X
Caitlyn
Obudziło mnie pukanie do drzwi, a w mojej głowie pojawiły się czarne myśli.
- Powtórka kurwa? - Rzuciłam sama do siebie.
Nie chciałam jej budzić, postanowiłam że tym razem nie wpuszczę nikogo do środka.
Dość zdenerwowana uwolniłam się z objęć śpiącej dziewczyny i skierowałam się w stronę drzwi. Dotarłam do drzwi, lecz zachowałam ciszę, wysłuchiwałam kogo niesie o tej godzinie. Po drugiej stronie słyszałam tylko szepty, niestety nie wiedziałam do kogo należą.
- Caitlyn jesteś tam? - Usłyszałam głos którego tu bardzo nie chciałam, był to mianowicie głos mojej matki.
Cholera jasna.
Spanikowałam, wiedziałam że nie powinnam otwierać tych cholernych drzwi, jednak uchyliłam je lekko, aby pokazać się mojej rodzicielce, która wręcz nienawidzi jak się ją ignoruje.
- Mamo, czy mogłabyś wpaść później? - Zaczęłam, nadal stojąc w drzwiach.
Ta za to spojrzała na mnie niezadowolona, lecz nie powiedziała ani słowa.
- Jestem zajęta. - Dodałam, powoli zamykając drzwi.
Niestety nie dane mi było je zamknąć, gdyż but kobiety zablokował drzwi przed ich zamknięciem.
Co teraz?!
- Jak ty się zachowujesz młoda damo?! - Zapytała wyraźnie zdenerwowana moim zachowaniem.
- Mamo, proszę Cię. - Zaczęłam, nadal usiłując zamknąć te cholerne drzwi.
- Muszę z Tobą porozmawiać o najbliższym spotkaniu z rodzicami twojego narzeczonego. - Rzuciła, a mnie momentalnie zemdliło.
Ten dupek nie powiedział swoim rodzicom.
- Przyjdę do Ciebie później. - Odrzuciłam, po czym poczułam jak drzwi ustępują i zatrzaskują się.
Opadłam na podłogę, usiłując sobie przypomnieć gdzie popełniłam błąd. Na moje nieszczęście, będę musiała się teraz spowiadać przed rodzicielką, co bardzo mnie nie zadowala.
- Cat? - Usłyszałam głos dochodzący z sypialni.
- Już do Ciebie idę. - Odpowiedziałam wstając i kierując się w jej stronę.
Vi leżała w dość statycznej pozycji, podparta na poduszce. Już z daleka dostrzegłam, że jej opatrunek znów nadaje się do zmiany.
- Jak się czujesz? - Zaczęłam, podchodząc jeszcze bliżej.
- Całkiem dobrze, słonko. - Uśmiechnęła się, zbliżając się do mnie.
- Vi, ustaliłyśmy coś. - Powiedziałam cicho, spuszczając wzrok.
- Wiem, ale widzę że coś Cię bardzo rozzłościło. - Przyciągnęła mnie do siebie, pozwalając na to bym się do niej przytuliła.
Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo jej teraz potrzebowałam. Bez zastanowienia wtuliłam się w nią, dając się ponieść ostatnio buzujących we mnie emocjom.
- Dziękuje. - Szepnęłam, odsuwając się od niej lekko.
- Zawsze do usług, słonko. - Znów posłała mi uśmiech.
- Mamy wiele do omówienia. - Zaczęłam.
- Domyślam się. - Odpowiedziała, ruszając się niespokojnie.
- Ale w pierwszej kolejności powinnaś troszkę się odświeżyć. - Wstałam aby poszukać dla niej jakiś świeżych ubrań.
- Sugerujesz coś, słonko? - Zapytała udając niezadowoloną.
- Gdzieżby znowu. - Odrzuciłam z uśmiechem.
Przygotowałam wszystkie potrzebne jej rzeczy, w tym jej wyprane ubrania, które zostawiła tu ostatnio.
- Poradzisz sobie, czy potrzebujesz mojej pomocy? - Zapytałam pomagając jej dostać się do łazienki.
- Wiesz, że nigdy nie odmawiam pomocy. - Odpowiedziała, posyłając mi chytry uśmiech.
Vi
Przekroczyłyśmy próg łazienki, po czym dziewczyna zaczęła powoli ściągać moją koszulkę.
- Widzę, że już nie przeszkadza Ci widok mojej skóry. - Zaczęłam, obracając się do niej twarzą.
- Nigdy mi nie przeszkadzał. - Odpowiedziała starając się uniknąć mojego spojrzenia.
