Rozdział 14

Uwaga zanim przejdziemy do opowiadania, chciałabym powiedzieć, że niektóre fragmenty w rozdziale będą pisane w 3 osobie. Dzięki temu opisana akcja będzie miała o wiele lepszy charakter :) A teraz zapraszam do lektury ;)

Oczami Claire

Było strasznie ciemno, mimo to ścigałam inconnu. Znalazłam skrót, żeby go zaskoczyć, więc szybko nim podążyłam.

Gdy byłam już na miejscu, ktoś już tam stał. Dobiegł ten którego ścigałam przez większość czasu. Nie widziałam ich twarzy, lecz słyszałam bardzo dobrze.
Jeden z głosów to był napewno David. Tego typka z łatwością można poznać, lecz zastanawiałam się kto był jego kompanem. Miałam wrażenie jakbym już gdzieś go słyszała. Męski donośny głos odbijał się echem w mojej głowie. Chciałam już wejść i zaatakować, ale coś spowodowało, że nie odważyłam się wychylić spod mej kryjówki.

Oczami Autorki

Claire nie była pewna dzisiaj swych poczyniań. Stwierdziła, że podsłucha jakie mają zamiary. Może to jej pomoże w dalszym dochodzeniu.

A: Masz to co powinieneś dostarczyć? - spytał David

B: Tak oczywiście - odparł jego towarzysz podając mu tajemnicze pudełeczko.

A: Świetnie. Udało Ci się ucieć tej dziewczynie?

B: Oczywiście. Zgubiła mój trop. Biedaczka. Nie udało jej się mnie doścignąć. - uśmiechnął się inconnu. Dziewczyna z każdym słowem miała wrażenie, że zna skąś ten głos.

A: Nikt nie może nam przeszkodzić w naszym planie. Szczególnie ona! -oznajmił David cichutko. 

Claire zastanawiała się czemu miałaby być przeszkodą i jaki plan szykują. 

- Dobra mój partnerze. Rozstajemy się. Faza A zakończona. Czas na plan B. Liczę tutaj na twoją pomoc - zakończył i momentalnie zniknęli za kłębom dymu.

Dziewczyna wyłoniła się ze ściany. Nikogo w pobliżu nie było. Włączyła swój GPS w poszukiwaniu drogi powrotnej. Zaczęła podążać wybraną  ścieżką.

Oczami Jamesa

Dostałem sygnał od centrali. Podali mi współrzędne Claire. Ruszyłem do akcji. Znajdowała się na obrzeżach Santiago. Gdzie ją wywiało? - pomyślałem głęboko.

Oczami Claire

GPS prowadził mnie w różne zakamarki. Nie potrafiłam dojść do centrum. Byłam na nieznanych mi ulicach. Nagle usłyszałam, że coś szumi w krzakach. Przygotowałam się do pozycji bojowej, ale jak zobaczyłam kto się wyłonił to odetchnęłam w ulgą.

- Co ty tu robisz? - spytałam blondyna.

- Kazali nam wszystkim opuścić budynek. Gdy wracałem do siebie, zauważyłem podejrzanych typków, więc szybko się schowałem.

- Serio? A słyszałeś o czym mówili?

- Niestety nie. Mówili w obcym języku. Nie usłyszałem kiedy się zmyli. -odparł ze smutkiem.

- Nie przejmuj się. Ważne, że nic nikomu się nie stało.

- Słyszałem, że coś ważnego zniknęło z bankietu.

- Podobno, ale to mogą być plotki. - oznajmiłam. Nie chciałam wchodzić z nim w takie tematy. On nie wiedział mim naprawdę jestem. Gdy James się zjawił, Simon oznajmił, że musi lecieć.

Oczami Jamesa

Zauważyłem Claire w towarzystwie kogoś. Rozmawiała z nim. Gdy jednak dochodziłem, ten gość odszedł.

- James, jesteś. - moja księżniczka chciała się przytulić. Odwzajemniłem uścisk.

- Gdzie ty byłaś i z kim przed chwilą gadałaś? - spytałem zaniepokojony

Oczami Claire

- Później Ci powiem. Teraz Chodźmy do hotelu. - oznajmiłam. Lekko skóra mi się zjeżyła, ale ukochany to zauważył. Od razu zdjął marynarkę i utulił mi ramiona. Czułam się bezpieczna w jego objęciach. Jakby cały świat się nie liczył-tylko ja i on. - rycerz na białym koniu.

W środku wyjaśniłam mu z kim się zobaczyłam dzisiaj. Nie do końca przypadł mu mój znajomy do gustu, ale nie miał nic przeciwko.

Udaliśmy się do centrum jak typowi turyści, aby odpocząć od tego szaleństwa. Gdy znajdowaliśmy się na pobliskim targu, zauważyłam bardzo znaną mi osóbkę.

-Vanessa! - zawołałam do mej przyjaciółki.

-Klara! - odezwała się i razem do siebie przybiegłyśmy i przytuliłyśmy - kopę lat kochana, co u Ciebie? Jak życie? - spytała mnie. 

Bardzo dawno się nie widziałyśmy. Odkąd dowiedziałam się, że jestem agentką utraciłyśmy kontakt, ale czas to nadrobić.

- W porządku. Ostatnio dużo w moim życiu się dzieje.

-Serio? Bo mi też! - odparła - A ten mężczyzna który stoi koło Ciebie to...

- James, mój...

- Chłopak - odparł wyżej wymieniony.

- No to rzeczywiście u Ciebie dużo się dzieje. - potwierdziła Van

- Kochanie udam się z Vanessą na zakupy do centrum handlowego, dobrze? - spytałam spoglądając mu w oczy - Wyślę Ci współrzędne. - szepnęłam mu na uszko

- Oczywiście słońce - odparł dając mi miłosny pocałunek.

