Rozdział 13 cz.2

- Doszły mnie słuchy, że podobno niedaleko dzielnicy Playa del Mayor mieści się siedziba.

- No to musimy to sprawdzić. Chodź! - Odparłam i wstałam, lecz James mnie zatrzymał.

- Nie tak szybko kochanie. - zaśmiał się lekko - Nie wiadomo jakie zabezpieczenia tam mają. Trzeba dobrze opracować strategię. Nie chcę by cokolwiek złego Ci się stało. - popatrzył na mnie troskliwie.

- Nic mi się nie stanie, zobaczysz. Pozatym, mam najlepszego agenta pod słońcem. - tymi słowami ucałowałam go i zebraliśmy się do konsumpcji śniadania.

Podczas konsumpcji byłam nieobecna duchem. Myślałam ciągle o Davidzie. Co on chciał i co robi w Spectre? Te pytania krążyły mi po głowie.

- Halo? Ziemia do Claire... - Nawoływał wiele razy mój partner. Ocknęłam się i spojrzałam na niego.

- Wróć do świata żywych kotku...

- Wybacz.

- O czym tak myślisz, że bujasz w obłokach?

- Nie, o niczym - odparłam twierdząco

- Napewno? Bo wyglądasz na zamyśloną?

- Tak, wszystko ok. Możemy wrócić do misji.

- W porządku. Skoro tak mówisz - oznajmił.

Dostaliśmy wiadomość, że dziś ma się odbyć bankiet na którym przedstawiciele tej firmy mają się pojawić. Ciągle jakieś wydarzenia  trafiają się. Jak nie rozdanie to bankiet. Hm.. może to dobra okazja zobaczyć czy David nie będzie coś kombinował. Udaliśmy się z Jamesem do pokoju. Poszedł się odświerzyć, natomiast ja zaczęłam szukać informacje na temat bankietu. Muszą mieć jakiś motyw, że planują zaszczycić obecnością na tym bankiecie. Jedyne co znalazłam, że jest on z okazji którejś rocznicy działalności firmy, ale nie tej której poszukujemy.

Firma Maison Ullens staje się dość popularną marką jeśli chodzi o ubrania na całym świecie. Widziałam wiele pozytywnych opinii np. że przy ich kreacjach marka Louis Vitton czy Gucci odchodzą na boczny tor.

Zamknęłam laptopa. Sięgnęłam po przewodnik po Chile. Zaczęłam się przyglądać pobliskiej okolicy. Wtopiliśmy się w turystów poznających uroki tego kraju. A magiczne Santiago idealnie się nadaje

Z tyłu ktoś zaczął mnie dotykać. Odwróciłam się szybko z przerażenia.

- To ja kochanie, nie ma się czego bać. - uspokoił mnie i objął mnie swymi ramionami.

- James, przestraszyłeś mnie strasznie. - odparłam odetchnęłam ulgą.

- Możemy się przejść? Całe miasto przed nami. A akurat nie miałem jeszcze zaszczytu tu być.

- A widzisz. A ja tak. - powiedziałam z uśmiechem

- Serio? A kiedy?

- Jak byłam na studiach to była wymiana studentów. Byłam w innym mieście, niech sobie przypomnę... Zwał się Valparaíso. Prócz pobliskiej uczelni, ma najbardziej urzekające wybrzeże w Chile. Musisz kiedyś tam pojechać. Polecam.

- Skoro tak mówisz, to musimy kiedyś się tam się wybrać. Pani przewodnik.

Przebrałam się w lepsze ciuchy i ruszyliśmy na podbój miasta. Jak typowi turyści najskrytsze zakątki miasta jak również te znane np. Basilica de Lourdes, Iglesian de Gratitud Nacional, również Centrum Kultury Palacio de Moneda i Plaza de Ciudadanía.

Najbardziej byłam zachwycona Biblioteca Patrimonial Recoleta Dominica. Wnętrze było nie doopisania. Możnaby było siedzieć tutaj godzinami.


Prócz tego widzieliśmy najsłynniejszy wieżowiec którego wszyscy moi zachwalali. Stał się pocztówką Santiago. Spędziliśmy również czas z naturą przebywając w parku por la Paz Villa Grimaldi.

Jak skończyliśmy to zauważyliśmy, że zbliża się wieczór. Wróciliśmy do hotelu. Poszłam do łazienki przygotować sobie kąpiel. Weszłam do wody i nalałam sobie trochę olejków. Musiałam wyglądać olśniewająco jak to ujął mój ukochany. A wiedziałam, że to dodatki spowodują, że nie będzie się mógł ode mnie oderwać.Posiedziałam tak z 1h i wyszłam zrelaksowana z wanny. Owinęłam się ciepłym ręcznikiem i po cichaczu wyszłam z pomieszczenia.

Udałam się do szafy w poszukiwaniu sukienki. Poszukiwałam idealnej na ten wieczór. Miałam trzy do wyboru dwie czerwone: jedna z dużym dekoltem taka burdonowa z dłuższym tyłem.

A druga klasyczna czerwień na rękawkach.

Oraz jeszcze jedna lazurowa z motywem kwiatowym.

