III

Caitlyn

- Może za chwilę. - odpowiedziałam czując jak wracają do mnie siły, po tym jak Vi po raz kolejny tego wieczoru dała mi spełnienie.
Wróciłam do ciepłej wody, czując że jest chłodniejsza niż temperatura mojego ciała, przez co zadrżałam.
- Zimno Ci? - zmartwiła się Vi, po czym znowu pozwoliła mi się w nią wtulić.
- Przez Ciebie zrobiło mi się gorąco, więc teraz jest mi trochę chłodniej. - odpowiedziałam czując jej duże dłonie gładzące moje plecy.
- W tym tygodniu mają przyjechać i zamontować tę saunę na którą czekamy od kilku miesięcy. - zaczęła. - Tam napewno będzie Ci cieplutko. - skończyła zdanie z głupim uśmiechem na twarzy, a ja od razu wiedziałam o co jej chodzi.

Nie miałam już siły żeby jej odpowiedzieć, adrenalina powoli opuszczała moje ciało, a ciepła woda i delikatny dotyk Violet działa na mnie usypiająco, nie minęło kilka minut i straciłam kontakt z rzeczywistością.

Vi

Ewidentnie zmęczona Cat, zasnęła w moich objęciach, więc nie pozostało mi nic innego jak zanieść ją do łóżka, przy okazji trochę ją osuszyć. Wzięłam ją w ramiona i wyszłam z wanny, po czym owinęłam ręcznikiem i skierowałam się w stronę naszej sypialni. Przykryłam Cat kocem po czym wróciłam po swój ręcznik, żeby za moment dołączyć do niej w łóżku. Przytuliłam ją do siebie po czym też usnęłam.

***
Obudziły mnie promienie słońca wdzierające się do naszego pokoju, Caitlyn jeszcze spała, więc stwierdziłam że chwilę przy niej poleżę, aby nacieszyć się widokiem. Na co dzień raczej nie mamy takich długich poranków, bo zazwyczaj jak wstajemy jest jeszcze ciemno, więc cieszę się że mogę spędzić z nią chwilę czasu, w końcu na osobności w zaciszu naszego azylu, a nie w biurze gdzie wszyscy od niej czegoś chcą.
Ta ruda małpa, powinna dać jej spokój jak zobaczy chociaż jeden z kilkunastu śladów, które wczoraj zostawiłam na ciele własnej przełożonej. Miałam ochotę oznaczyć ją w taki sposób aby wszyscy wiedzieli że jest moja. Był jednak jeden problem, ja jak i Cat zdajemy sobie sprawę, że nasz związek powinien pozostać w tajemnicy, biorąc pod uwagę funkcję jaką sprawuje czarnowłosa. Niemniej jednak, coraz ciężej jest mi trzymać język za zębami oraz ręce przy sobie jak widzę osoby, które się do niej przystawiają.

- Dzień dobry. - Uśmiechnęła się nadal mając zamknięte oczy, wyrywając mnie z własnych myśli.
- Dzień dobry kochanie. - pocałowałam ją delikatnie w usta.
- Widzę że ktoś ma dobry humor. - rzuciła w moją stronę otwierając oczy.
- Będę miała lepszy jak do pracy ubierzesz się standardowo. - Z mojej twarzy nie zniknął szeroki uśmiech, świadczący o moim zadowoleniu.

Caitlyn nie odpowiedziała tylko wstała i podeszła do lustra stojącego w naszej sypialni, jej mina wyrażała więcej niż tysiąc słów i ku mojemu zdziwieniu nie była ona zadowolona.

