Rozdział 19 cz.1
Oczami Agaty
Bujałam wśród puszystych chmur. Przemieszczałam się z jednego na drugi. W pewnym momencie zauważyłam tajemnicze niebieskie ciemne drzwi. Byłam coraz bliżej otwarcia gdy nagle...
- Obudź się Agata. Agata! - słyszałam czyjeś nawoływania.
Wstałam gwałtownie. Zauważyłam, że obok mnie stoi Marc.
- Wstawaj księżniczko. Nie czas na leżakowanie! - odparł rzucając we mnie poduszką.
- Ej! to było celowe? - spytałam retorycznie. Ten natomiast posłał mi języka.
W odwecie wstałam i walnęłam go poduszką. Prawie byśmy rozpętali wojnę dla przysłowiowe poduszki, lecz oznajmiono nam, że mamy się zjawić w sali trenowej za chwilę. Oboje szybko się ogarnęliśmy i wyszliśmy z domku.
Marc pewnie zapomniał, że mieszkamy na piętrowym drzewie i poleciał na dół, lądując w krzakach. Wywołało to u mnie wielką salwę śmiechu. Taki miły początek dnia.
- hahaha, i Ciebie to bawi?.- spytał otrzepując się z gałęzi i liści krzewu.
- No jasne. - odparłam i od razu zeszłam zwinnie na dół.
- Tak się to robi mój drogi. Ucz się od lepszych. - powiedziałam uśmiechając się szczerze.
- Ucz się od lepszym ble ble. - przedrzeźniał brunet w trakcie drogi do tajemnej sali.
Oczami Autorki
Podczas krótkiej drogi, ta dwójka potrafiła wygłupiać na wiele sposobów. Dobry humor dopisywał wyznaczone miejsce stali przed wielkim konarem drzewa. Początkowo sami ni byli pewni czy trafili dobrze, lecz po krótkiej chwili przyszła asystentka, która od razu otwarła wejście do windy. Wraz z nią, zjechali na dół a tam czekała na nich Pani Blueberry- nowo poznana szefowa BRCA.
- Witam Was, ma nadzieje że Państwo wyspani? - przywitała nas brunetka.
- Wyspani i gotowi do działania. - odparł mężczyzna, nie wiedząc jeszcze co ich czeka.
- To bardzo dobrze, bo mam dla was specjalną misję... ale zanim misja, musicie przejść standardowe szkolenie.
- Myślałam, że skoro mamy takie zdolności to nie potrzebujemy szkolenia.
- Panno Zawada, nawet najlepsi muszą się doszkalać. - odparła poważnym tonem.- Waszym pierwszym ćwiczeniem będzie to.- wskazała zniżającą się linę.
Agata nie była usatysfakcjonowana tym zadaniem. Poczuła się jak na lekcji WF-u. Przeszyła ją wtedy fala upokorzenia. Marc w przeciwieństwie do dziewczyny czuł się jak ryba w wodzie. Ze swą ogromną siłą pokonał przeszkodę w dość szybki sposób. A Agata stała myśląc jak uporać się z nie lada wyzwaniem. Poczuła taką małą gulę w gardle. Z linią miała w młodzieńczych latach nieprzyjemną sytuację.
- No Panno Zawada czekam, mam wysłać specjalne zaproszenie? - odparłam surowo Pani Blueberry. Dziewczyna nic się nie odzywała. Po prostu stała w bezruchu skupiona w jeden przedmiot. Gdy już miała się poddać, podszedł do niej Marc.
- Wszystko okej? - szepnął do dziewczyny
- Boję się. -odparła tym samym tonem
- Dasz radę Agata.
- Skąd wiesz? - spytała patrząc mu w oczy
- Bardziej odważnej kobiety w życiu nie widziałem. Jeśli Ci ciężko, to pomyśl jakbyś chciała się dostać na szczyt marzeń. Lecz taki malutki. Wyobraź sobie, że to mała ścianka.
Dziewczyna położyła ręce na linie i zaczęła się unosić. Wzbijała się w powietrze jak zwinny wąż. Podczas wspinaczki, jedna z nóg się zaplątała, lecz poradziła sobie. Wykorzystała tą sytuację robiąc figurę w przestrzeni. Obracała się wokół własnej osi. Wyglądała jakby przybrała kształt rozkwitającej róży. Po czym wciągnęła się na samą górę. Gdy już sięgnęła szczytu, wykonała akrobację na sam dół.
