6.Początek koszmaru cz.4
Sky's Pov.
Po śniadaniu Mark powiedział że on pozmywa, więc razem z Seán'em i Felix'em poszliśmy na miasto. Mark miał do nas dołączyć, martwiłam się o Jacka, rano był taki nieobecny. To nie jest ten zielonowłosy irlandczyk, którego kocham,
TAK KOCHAM GO, ZADOWOLENI!?
Coś musiało się stać, tylko nie wiem co. Seán nie chce mi nic powiedzieć, ale ja muszę wiedzieć, chcę mu pomóc. Tylko jak?
Seán's Pov.
Wyszliśmy na miasto, czułem na sobie czyjś wzrok, ale nie przejmowałem się tym. Bardziej obchodziło mnie to jak Sky przyjmie mój "związek" z Wiishu.
Time skip
Dotarliśmy do dosyć sporej kawiarni, usiedliśmy. Podeszła do nas kelnerka i już miała coś powiedzieć, ale spojżała na mnie i na Pewdsa i się zaczęło
- OOOMMMGGG!!! TO WY, TO NAPRAWDE WY!!!- wykrzyczała
- O MÓJ BOŻE, O MÓJ BOŻE, O MÓJ BOŻE - krzyczała wymachując rękami
Dziewczyna zapytała czy może zrobić sobie z nami selfie, zgodziliśmy się. Spojżałem na Sky, widziałem po jej twarzy że była zazdrosna i cała się trzęsła. Wreszcie kelnerka odebrała zamówienia i odeszła cała w skowronkach. Znowu spojżałem na białowłosa, odetchneła z ulgą, czy ona była... zazdrosna?
Po kilku minutach ta sama dziewczyna przyniosła nam zamówienia i odeszła. Nagle zauwarzyłem Marka, zielonooka musiała to zauwarzyć, bo zerknęła na mnie i odwruciła się.
Sky's Pov.
Nagle zauwarzyłam że Markiemoo wchodzi i szuka nas po kawiarni
- Hej Markie!- zawołałam
Brązowooki odwrucił się na pięcie i podszedł do nas
- No hej Mark, gdzie ty byłeś?- zapytałam
Poklepałam miejsce obok mnie, czerwonowłosy usiadł. Zauwarzyłam że jest bladszy niż zwykle i ma wory pod oczami
- Emmm M-Mark? Wszystko dobrze?- zapytalam przypatrując mu się
- Tak - powiedział posyłając mi uśmiech
To nie był szczery uśmieszek, to był naj bardziej fałszywy uśmiech jaki widziałam, ale nie wypytawałam się go więcej. Mark zamówił tylko kawę, zdziwilam się, bo zawsze zamawiał gofry albo naleśniki, nawet po dużym śniadaniu.
Zjedliśmy rozmawiając o różnych rzeczach, m.in. o YouTube'ie, sporcie, i innych. Po pobycie w kawiarni ruszyliśmy do domu Mark'a zabrać swoje rzeczy, bo jutro rozjeżdżamy się do siebie. Wzięłam swoją torbę na ramię i zeszlam do salonu, gdzie stał Felix ze swoją walizką
- Seán idziesz?- zapytał
- Już, moment... za chwile schodze - odpowiedział mu przytłumiony głos Irlandczyka
Gdy zielonowłosy wyszedł ruszyliśmy pożegnać się z gospodarzem, który aktualnie oglądał TV.
Pożegnaliśmy się i wyszliśmy, ruszyliśmy w stronę lotniska, każdy leciał w inną stronę. Seán do Irlandii, Felix do Szwecji, a ja do Polski, wiec muszę się pożegnać z chłopakami... z Seán'em, myśl że zobacze go dopiero za kilka tygodni na PAX'ie nie daje mi spokoju, będę za nim cholernie tęsknić. Spojżeliśmy na tablice z godzinami przylotu samolotów, mój przylatywał za pół godziny, a Seán'a za godzinę, więc Jack posiedzi tu z Felix'em pół godziny bezemnie.
- Ej Felix o której jest PAX?- zapytałam
- Zaczyna się o 12, ale my mamy tam być na 8 - odpowiedział mi
- Ja też?- zapytałam cicho
- Co ty też?- spojżał na mnie
- No czy ja mam też przyjść na 8?- zerkłam na zielonowłosego, który siedział na krześle
- Oczywiście, przecież też jesteś YouTuber'ką - odpowiedział mi posyłając mi ciepły uśmiech
- Ale nie jestem tak znana jak wy, ludzie mnie nie rozpoznają nawet za granicą - stwierdziłam spuszczając głowę
- Hm, no tak, ale na pewno znajdą się tam twoi fani, jak damy ogłoszenie że Sky będzie na PAX'ie - blondyn uśmiechnął się
Nagle Pewds chwycił mój podbródek i podniósł moją głowę tak abym mogła spojżeć mu w oczy
- Sky nie martw się, któregoś dnia też będziesz tak sławna jak my - powiedział łagodnym tonem
Spojżałam na Jack'a, akurat patrzał się w moją stronę, w tedy Felix mocno mnie przytulił. Spojżałam na Jack'a, na początku był zdziwiony, ale później posmutniał i poszedł w stronę małej kawiarni. Lekko odepchnełam blondyna od siebie i pobiegłam za zielonowłosym, zobaczyłam tylko jak jego zielone włoski znikają w tłumie. Nie mogłam go znaleść, czemu on tak zareagował? Wrucilam do Pewdsa i usiadłam obok, odchylilam głowę do tyłu, poczułam jak łzy zbierają się w końcikach moich oczu. Felix spojżał na mnie, a ja pozwoliłam im spływać po mojej twarzy, Seán to jedyna osoba którą boje się zranić, którą boje się stracić, na której tak cholernie mi zależy . . . którą kocham tak mocno, nie widzę świata bez niego
- Sky? Czemu płaczesz?- zapytał mnie Szwed
- Nie ważne - wysyczałam przez zęby
Byłam zła na cały świat, ale najbardziej na siebie, nagle poczułam jak jakieś dłonie mnie podnoszą i przyciskają do jakiegoś ciała przytulając mnie
- Felix?- zapytałam cicho
- Felix puść mnie - zarządałam
- Nie puszczę dopóki mi nie powieszenie czemu płaczesz - powiedział
- Dobra powiem ale mnie puść - powiedziałam wzdychając
Blondyn mnie puścił i oboje usiedliśmy na poczekalni
- To czemu płakałaś?- zapytał patrząc na mnie
XXX
Ale to już w następnej części 😁😁
Wy mnie zabijecie za takie zakończenia, ale ogłaszam że to jest początek maratonu
Więc możeci się jutro spodziewać kolejnej części i przez następne kilka dni będą wpadać kolejne części
Maraton skończy się po czterech dniach, więc przez cztery dni macie zapewnione kolejne części
Sky out
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top