Udałyśmy się do centrum zwanego Casa Costanera. Gdy weszłyśmy do środka, skierowałyśmy się do Pomesiggio Bistro. Podobno podają tam najlepsze wypieki w mieście.

Zamówiłyśmy ciastka. Kelner, który nas obsługiwał, ciągle nam się przyglądał. Czułam się dziwnie.

Spoglądnęłam na zamówione ciasto. Wyglądało zwyczajnie, ale czułam, że coś z nim nie tak. Vanessa w tym czasie sprawdzała coś na telefonie.

Szybko zegarkiem przeskanowałam skład tych słodkości. W obu wykryto minimalną ilość kwasu. Taka dawka może już człowiekowi zaszkodzić.

- Vanessa może pójdziemy gdzieś indziej coś zjeść? Jakoś nie mam ochoty na słodkości.

- Dlaczego? - odparła zdumiona przyjaciółka - przecież wygląda apetycznie.

Już miała brać pierwszy kawałek, ale jej przeszkodziłam i wyrzuciłam z prędkością światła widelec. Nie uwierzycie, ale trafił na drugi koniec lokalu, wbity w ścianę. Kelner widocznie to zaobserwował bo migasiem do nas przyszedł.

- Czy coś się dzieje? - spytał jak niby nigdy nic.

- Wszystko w porządku, ale po prostu moja przyjaciółka nie może jeść takich ciastek. Ma na nie uczulenie.

- W porządku, to może zaoferować coś innego? Oczywiście na koszt firmy - odparł przekonywująco. Widocznie nie dawał za wygraną. Za bardzo mu zależało na nas.

Czuję, że to nie jest kelner. Mało tutaj pracuje leworęcznych. Poza tym nikt nie podaje dania w dość specyficzny sposób - tuż przed nosem.

- Nie dziękujemy, zrobiło się trochę późno a my się spieszymy - odparłam.

Udałyśmy się do wyjścia. Nagle drzwi same się zamknęły. Wyczułam sytuację.

-Moje drogie Panie - zaczął - nie dajecie mi wyboru.

Przygotowałam się do boju. W lokalu już nikogo nie było, więc to była zasadzka. Zaczęła się bitwa. Uruchomiły się u mnie techniki kung fu. Do mężczyzny dołączyli towarzysze.

Bardzo obawiałam się o Vanesse. Jednak zauważyłam, że jest tak samo uzbrojona jak ja. Chyba musi mi coś wyjaśnić później.

Połączyłyśmy swe siły. Złączyłyśmy się plecami. Ja powalałam większość towarzyszy na ziemię a Van mnie obracała o 360 stopni. Ten ze strachu, widząc, że nie ma pomocy wokół, przymierzał się do ucieczki.

Szybko za nim podążyłam. Chciałam szybko zablokować wewnętrzne drzwi, ale ktoś mnie prześcignął.

- Akuku, a gdzie się tak Pan śpieszy?- odparła Van poruszając znacząco brwiami. Nie wiadomo kiedy miała na sobie wiśniowy kombinezon.

Oczami Vanessy

Czyżbym się przewidziała czy Klara używa sztuk walki kung fu? Rozbrajała większość z zabójczą prędkością. Była prawie jak Angelina Jolie. Ciekawe gdzie się tego nauczyła.

Ja wcześniej uczyłam się sztuk walki. Gdy była wymiana studentów do Chin, pewien sensei widział we mnie potencjał na wojowniczkę. Przez pół roku uczęszczałam na jego zajęcia. Były tam elementy medytacji m.in. ćwiczyliśmy kwiat lotosu. Ta forma odprężenia bardzo mi pomogła w codziennym życiu.

Współcześnie każdy żyje dynamicznie i pod wpływem otaczającej technologii. Dzięki mindfulness nikt i nic mi nie umyka, pozostając w stanie czystego spokoju. Ale dobra wróćmy na ziemię.

Połączyłyśmy się razem. Klara powalała resztę, a ja jak śruba obracałam ją o 360 stopni. Gdy ten typek chciał zwiać Klara szybko rzuciła się do biegu. Dzięki pewnej technice szybko przemieściłam się zanim mężczyzna dobiegł do drzwi. Stwierdziłam, że czas się ujawnić z moimi zdolnościami. W mgnieniu oka miałam na sobie wiśniowy kombinezon. Podkreślał on całą moją talię.

- Akuku, a gdzie się Pan tak śpieszy?- odparłam dając znak Klarze, że może przystąpić do ataku.

Oczami Klary

Jak otrzymałam ten znak od Vanessy, od razu zaatakowałam mężczyznę z buta mocnym azjatyckim kopniakiem w brzuch. Po chwili leżał na ziemi. Wzięłam od niego pilota i otworzyłam wszystkie drzwi.

Na zewnątrz czekała policja. Podbiegli natychmiast do nas i wszystkich skuto w kajdanki.

- Ale co jest?- spytałam ze zdziwieniem

- Musimy was aresztować, kwestia proceduralna. Macie prawo do milczenia. - odparł funkcjonariusz.

Posłusznie szliśmy wszyscy do wozu jak najgorsze zbrodniarki. Ten typek również został aresztowany.

- Ciekawe co z nami będzie. - odparła Van.

Ja nic się nie odzywałam, tylko czekałam aż nas dowiozą do budynku i będę mogła wszystko wyjaśnić w sali przesłuchań.

---------------------------------------------------------

Witam wszystkich po długiej przerwie. Po podróży wracam z nowymi pomysłami i energią :) Liczę na wasze komentarze i gwiazdki pod rozdziałem. Jak myślicie? Czy? Claire wyjdzie z tego cało? Jaki los czeka naszą główną bohaterkę? Wszystko się dowiecie w swoim czasie :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top