Oczami Agaty
Gdy obracałam się w powietrzu, poczułam jakbym latała w przestworzach. Dokończyłam wspinaczkę i potem zakończyłam ją epicką akrobatyką, Gdy już znalazłam się na dole, byłam bardzo szczęśliwa z wykonanego zadania.
- Proszę proszę. Panno Zawada.. potrafi mnie Pani zaskoczyć! - odezwała się Pani Blueberry- Jestem pod wrażeniem. Zaliczam Pani to ćwiczenie.- dodała
- Gratuluje! Byłaś magnifique*- stwierdził Marc.
- Dziękuje. -odparłam z uśmiechem.
Przeszliśmy do kolejnego ćwiczenia. Polegało na znalezieniu tajemniczego obiektu wśród geometrycznych ścian, które nie wyglądały na łatwe do przejścia. Długo z Markiem kombinowaliśmy gdzie ów przedmiot mógłby się znajdować. Poprzez symulacje mogliśmy poczuć się jak w innym świecie. Podczas poszukiwań mogliśmy wspinać się jak po prawdziwych górach. W pewnym momencie skały jak i geometryczne ściany zaczęły się ruszać. Trochę sprytu i współpracy pozwoliło nam na uporanie się z tym problemem. Po jakimś czasie dostrzegłam, iż w jednej z masywnych ścian błyszczy coś małego.
- Marc, chodź tu! -zawołałam.
- Co jest? -podszedł za skały.
- Spójrz! -wskazałam błyszczący obiekt.
- No nieźle. To chodźmy po niego. Na co czekamy? - odparł, lecz przed nim przeleciała strzała.
- Uważaj! - zatrzymałam go. Zauważyłam źródło przeszkód. Skoro istnieje źródło, musi też istnieć wyłącznik. Zaczęłam kombinować aby dotrzeć do celu.
Oczami Marka
Gdy Agata dostrzegła już nasz obiekt, nie pozostało nic innego jak podążyć do niego. Jednakże, gdy zrobiłem pierwszy krok do przodu strzała indiańska przeleciała mi tuż przed nosem.
- Uważaj! - Agata zatrzymała mnie zanim kontynuowałbym dalszą wyprawę. Dostrzegłem w jej oczach skupienie i jednocześnie troskę o nas samych rzecz jasna. Z każdą godziną zaczęła mnie zaskakiwać.
Na pierwszy rzut oka wydaje się być nieśmiałą duszyczką, lecz jak już bliżej poznasz wychodzi z niej cwana gepardzica. Moje rozmyślania się zakończyły gdy zauważyłem absence* mej towarzyszki. Spojrzałem na przód a ona była już w połowie drogi ku celu.
- Będziesz tak stał? Czy mam Ciebie wziąć na rączkę? - spytała ironicznie.
Ruszyłem się do przodu. Strzały już nie wyskakiwały jak wcześniej. Widocznie Agata dobrze rozpracowała strategie walki z kawałki drewna. Szybko nadrobiłem czas i dogoniłem nią. Gdy bowiem staliśmy przed ogromną ścianą jej oczy skierowały się na mnie. Wiedziałem, że będzie potrzebna tutaj moja pomoc. Analizowałem każde zniekształcenie w ścianie. Zdziwiłem się zachowaniem mojej towarzyszki. Przytulała się do ściany jak do przytulanki. Obeszła wszystkie ściany i w pewnym momencie moim oczom ukazały się uchwyty. Wysunęły się z jej głębi.
- Dobra robota Agata! - odparłem a ona puściła mi oczko.
Zacząłem wspinać się pierwszy. Zwinnie i sprawnie dążyłem do celu. Problem pojawił się z uchwyceniem owego obiektu. Nie chciał wyjść z szczeliny. A wyglądał magicznie. Mienił się tęczowo-gwiaździstymi barwami wśród lokalnej ciemności. Widocznie trudność polegała w posiadaniu magicznego diamentu. Spojrzałem na dół próbując złapać kontakt z Agatą.
Oczami Agaty
Marc był już w celu. Jego siła była widoczna na każdym kroku. Zastanawiałem się czemu tak długo tam stoi. Zobaczyłam jak się do mnie odwraca. Próbował mi coś przekazać. Postanowiłam do niego dołączyć. Szybko się wspięłam.
- Co się dzieje? - spytałam.
- Diamencik nie chce wyjść. Jest bardzo dobrze umocowany. Może we dwójkę uda nam się go wyciągnąć. - odpowiedział.
