Rozdział 6
Zaniepokoiłam się. Nastała panika. James za wszelką cenę mnie bronił. Pojawiło się 3-ech zamaskowanych mężczyzn. Zaczął się atak.
Wiedziałam, że James nie da radę samemu uporać się z nimi. Nie wiem skąd drzemała we mnie taka siła, że rozpoczęłam atak ze wszystkich stron. Chłopak tak samo dobrze sobie radził. Zazdrościłam mu w pewnym momencie takich zdolności.
W przypływie energii zrobiłam śrubę o 180 stopni powalając rywala na podłogę. Wykonałam salto w powietrzu omijając następnego mężczyznę.
-Ça m'agace!*- pomyślałam.
Wtedy jeden zamaskowany przestępca złapał mnie za ramię mocno. Drugi dołączył się. Otoczyli mnie z obu stron. Czułam się bezbronna. Szarpałam się próbując jak najszybciej się wydostać. W pewnym momencie brunet uderzył ich tak mocno, że upadli z poślizgiem na ziemię.
Niestety walka się nie skończyła. Zaczęło przybywać towarzyszy. Przybliżyliśmy się do siebie plecami. Złączyliśmy się ramionami. James obrócił mnie powalając 2 kolejnych rywali.
- Przefarbowałaś włosy? - spytał podczas gdy każdego powalał na ziemie jednym ruchem.
-Nie, a co? - spytałam nie wiedząc co ma na myśli.
Pokazał mi lusterko. Zmienił mi się kolor włosów. Z jesiennego rudu przemieniły się w mroczną czerń. Z każdą emocją zmieniałam włosy na inny odcień. Miałam czarne gdy byłam wściekła. Podobała mi się taka zmiana.
Wybiegłam z restauracji. Usłyszałam krzyki dziecka. Zobaczyłam mała ciemnobrązową dziewczynkę otoczoną przez 3 bandziorów. Podbiegłam do niej powalając na podłoże wszystkich na raz. Nigdy wcześniej nie czułam takiego przepływu energii. Nigdy nie byłam dobra jeśli chodzi o samoobronę.
Szybko przedstawiłam dziewczynce kilka podstawowych ruchów w obronie. Bardzo szybko pojęła. Przybiłam z nią piąteczkę. Odprowadziłam ją do rodziców, którzy stali nie daleko poszukując swojej pociechy. Podziękowali mi bardzo za odnalezienie.
Powróciłam na miejsce zdarzenia. Poczułam, że ktoś jest za mną. Przerzuciłam kogoś przez ramię. Okazało się że to był James.
- Jeju, nie strasz mnie więcej - przykucnęłam i próbowałam pomóc mu wstać.
-Mogę się o coś spytać? ... Gdzieś ty się takich ruchów nauczyła? - odparł pocierając swój bolesny kark
- Nawet nie wiem. Być może samoobrona
- Lecz ty wykonywałaś ruchy, które pierwszy raz widzę w życiu.
Zdziwiłam się bardzo jego słowami.
Czy rzeczywiście nauczyłam się tego na kursie samoobrony?
Pomyślałam na tym, ale nie mogłam znaleźć odpowiedzi. O tym będę rozmyślać później.
Zajęłam się bieżącymi sprawami. Podczas strzałów towarzyszy, jedna z ich kul utknęła w ścianie. Wyciągnęłam ją i zaczęłam analizę. Był to znany mi kaliber i rodzaj broni. Niestety więcej nie mogłam wywnioskować, gdyż mój kochany brunet odebrał mi ją. Oświadczył, iż wyślę ją do policji. Podejrzewałam czy na pewno trafi ona do policji czy może gdzieś indziej.
Udałam się po tej całej strzelaninie do hotelu. Na stole widniała czerwona karteczka.
Spotkajmy się za 10 minut pod Wieżą Eiffela. Podpisano tajemniczy
Wyszłam z pomieszczenia. Szybko dotarłam pod umówione miejsce. Podszedł do mnie wysoki ciemnowłosy mężczyzna w garniturze i w okularach.
- Pani Klara? - spytał nieznajomy.
- Tak, to ja.
- Proszę za mną - wskazał ręką kierunek.
Doszliśmy do opuszczonego budynku. Wnętrze było nieźle urządzone. Było dużo ludzi siedzących na komputerach. Ciągle odbierali jakieś komunikaty.
- Gdzie ja jestem? - spytałam. Nie wiedziałam co to za miejsce
-Witamy w MIA4. - odpowiedział nieznajomy. Na taką wieść mnie zamurowało.
Spokojnie pewnie mi się to śni-powtarzałam to sobie w głowie.
- Co ja mam z tym miejscem wspólnego?
- Od dzieciństwa jesteś tu - odparł czyiś głos z daleka.
- Ale jak to? Co takiego? - bardzo zszokowałam się jak ujrzałam 2 znane mi postacie.
- Mamo, tato.. Jak?... Co wy tutaj robicie? - odparłam nie wierząc w to co widzę. Nie.. To musi być sen...
