1.

A wiecie co wam powiem?

SKLEROZĘ MAM :|

Następnym razem po mnie krzyczcie...

To wszystko przez jebany koronawirus, który zniszczył mi marzenia...

XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX

Cały weekend byłem zestresowany. Na poniedziałek miałem napisać pracę zaliczeniową z BHP, ale kompletnie nie miałem do tego głowy, wobec czego nie pojechałem na te wykłady. Moi przyjaciele i chłopak, próbowali się do mnie dodzwonić, jednak wszystkich ignorowałem. Piątkowa sytuacja mnie przeraziła, za bardzo przeraziła. Jakiś człowiek w środku nocy był na moim aucie i znał moje imię do cholery. Wiedziałem, jak to źle brzmiało, ale przecież mi się to nie śniło.

Prawda?

Na 12 pojechałem na uczelnię, na jedne z moich ulubionych wykładów. Shawn rzucił się na moją szyję, ledwo wszedłem do budynku. Objąłem go lekko w pasie, krzywiąc się. Nie lubiłem go za bardzo, no ale musiałem się jakoś ustawić. W końcu tą mendę znał cały uniwersytet, a ja lubiłem być w centrum uwagi. Zagryzłem wargę, kiedy pocałował mnie w policzek. Fuj.

-Gdzie byłeś? Dzwonimy do ciebie od piątku!- złapał mnie za rękę i pociągnął do naszej paczki, siedzącej zawsze w tym samym miejscu, w rogu korytarza na kanapach.

-Niall!- zawołał Justin, wstając. Od razu podszedł, przyciągnął mnie za biodra do siebie i wpił w moje wargi. Uśmiechnąłem się lekko, splatając dłonie za jego szyją.

-Dzień dobry- zaśmiałem się.

-Gdzie ty byłeś do cholery? Dzwonimy do ciebie cały weekend, a ty masz nas w dupie- burknęła Jessie, nasza prymuska.

-W piątek miałem mały wypadek, jak wracałem- wyjaśniłem- cały weekend odsypiałem i nie zrobiłem pracy na BHP, więc przyjechałem dopiero teraz.

-Mogłeś dać znać. Nic Ci nie jest?

-Nie- Tylko jakiś kretyn siedział na dachu mojego BMW.

-Całe szczęście- odetchnął Justin. Objął mnie od tyłu.

-Chyba powinniśmy już iść na wykłady- mruknąłem. Nie lubiłem, gdy chłopak był tak blisko mnie. Pomimo rocznego związku, ja wciąż trzymałem go na dystans i nie oddałem mu się. Nikomu się jeszcze nie oddałem i tego zamierzałem się na razie trzymać. Oczywiście, nie mówię, o jakiejś pomocy, bo podobno jestem mistrzem obciągania, ale na mój tyłek, trzeba sobie zapracować.

W dodatku, teraz nie chciałem być z Justinem zbyt blisko, bo wciąż byłem przerażony tamtym facetem. Przysiadł na moim samochodzie, jakby to nie było nic nadzwyczajnego, a potem po prostu zeskoczył. Był cholernie przerażający, ale najgorsze w tym wszystkim było to...

Że był seksowny.

Xxx

Na wykładach prawie się nie skupiałem. Skończyliśmy zajęcia parę minut po piątej, czyli pół godziny później niż powinniśmy. Ale trzeci rok wcale nie był taki łatwy, jak nam obiecywali.

Moją głowę wciąż nawiedzał piątkowy incydent i jego gorący powód. Wiedziałem, że nie mogę ciągle o tym myśleć, ale naprawdę to samo wracało. Czułem się bardzo zagubiony.

Siedzieliśmy teraz jeszcze w naszej ulubionej kawiarni, niedaleko uczelni. Napoje kawowe i herbaty mieli tu naprawdę wyśmienite i w przyzwoitej cenie. Dla studenta każdy grosz się liczy, zważając na to, że mało kto z nas pracuje. Właściwie tylko Justin, Jessie i Tommy.