Widziałam w jego oczach nadzieje. Przesunęłam się na boczne uchwyty tak aby być na tym samym poziomie co mój partner. Próbowałam pierw sama go wyciągnąć, lecz wielokrotnie próby nie przynosiły efektu. Zastanawialiśmy się jak posiąść we własne ręce ten przedmiot. Po pewnym czasie stwierdziliśmy iż spróbujemy wspólnie go wyciągnąć z małej ciemnej przestrzeni. Wtedy wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Gdy nasze ręce się styknęły i dotknęły magicznego przedmiotu, diament zabłysnął i samoistnie się wysunął.
Pochwyciliśmy razem owy magiczny przedmiot. Zajmował nasze dłonie w całości. Jeszcze bardziej błyszczał w swej okazałości. Zeszliśmy z zdobytym przedmiotem. Droga była już prosta. Na samym końcu czekała Pani Blueberry.
- Gratuluję! - powiedziała kobieta- obserwowaliśmy wasze poczynania. Działacie świetnie, lecz razem dokonujecie niemożliwego.- dodała
Byliśmy zadowoleni z wykonanego zadania. Rzeczywiście współpracując czułam coś w rodzaju więzi. Mam nadzieje, że będziemy mogli pokazać się do coraz lepszej strony.
Oczami Marka
To co odczuliśmy po wykonaniu zadania (tak odczuwam co Agata może myśleć) była to satysfakcja i duma. Takie działania motywują mnie jeszcze bardziej do większej aktywności. Jednakże to zadanie zajęło nam dużo czasu.
Miło-byłoby tak odetchnąć na moment. Niestety nie było to możliwe, ponieważ kobitka przyznała nam kolejne ćwiczenie do wykonania. Było trochę przyjemniejsze od poprzedniego, lecz bardzo czasochłonne. Bywało śmieszne w niektórych momentach. Śmialiśmy się do rozpuchu, gdy nie do końca nam wychodziło.
Czas szybko nam upłynął po dniu treningu. Wracaliśmy do naszej tymczasowej posiadłości.
- Jak oceniasz Panią Blueberry? - spytałem, gdy między nami zapadła cisza.
- Bardzo wymagająca, ale wydaje mi się troskliwa o swych agentów.
- Masz rację. Jednakże nie wydaje Ci się tajemnicza trochę. - spytał z pozą myśliciela.
- Ona? Nie.- odparła spoglądając na niego, lecz uśmiała się widząc efektywną pozę- Chodźmy już do domku. Dziś mieliśmy ciężki dzień. - odparła z zadowoleniem blondynka. Podążyłem za nią zastanawiając się co przyniesie przyszłość..
W tym samym czasie...
- Oni są gotowi. - odparła kobieta na posiedzeniu rady agentów. - Moje wnikliwe analizy potwierdzają wymagane umiejętności.
- Agentko Mary Blue. Toż są młodzi ludzie, niepewni swych wyborów. Myśli Pani, ze sobie poradzą w obliczu zagrożenia? - spytał jeden z wyższej rady.
- Panie Chucken, czyżby młodzi nie mają więcej kreatywności i siły wytrwania? - spytała z przekorem kobieta.
Rada wykorzystując technikę schylonych głów skonsultowała swe opinie między sobą i wydała ostateczny werdykt. Najwyższy przedstawiciel rady wstał wraz z nim reszta wysokich osobników.
Zgodnie z art.12 Międzynarodowej Konwencji Agentów, Rada Najwyższa ogłasza na 512 posiedzeniu Krajowym Agentów co następuje...
Nastąpiła cisza, która była elementem podniosłej chwili.
Mademoiselle Agata Zawada i Monsieur Marek Garcia zostają oficjalnie ogłoszeni członkami MIA4. W związku z tym mają pełnoprawny udział w misjach specjalistycznych i klasycznych.
Agent Blueberry zadowolona owym werdyktem wiedziała jakie kroki poczynić.
- Oni są gotowi. - powtórzyła szeptem do siebie
Ciąg dalszy nastąpi...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak wam się spodobał ten rozdział? Wracam po przerwie... Czas na akcję :D Wkrótce będzie wiadomo co mam na myśli ;) Zainspirował mnie obrazek na samym początku rozdziału.
Pozdrawiam wszystkich moich czytelników.
Claireska :)
*magnifique- wspaniały/a
*absence- nieobecność
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top