-Córciu... - zaczął ojczym-.. Twój ojciec pracował w MIA4 przez dłuższy czas, zanim poznał twoją mamę. Niestety gdy już byli razem stało się coś strasznego. - Przerwał ojczyn wypowiedź
- Twój tata -kontynuowała mama - podczas podróży z ważnej misji z Chile.... samolot rozbił się na milion kawałków. Twój ojciec zginął. Przez lata szukaliśmy sprawcę tej zbrodni. Znaleźliśmy winowajcę to był TGS.
- Czyli? - spytałam, nie znałam wcześniej tej agencji.
- Tajemna Grupa Szkoleniowa. Oni są po przeciwnej stronie. Pare lat temu oficjalnie zawiesili działalność, ale teraz powstała. Przypuszczamy, że znowu coś kombinuje.. Być może znowu chce zapolować.
- Zaraz... Chwile - nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Próbowałam zebrać myśli. - Kogo lub co szukają?
- Klara. Kochanie. Nie tylko jesteś naszą córką. Jesteś... - przerwała mama i podeszła do mnie bliżej. Spojrzała w moje oczy - następczynią szefa MI4.
Nie mogłam w to uwierzyć. Przez wszystkie lata żyłam w nieświadomości, że jestem agentką. Powoli wszystkie moje wątpliwości i zagadki układały się w jedną całość. Jedyne czego nie wiedziałam to kto napadł na nas tamtego wieczoru.
- W takim razie kto jest szefem w tej agencji? - spytałam z powagą na twarzy. Rodzice popatrzyli na siebie i pokazali swoje identyfikatory.
- Jesteś dojrzała, żeby o tym wiedzieć - odparła po ciszy moja rodzicielka.
- Przecież jesteś adwokatem...
- Mam podwójną tożsamość i pracę. W życiu trzeba sobie jakoś radzić.
- Skarbie, powinnaś jeszcze o czymś wiedzieć - dodała moja mama. Jakbym miała za mało niespodzianek jak na ten dzień. Z tłumu wyłoniła się bardzo mi znana postać.
- James? Co ty tu robisz? - spytałam.
- Moja kochana Claire. Jestem agentem i pracuje tu. Ty też. Wiedziałem o tym wcześniej niż ty, ale nie mogłem nic powiedzieć. Pamiętasz jak Ciebie porwałem? Wtedy w Polsce? - spytał.
- Tak, trudno tego nie zapomnieć. - odparłam znużona.
- Agencja zaobserwowała, że w Polsce z dnia na dzień były morderstwa w każdym mieście. Za nimi stoją TGS. Obawialiśmy się o Ciebie dlatego Cię chroniłem w taki sposób, abyś nie trafiła w ich ręce - odparł przytulając się mocno do mnie - Chciałem Cię po prostu chronić. Kocham Cię i nie wybaczyłbym sobie tego, że mógłbym Ciebie stracić. Stałam wtulona w jego objęciach.
Jedynie on mi dodawał otuchy w takim momencie.
- W takim razie nie muszę mieć ślubowania czy coś w tym stylu aby do was należeć? - spytałam dla pewności.
- Nie. Otrzymasz identyfikator. Obiecuj, że to zostanie tylko w murach tych 4-ech ścian.
- Dobrze.. Obiecuje - potwierdziłam odbierając plastikowy dowód tożsamości.
- Uważaj na siebie Claire-odparła mama. - w każdej chwili TGS mogą Cię znowu porwać.
- Ale jak to? Byłam kiedyś porwana przez nich?
Mama krótko opowiedziała mi całą historię. Okazało się, że byłam wyjątkowa w ich oczach. Kiedy byłam malutką dziewczynką lubiłam dużo oglądać filmów kryminalnych. Dzięki nim tak dużo trików znam. Codziennie nowe ćwiczyłam. Pewnego dnia porwali mnie. Pragnęli mnie przekonać abym do nich dołączyła. Lecz wtedy stało się coś niespotykano. Moją siłą powaliłam wszystkich członków wspólnoty na ziemie. Podobno miałam niezły ubaw. Po tym zdarzeniu wyjechaliśmy do Polski. Żyliśmy jak normalni ludzie. Musiałam spolszczyć moje imię.
- Czyli nie jestem Polką?
- Nie. Kiedy byłam w ciąży, ja z twoim ojcem byłam na misji w Paryżu. Tu się narodziłaś. Masz na imię Claire.
- Przez tyle lat nic mi nie powiedzieliście?- krzyknęłam pełna płaczu.
- Wcześniej byś na nie zrozumiała. Stwierdziliśmy, że jest to idealny moment.
https://youtu.be/mQF-XtANvcU
Rozpłakałam się i wybiegłam z budynku. Biegłam przed siebie nie zwarzając w jakim kierunku.
Zatrzymałam się przy parku. Usiadłam, ale po chwili zobaczyłam coś co mnie zamurowało.
--------------------------------------------------------
*ça m'agace(fr. To mnie denerwuje, to mnue wkurza)
I jak wam się podoba nowy rozdział? Czekam na wasze komentarze. Dziękuje również za każda pozostawioną gwiazdkę :) Mam nadzieje, że muzyka dodana do podziału pomaga w czytaniu opowieści ;)
Ps. Ten rozdział dedykuje IngiS20 :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top