Jessie pracuje w klubie, na barze. Zaczyna pracę o ósmej i kończy o trzeciej nad ranem, by na dziesiątą zjawić się na uczelni. Jest jak robot, ale naprawdę sobie radzi. W dodatku, prawie każdy weekend ma wolny i zawsze jest przy kasie. A przy tym zawsze ma czas dla nas, dla rodziny i dla swojej dziewczyny, Chloe. Nie wiem, jak ona to robi. Jest ruda, może to rzeczywiście ma znaczenie?

Tommy zarabia na siebie i Davida. Postanowili razem zamieszkać jakieś pół roku temu, ale David w ogóle nie zamierzał pracować. On praktycznie ciągle siedzi w książkach i rzadko kiedy imprezuje, więc naprawdę nie wiem, jak to się stało, że on i Thomas są parą. Tak czy inaczej, Tom pracuje jako dostawca pizzy. Pracuje tylko w nocy, po uczelni, bo w weekendy mu się nie chce. No cóż, przynajmniej ma czas dla nas.

Jeśli chodzi o Justina, nie lubię jego pracy. Shelly pracuje również w klubie, jednak jako tancerz. Nie mówię, że się rozbiera, bo nie jest striptizerem, ale mimo to tańczy przy tych wszystkich napalonych facetach. I cóż, płacą mu za to.

Tak właściwie, robi to rzadko i dodatkowo. Na co dzień stoi za barem. Ale i tak tego nie lubię, bo z nim flirtują. W końcu to wszystko i tak jest klubem dla homoseksualistów.

Ja i Chloe nie pracujemy, bo i nie musimy. I nie chodzi o to, że jesteśmy jak David, który poniekąd jest na utrzymaniu swojego partnera. My po prostu jesteśmy ci lepsi. Zawsze się z tego śmiejemy.

Chloe pochodzi z bogatej rodziny. Nawet bardzo bogatej. Chloe jest prawnuczką Gaby Aghion, założycielki popularnego domu mody Chloé. Nie ma wątpliwości, że jest bogata. I przy tym okropnie skromna. Nie lubi tego, że ludzie ją znają. Jest bardzo nieśmiałą osobą, zamkniętą w sobie. Nie wydaje pieniędzy na pierdoły, wspiera prawie wszystkie akcje charytatywne, pomaga ludziom. Jest po prostu człowiekiem.

Ja... Ja dostałem pieniądze po dziadku. Zanim umarł napisał testament. Dziadek był raczej skromną osobą, więc kiedy okazało się, ile ma pieniędzy na koncie i domów za granicą, wszyscy byliśmy w szoku. Podzieliliśmy to. Ze względu na to, że ja dostałem wszystko, czyli ładnych kilkadziesiąt milionów dolarów, 4 domy- dwa we Włoszech, jeden w Hiszpanii i jeden na Malediwach, nie licząc oczywiście tego, w którym mieszkał w Irlandii- i wyspę w Rio, oddałem część. Dom z Hiszpanii był największy i najbardziej majętny, więc przeznaczyłem go na szpital dziecięcy. Dom z Irlandii zostawiłem rodzinie. Im to starczyło bo i tak byliśmy raczej przy kasie. Dom na Malediwach dałem bratu, pomimo tego, że nikt z rodziny nie utrzymywał z nim kontaktu. Oddałem mu go, żeby mieć po prostu spokój, żeby nie wrócił już nigdy. Nienawidziłem go z całego serca. Jeden domek we Włoszech, ten mniejszy sobie zostawiłem, a ten większy oddałem na schronisko. Pieniędzy z konta nie ruszałem prawie, że wcale. A wyspa? Zapominałem o jej istnieniu. Nigdy tam nie byłem i nie wiem, czy chciałbym. Nie moje klimaty.

W końcu po dziewiątej wracałem do domu. Te kilka godzin mnie naprawdę zmęczyło. I byłem głodny.

Zagryzłem wargę, wjeżdżając w leśną dróżkę. Nią było o dwadzieścia minut szybciej do domu.

Tym razem, nikogo nie spotkałem. 

xxxxxxxxxxxxxxxxx

Ale serio następnym razem po mnie krzyczcie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top