.

- Zaczynasz od poniedziałku, tym razem podpiszesz już kompletną umowę, bez okresów próbnych. – Odpowiedziałam nie mogąc powstrzymać uśmiechu, który pojawił się na moich ustach.

- Jeszcze jedno, jeżeli nie będzie Ci odpowiadało cokolwiek, powtarzam cokolwiek to idź z tym do mnie albo do Mohana, spróbuję to w bezkonfliktowy sposób rozwiązać, tak byś czuła się komfortowo. – Dodałam przytulając ją do siebie.

Pozostałą część wieczoru spędziłyśmy w salonie oglądając jakąś durną komedię romantyczną przykryte kocem. Już nawet nie przeszkadzał mi dotyk ze strony różowowłosej wybuchowej dziewczyny, która leżała wtulając się we mnie.

Zmiana przydziału wyszła Vi na dobre, powiedziałabym nawet, że dziewczyna odżyła dołączając do kryminalnych jakoby odnalazła swoje powołanie, działając w terenie, a nie sprzed biurka. Mohan zdecydował się w końcu na wyznanie, które tak wiele go kosztowało przedstawiając nam swojego chłopaka na przyjęciu urodzinowym, które przygotowałyśmy razem z Vi. Sprawa związana z odzyskaniem dolnego miasta, wciąż była w toku, prowadzona głównie przez Vi, która dostała swoją pierwszą dużą sprawę dzięki której mogła się wykazać. Mój uporczywy były, w końcu dał sobie spokój, po tym jak publicznie dałam mu do zrozumienia że to koniec naszego związku jak i naszej znajomości. Od momentu pojawienia się w moim życiu różowowłosej dziewczyny wiele rzeczy uległo zmianie, teraz mając za sobą cały ten bagaż wspomnień i doświadczeń mogę powiedzieć, że wyszło nam to wszystko na dobre.

„Nie czekajcie na swoją okazję, bierzcie ją jak tylko znajdzie się ona w waszym zasięgu!"


Wiem, że większość z was nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Na ten moment jest to koniec części pierwszej tego opowiadania. Istnieje wysokie prawdopodobieństwo, iż pojawi się część druga, nad którą nie będę pracować już sama. Dziękuję wszystkim, którzy poświęcili swój czas i nerwy na czytanie tego opowiadania, które i tak przerosło moje oczekiwania! ;)

Stay tuned! 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top