- Vi... wyglądam.. - westchnęła, chyba odpuszczając sobie złość w moim kierunku.
- Wyglądasz ślicznie, na dodatek widać że jesteś moja, bardzo mnie to cieszy. - również wstałam z łóżka i skierowałam się w jej kierunku.
Widziałam, że nie wie co powiedzieć, ale przyglądała się dokładnie śladom które jej zostawiłam.
- W takim razie. - nim się spostrzegłam, była ona przy mnie, po czym zassała się na mojej szyi, niedaleko prawego ucha. - Nie będę dłużna. - dodała, kończąc swoje dzieło.
Spojrzałam w lustro i ujrzałam dużą, krwistą malinkę tuż za uchem, uśmiechnęłam się na myśl, że dziewczyna też chce żebym miała pamiątkę po wczorajszej nocy.
- Jeszcze będę musiała się odwdzięczyć. - Rzuciła kierując się w stronę kuchni, pewne żeby coś zjeść.
- Czekam z niecierpliwością. - Podążyłam za nią, mając ochotę żeby ponownie zjeść coś dobrego.
Usiadłam na blacie w kuchni czekając na propozycje niebieskookiej dotyczącą naszego śniadania.
- Co powiesz na omlety? - usłyszałam jej stłumiony przez lodówkę głos.
- Chętnie! - odpowiedziałam ochoczo, po czym zeskoczyłam z blatu żeby jej pomóc.
***
- O co Ci znowu chodzi Mohan? - pytam przyjaciela, który siedzi na przeciwko mnie mierząc mnie groźnie wzrokiem m.
- Vi, czy do reszty odjęło Ci rozum? - zaśmiał się, popijając kawę.
- W sumie to zależy o co pytasz. - odparłam, domyślając się o co może mieć do mnie problem.
- Nie zamierzam wchodzić wam do sypialni, ale wiesz jak działa jedna malinka na szyi komendanta? - zaczął, ale nie komentowałam.
- Caitlyn, cały dzień spędziła w swoim biurze, w golfie przy 27 stopniach na zewnątrz, na dodatek nie zakrył on wszystkiego. - kontynuował. - Czy chcecie się ujawnić? - Zapytał, a ja nie bardzo wiedziałam co mu powiedzieć.
- Jest taka jedna, nazywa się Maddie i zauważyłam że od jakiegoś czasu nie daje Cat spokoju, wiec mam nadzieję że dałam jej jasno do zrozumienia że ona jest zajęta. - odpowiedziałam na jednym wydechu, spoglądając na widocznie rozbawionego całą sytuacją mężczyznę.
- Słuchaj, Vi jeśli miałbym Ci coś doradzić, to może idź o krok dalej i przygotuj coś specjalnego dla Caitlyn, coś co będzie mniej widoczne niż ślady na szyi, ale bardziej oczywiste.
Zdaje sobie sprawę z tego o czym mówi Mohan, niemniej jednak trochę się obawiam, że Cat mogłaby mi odmówić.
- Wiem o co Ci chodzi, ale nie jestem pewna czy nasza przełożona się zgodzi. - Rzuciłam chcąc zamknąć temat.
- Nie wierzę! Ty się boisz. - Rozbawienie na jego twarzy było jeszcze większe niż wcześniej. - Uwierz mi jako osoba postronna, widzę co się dzieje, ona chce z Tobą być Vi. - dodał po czym skończył swoją kawę, która to tego czasu to już pewnie wystygła.

Z jednej strony ten krok rozwiązałby wszystkie moje problemy i obawy dotyczące mojej przyszłości z Cat. Z drugiej jednak, nie wiem czy się nie przeliczę, proponując jej małżeństwo po tak krótkim czasie, który spędziłyśmy razem.

Caitlyn

Siedzę u siebie w biurze, zostało mi kilka minut do wyjścia lecz nagle słyszę pukanie do drzwi.
Myślałam że jasno dałam do zrozumienia że nie chce dzisiaj niezapowiedzianych gości.

- Możesz mi wytłumaczyć dlaczego cały dzień siedzisz w biurze? - Rudowłosa funkcjonariuszka weszła do mojego biura nim zdążyłam odpowiedzieć.

Lekko się we mnie zagotowało, bo bez znaczenia jest teraz jakie mamy relacje, nie była mile widziana, czy też zaproszona do środka.

- Funkcjonariuszko Maddie, pozwoliłam wejść do środka? - zapytałam poważnym tonem nawet nie podnosząc głowy znad ostatniego raportu, który miałam przed oczami.

W pomieszczeniu nastała cisza, jednak czułam jak dziewczyna mi się przygląda, wcale się jej nie dziwię biorąc pod uwagę mój dzisiejszy wygląd, niemniej jednak nie powinno jej tu w ogólne być.

- Funkcjonariuszko Nolen! - podniosłam głos wyraźnie zażenowana całą sytuacją.
- Przepraszam Pani komendant. - odparła zmieszana, spuszczając wzrok.
- Z tego co wiem, Nolen, nie muszę Ci się spowiadać, biorąc pod uwagę moje stanowisko. - zaczęłam. – Nie życzę sobie takiego zachowania wobec przełożonego. – dodałam, zamykając raport i wstając od biurka.

- Na dzisiaj to wszystko więc proszę opuścić moje biuro. – Zgarnęłam płaszcz z wieszaka, po czym skierowałam się w stronę wyjścia.

Nagle poczułam jak Maddie łapie mnie za rękę. Spojrzałam na nią lecz nie do końca wiedziałam o co jej chodzi.

- Masz dzisiaj czas na drinka Cat? – Zatkało mnie.

- Już jesteśmy po godzinach pracy jak dobrze rozumiem. – Dodała, całkiem pewna siebie.

Muszę dać jej coś do zrozumienia.

Wzięłam materiał od mojego golfa w palce i odsunęłam materiał, który zakrywał większość śladów zostawionych przez Vi.

- To powinno być wystarczającą odpowiedzią z mojej strony Maddie. – Odpowiedziałam jej pokazując jej ślady, które widziała w całości tylko Violet.

- Wcale mi to nie przeszkadza. – jej odpowiedź jeszcze bardziej mnie zdziwiła.

- Ale mi przeszkadza, więc z łaski swojej daj mi spokój, inaczej wyciągnę konsekwencje, tym razem służbowe. – Powiedziałam i tym samym wyrwałam swoją rekę z jej żelaznego uścisku, wyszłam z biura nie czekając na jej odpowiedź. Skierowałam się prosto do domu.

- Jeszcze pożałujesz. – Szepnęła pod nosem Maddie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top