XIV


Vi

Obudziłam się pierwsza nadal trzymając w objęciach ciągle pogrążoną we śnie Caitlyn. Za oknem było jeszcze ciemno, a do środka wpadały jedynie promienie lamp ulicznych, które nawet o tej porze były aktywne. Spojrzałam na śpiącą dziewczynę, wyglądała niesamowicie kusząco, leżąc tuż obok w krótkich spodenkach i trochę podwiniętej kusej koszulce, która w tym momencie była z nieznanych przyczyn podwinięta tak, iż odsłaniała ona jej brzuch. Nie mogłam się powstrzymać i moja wolna dłoń momentalnie powędrowała na odsłoniętą część ciała. Zaczęłam ją delikatnie gładzić, kreśląc niewidzialne kółka. Cat poruszyła się niespokojnie, jednakże nie obudziła się. Korzystając z chwili przysunęłam się do niej jeszcze bliżej, a moje usta zawitały na jej również odsłoniętym karku. Zaczęłam składać na nim delikatne pocałunki, a w odpowiedzi udało mi się uzyskać ciche westchnięcia Caitlyn. Postanowiłam zaryzykować, mocniej zassałam się na delikatnej skórze, przygryzając ją lekko tak oby pozostawić tam widoczny, mocno krwisty ślad w postaci malinki.


- Co ty robisz? - Usłyszałam zachrypnięty głos.

- Budzę Cię. - Odpowiedziałam, powtarzając czynność zostawiając kolejny czerwony  ślad niżej, bliżej ucha dziewczyny. 

- Cholera Vi! - Cat podskoczyła jak oparzona, w momencie gdy kończyłam swoje kolejne dzieło. 


Cat wyswobodziła się z mojego uścisku, po czym przetoczyła nas tak, że to ona teraz znajdowała się na górze, a moje ręce trzymała, tuż nad moją głową używając jednej dłoni. Drugą za to wykorzystała by zacząć mnie łaskotać po żebrach. 


- Przestań! Cat przepraszam! - Krzyknęłam przez śmiech nie mogąc już wytrzymać tortur stosowanych przez strażniczkę. 


Cat przestała mnie łaskotać, jednak nadal nie puściła moich dłoni umiejscowionych tuż nad moją głową, co więcej nachyliła się nade mną. 


- Zemsta jest słodka? - Usłyszałam, po czym poczułam jak jej usta zostawiają na moim obojczyku krwistą malinkę. 

- Koniec tego dobrego. - Puściła moje dłonie, całując delikatnie mój policzek. 

- Jaki masz plan? - Zapytałam leżąc na plecach nadal z Cat siedzącą na moim brzuchu. 

- Muszę wiedzieć co planuje Grayson. - Zaczęła przygryzając przy tym wargę. 

- Potrzebuje też sojusznika. - Dodała schodząc ze mnie. 

- Do usług. - Odrzuciłam, pozostając w tej samej pozycji. 

- Dziękuje za propozycję, ale potrzebuję kogoś w środku. - Odpowiedziała równocześnie wstając i kierując się w stronę łazienki. 

- Masz ochotę na prysznic? - Rzuciłam, mając nadzieje, że dziewczyna się zgodzi. 

- Zostań na miejscu Vi, bo inaczej będę zmuszona użyć w końcu tych kajdanek. 

- Kusząca propozycja. - Odpowiedziałam, jednak tym razem zostałam na miejscu.  

Caitlyn

Dzisiejszy dzień rozpoczął się dość niekonwencjonalnie,  a mianowicie od poszukiwania koszuli, która zakryje czerwone ślady na moim karku. Na moje szczęście, podkład którego nie używałam od kilku tygodni pomógł mi w tym wystarczająco bym nie musiała ubierać golfa. Po dłuższej chwili spędzonej w łazience próbując skutecznie przykryć niepodważalne dowody minionego poranka, zjadłam razem z Vi śniadanie i udałam się do pracy by nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Dziewczyna oczywiście nie była zadowolona faktem, że będzie musiała większość dnia spędzić sama i to na dodatek zamknięta. Pocieszyłam ją jedynie rozległą biblioteczką oraz barkiem wypełnionym po brzegi. Po dłuższej chwili marszu, przekroczyłam próg swojego biura. 