- A teraz ręce do góry. - Dodała, a ja bez sprzeciwu podniosłam je wyżej, by mogła usunąć ze mnie ubranie.
Poczułam jej zimne dłonie na mojej skórze i momentalnie poczułam przyjemnie mrowienie w tych miejscach. Nieświadomie przymknęłam oczy, licząc że uczucie nie zniknie tak szybko jak się pojawiło. By odrobinę przedłużyć tę przyjemność przyciągnęłam ją do siebie. Caitlyn niczego się nie spodziewając wpadła w moje ramiona.
- To była moja matka. - Usłyszałam nagle cicho, dziewczyna chyba liczyła że tego nie dosłyszę.
- Same problemy Ci stwarzam, przepraszam. - Odpowiedziałam, poluźniając uścisk.
Odsunęłyśmy się od siebie, Cat pomogła mi ściągnąć resztę ubrań, po czym zostawiła mnie samą. Ja za to pozbyłam się bielizny, odkręciłam wodę i spędziłam pod jej strumieniem kilkanaście minut. Była do dla mnie niesamowicie przyjemna sprawa, biorąc pod uwagę warunki, w których na co dzień przebywam.
Z tyłu głowy miałam jednak słowa Vandera, które sprawiały że odczuwałam rosnące we mnie poczucie winy. Muszę ustalić jakie intencje ma Kiramman, zanim całkowicie pochłonie mnie to niekontrolowane uczucie wobec niej.
Odświeżona udałam się do kuchni z nadzieją, że to tam znajdę Caitlyn. Nie pomyliłam się, dziewczyna była w trakcie przygotowywania posiłku.
- Te tatuaże, co oznaczają? - Pytanie padło z jej pełnych ust, usiadłam na przeciwko.
- To moja historia, może kiedyś znajdę odwagę by Ci o tym opowiedzieć. - Odpowiedziałam, mając nadzieję że ta odpowiedź jej wystarczy.
- Podobają mi się. - Wymsknęło jej się i momentalnie zrobiła się cała czerwona.
- Aż tak? - Rzuciłam wskazując na jej zaczerwienione policzki. Starała się je zakryć, lecz nic by to nie dało.
- Są pociągające. - Ta dziewczyna właśnie kopała dla siebie dół.
Długo tak nie wytrzymam.
- Ostrzegam Cię Kiramman. - Powiedziałam wstając z zamiarem zabrania leżącego za daleko ode mnie talerza.
Cat musiała źle to odebrać, ponieważ odsunęła się na drugi koniec pokoju, myśląc że idę po nią.
- Spokojnie, najpierw muszę zjeść. - Zaniosłam się śmiechem na jej reakcję.
- Opowiedz mi w takim razie, o tym całym Silco. - Powiedziała już poważnie Cat.
Spojrzałam na nią, po czym wstałam i usiadłam zaraz obok niej.
- Kieruje on największą w dolnym mieście organizacją. Handluje mizgotem, którym narkotyzuje połowę mieszkańców dolnego miasta. - Zaczęłam, podnosząc wzrok.
- Czyli to on jest odpowiedzialny za te wszystkie napady w Piltover? - Zapytała, a ja nie wiedząc co jej odpowiedzieć wgryzłam się w kolejną kanapkę.
- Vi? - Dodała, patrząc na mnie podejrzliwie.
- Nie za wszystkie. - Mruknęłam niezadowolona, gdyż miałam nadzieje nie będę musiała jej tego mówić.
- Czy ty też byłaś za jakieś odpowiedzialna? - Kolejne pytanie padło z jej ust, a w pomieszczeniu w tym momencie brakowało tylko ogromnej latarki.
- Czy to przesłuchanie? - Odpowiedziałam cicho, nadal łudząc się, że prawda nie wyjdzie na jaw.
- Jeśli mam Cię chronić, muszę wiedzieć. - Powiedziała zmuszając mnie ruchem dłoni bym na nią spojrzała.
Odłożyłam niedokończoną kanapkę na talerzyk, po czym niepewnie spojrzałam na widocznie przestraszoną Caitlyn.
- W Zaun nie jest tak kolorowo jak wam się wydaje. - Zaczęłam.
- Musimy sobie jakoś radzić, aby Silco całkiem nas nie złamał. - Dodałam spuszczając wzrok.
W tym momencie naprawdę poczułam się jakbym była przesłuchiwana, lecz nie powinno mnie to dziwić, kiedy rozmawiam z zastępcą szeryfa. Miałam wstać, kiedy to poczułam jak ramiona Cat obejmują mnie.
- Dziękuje za szczerość. - Rzuciła, nadal będąc we mnie wtulona.
;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top