8.
Tak więc wszedłem w relację z wampirem. Do końca nie wiedziałem, czy aby na pewno to jest dobry pomysł. Ułożyłem się z głową na jego klatce piersiowej. Nie słyszałem bicia serca, ale jak mógłbym je słyszeć, skoro on był martwy? W końcu wstałem i poszedłem na zakupy, zostawiając go w mojej zaciemnionej sypialni. Akurat spał. Trwało to już osiem godzin, podczas których i ja spałem i coś czułem, że jeszcze z osiem potrwa. W końcu wspominał mi coś o szesnastu.
Wszedłem do sklepu i rozejrzałem się. Co właściwie chciałem kupić? Nie zrobiłem żadnej listy zakupów niestety. A powinienem!
Poszedłem więc po podstawowe produkty typu jajka, mleko, ser, wędlina. Makaron.
-A może zrobię sobie makaron z pesto dzisiaj- mruknąłem do siebie, trzymając w dłoni słoik z zieloną zawartością.
-Pesto bardzo dobre, ale lepsze jest świeże z bazylii, a nie kupne w sklepie- odezwał się za mną zachrypnięty głos. Odwróciłem się i spojrzałem na wysokiego chłopaka z zielonymi oczami i burzą loków- Mogę ci pomóc przygotować, jeśli chcesz. Pracuję w kuchni- uśmiechnął się do mnie- Jestem Harry.
-Niall- zaśmiałem się cicho- Dzięki za pomoc, ale obawiam się, że mój partner nie byłby zadowolony. Jest bardzo zaborczy.
-Nic na siłę blondi- zaśmiał się- coś wiem o zaborczości w związku. Wtem do sklepu wszedł Louis, który objął Harry'ego ramieniem w pasie.
-Louis?- pisnąłem, a on się jedynie zaśmiał- Więc to jest ten twój zaborczy facet?- zachichotałem nerwowo. Czy on wiedział?
-Tak. Znacie się?
-Mieliśmy okazję się poznać- westchnąłem. Wyższy wzruszył ramionami i ruszył na inny dział- On wie?- mruknąłem.
-Na razie jesteś jedynym człowiekiem, który o nas wie i lepiej, żeby tak zostało.
-Bawisz się ludźmi- prychnąłem, a Tomlinson wzruszył ramionami.
-Każdy potrzebuje zabawek. Nawet dorośli mężczyźni i kilkusetletnie wampiry. Jak coś z tego wyniknie większego, to mu powiem i tyle. Nie każdy jest taki nieodpowiedzialny jak Malik, który od razu trąbi, że żywi się krwią. Niektórzy wolą najpierw zbudować relację.
-Ty i relacja?- parsknąłem- jesteście potworami.
-Czy nie za to nas pokochałeś?- wzruszył ramionami i poszedł za Harrym. Zakląłem pod nosem. Cholerny wampir miał rację.
Po zrobieniu zakupów wróciłem do domu. Zayn wciąż spał, więc westchnąłem i skuliłem się na kanapie w salonie, włączając telewizor. Kupiłem sobie w sklepie też dwie zgrzewki piwa i kilka paczek chipsów, więc mogłem się zaszyć w kącie i wpierdalać niezdrowe żarcie, popijając napojem bogów.
-Nieładnie uciekać z łóżka, szczególnie wampirowi- usłyszałem po kilku godzinach rozbawiony głos Malika. Pocałował mnie w szyję.
-Gdybym jeszcze się ciebie bał- parsknąłem, muskając jego usta- Głodny?
-A co, udostępnisz szyi?- zaśmiał się.
-Nie, przed domem lata wiewiórka. Smacznego- zadrwiłem.
-Dupek- wyszedł na taras, odpalając papierosa.
Xxxxxxxxxxxxxxxxxx
-Co to za koleś?- spytała Jessie, kiedy Zayn poszedł zapalić przed budynek.
-Uh, mój znajomy- mruknąłem. Nie chciałem tego. Nie chciałem tych spojrzeń i tłumaczenia. Nie chciałem w ogóle, żeby Zayn ze mną szedł, ale przecież cholerny wampir musi zrobić po swojemu.
-Przystojny- wywróciłem oczami. Oczywiście, że był przystojny, jak mógłby nie być?- Jesteście razem?
-Ughh- mruknąłem zirytowany. Nagle Zayn objął mnie ramieniem.
-Wstydzisz się mnie blondi?- pocałował mnie w skroń. Dupek. Uśmiechnąłem się lekko.
-Gdzież bym śmiał kochanie.
Usiadł na dużej, czarnej kanapie ze skóry i pociągnął mnie na kolana. Zaśmiałem się cicho i wtuliłem w jego chłodne ciało. Rety, czemu czułem się tak ciepło i bezpiecznie w jego ramionach? Był zimnym wampirem do cholery, potworem...
Ale ja się w nim zakochałem. Niestety. Nie chciałem jednak przestać, bo właśnie tego dnia, właśnie od dzisiaj... Zayn był M Ó J.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Coś poszło nie tak i moje pisanie spadło w dół :((((
Przepraszam ws :(
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top