- Dzień dobry. - Rzucił w moją stronę Monah 

- Czy mógłbyś w wolnej chwili do mnie podejść? - Zapytałam korzystając z okazji. 

- Nie ma problemu. - Odpowiedział mijając mnie z dokumentami w rękach. 


Usiadłam na swoim miejscu, po czym jedyne co udało mi się dostrzec to stos nieposegregowanej dokumentacji i raportów. Nim zabrałam się do pracy raz jeszcze poprawiłam postawiony kołnierzyk mojej białej koszuli, tak aby jeszcze bardziej zakrył te cholerne ślady pozostawione przez różowowłosą dzisiejszego ranka. 

***

Dochodziła siedemnasta, a ja dopiero kończyłam ostatni zaległy raport. Można powiedzieć, że w końcu udało mi się przekopać przez te zaległości, które powstały w ciągu tych kilku dni mojej nieobecności. Od ciągłego siedzenia w jednej pozycji moje plecy dosłownie mnie zabijały, przy jakimkolwiek ruchu. 


- Przepraszam, że dopiero teraz ale nie miałem wcześniej czasu. - Usłyszałam Monaha, który właśnie wszedł do pomieszczenia. 

- W porządku i tak zamierzałam z Tobą porozmawiać na osobności. - Rzuciłam nadal pochylając się nad raportem. 

- Coś się stało? - Zapytał lekko zaniepokojonym głosem. 

- Potrzebuje twojej pomocy, by zdobyć pewne informacje. - Odpowiedziałam równocześnie zamykając skończony raport. 

- Czy złamię prawo? - Zapytał unosząc brwi. 

- Nie jestem w stanie Ci tego zagwarantować. - Odpowiedziałam szczerze. 

- W porządku, mów. - Usiadł na przeciwko mnie. 

- Coś niedobrego dzieje się w Zaun i obawiam się, że Grayson doskonale o tym wie, a nawet przymyka na to oko. - Postawiłam sprawę jasno, spoglądając na przyjaciela. 

- Skąd o tym wiesz? - Poruszył się niespokojnie na krześle. 

- Widziałam go w dolnym mieście, rozmawiał z tamtejszą szychą i niestety podejrzewam, że ostatni list gończy wydany za tą różowowłosą dziewczyną jest właśnie efektem ich współpracy. 

- Jeżeli zastępca szeryfa ma takie podejrzenia, to oczywistym jest fakt, iż pomogę. - Odrzucił posyłając mi lekki uśmiech. 

- Chcę żebyś sprawdził czy Grayson ma jakieś konkretne powiązania z dolnym miastem, albo z kimś ważnym z Zaun. - Spojrzałam na drzwi dostrzegając za nimi ruch. 

- Jeszcze co.. - Dziękuje za raport Mohan, możesz odejść. - Przerwałam mu, czując że jesteśmy obserwowani. 

- Oczywiście. - Wstał. 

- Ten kołnierzyk nie jest wystarczający Cat. - Pochylił się, szepcąc mi tę trafną uwagę prosto do ucha. 


Momentalnie oblałam się rumieńcem i posłałam mu surowe spojrzenie, lecz na jego twarzy ujrzałam tylko szerszy niż wcześniej uśmiech. 


- Do jutra! - Rzucił po czym opuścił mój gabinet. 

***

Po dzisiejszym dniu jedyne o czym marzę to gorący prysznic i ciepłe łóżko. Po dłuższej chwili udało mi się dotrzeć do swojego mieszkania, które aktualnie dzielę z Vi. 


- Jestem. - Rzuciłam zaraz po przekroczeniu progu. 

- Przygotowałam kolację. - Usłyszałam zbliżający się głos dziewczyny. 

- Wezmę szybki prysznic i zabieram się do jedzenia. 

- Mogę się przyłączyć? - Na przeciw wyszła mi jeszcze morka dziewczyna, ewidentnie dopiero co wyszła z łazienki. 

- Do kolacji?  Oczywiście, że tak. - Odpowiedziałam ledwo powstrzymując śmiech, po czym minęłam niezadowoloną Vi i skierowałam się do łazienki.



;) 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top