Odrzuciłam tą z dużym dekoldem. Idę na bankiet a nie na pokaz mody. Rozmyślałam nad dwoma pozostałymi. Mierzyłam je wiele razy przykładając je do swojego ciała

Niespodziewanie ktoś przybliżył się do mojego ciała i szepnął weź tą drugą. Odszedł wskazując na tą niebieską.

- Czy będę w niej dobrze wyglądać? - Spytałam sama siebie.

- Ależ oczywiście. Taką kreacją olśnisz wszystkich na sali. - Odparł szeptem znany mi głos.

- Czy ty mnie podsłuchujesz? - Spytałam odwrócona do bruneta.

 -Nie, skądże. - wyszedł do mnie w smokingu i niesfornych jeszcze włosach.

- A te głosy to kogo? - spytałam unosząc jedną brew.

- To prywatny głos doradczy. - odpowiedział uśmiechając się.

Ja wzięłam niebieską sukienkę, którą doradził mi głos doradczy.

Udałam się z powrotem do pomieszczenia. Ubrałam dzisiejszą kreację. Zaczęłam się malować. Nałożyłam delikatnie eyelinera, leciutko pomalowałam rzęsy w taki sposób, żeby powstał efekt motyla. Prócz tego nałożyłam jasnoniebieski cień do powiek, żeby podkreślić moje oczy. Usta wymalowałam jedynie pomadką i błyszczykiem dla podkreślenia uroku. Po wyjściu z pomieszczenia James był już gotowy na bankiet. Poprawił swoje włosy i wyglądał jak Bond. Odnalazłam moje niebieskie szpilki. Wzięłam  małą czarną torebkę i udaliśmy się z Jamesem na bankiet.

Jako, że zapowiadało się na ciepłą noc, nie potrzebowałam dodatkowej kurteczki. Przeszliśmy się piechotą do budynku. Był wysoki i nowoczesny z szybami. Jednakże piętro na którym był bankiet miał inne ściany. Sala była pozłacana z wieloma elementami i motywami roślinnymi. Wyglądałoby jakby sam Michał Anioł ją tworzył. Było mnóstwo gości.


Dobrze sobie zaplanował David ze swoją świtą - pomyślałam. 

Wszyscy byli wykwitnie ubrani i odziani w wykwitną biżuterię. Ja jak zwykle zapomniałam założyć cokolwiek ze swej biżuterii. Jedyne co miałam na sobie to zegarek od Jamesa. Widocznie ten czytał mi w myślach bo pociągnął mnie za kolumnę. Kazał mi się obrócić. Poczułam na szyi coś chłodnego. Był to złoty monsterowy liść. Uśmiechnęłam się i podziękowałam. 

Nagle zabrzmiał dzwonek. Wołano wszystkich gości do stołu. Gdy już wszyscy zgromadzeni znaleźli się na miejscu, pojawił się starszy pan. Widocznie główny gospodarz bankietu. Wszyscy wstali.

- Pragnę podziękować wszystkim zgromadzonym na to wyjątkowe wydarzenie. Okrągła piąta rocznica współpracy, pokazuje w jaki sposób osiągnęliśmy sukces. Od samego początku wykazywaliśmy jak najwięcej energii, za to wszystkim z całego serca dziękuje. Bez was moi drodzy firma Maison Ullens nie odniosłaby takiego rezultatu. Za pięcioletnią współpracę i dalszą chciałbym wznieść toast abyśmy dalej i prężnie się rozwijali. Za firmę!- oznajmił.

-Za firmę! - odparli goście. Każdy stuknął się kieliszkiem.

Po toaście rozpoczęła się uroczysta kolacja. W trakcie posiłku rozglądałam się dyskretnie czy nie ma w pobliżu samych zainteresowanych. Po jakimś czasie gdy goście się rozluźnili po kolacji, James zabrał mnie w inną część sali.

- Musimy się rozdzielić skarbie - odparł szybko.

- Ale jak to? Przecież mamy razem... - Miałam dokończyć, ale położył mi palec na ustach.

- Wiem co mamy robić, ale widzisz, że sytuacja jest zbyt spokojna? Jeżeli się rozdzielimy to ...

- Podejrzani będą mogli spokojnie działać. Masz rację, ale jak Tobie się coś stanie...

- Pamiętaj , że mamy GPS w zegarkach. Wystarczy czerwony guziczek i szybko Cię znajdę. Nie martw się, do bankietu nie zostało za dużo czasu, a sytuacja jak na razie zbyt spokojna - odparł gładząc mój policzek.

- Dobrze. Trzymaj się i uważaj na siebie - powiedziałam. 

Chciałam już odejść, ale wziął mnie ponownie za rękę i zostawił na mych ustach namiętny pocałunek. Zarumieniłam się i spojrzeniem oddaliliśmy się w przeciwną stronę. Uważnie podczas rozmów z innymi gośćmi obserwowałam okolice. Miałam przeczucie, że coś się dzisiaj wydarzy. Podczas przechadzki zderzyłam się z kimś. Upadłam na ziemię.

- Najmocniej przepraszam - usłyszałam znajomy głos. Spojrzałam w górę. Przede mną stał wysoki dobrze uczesany blondyn. Wyciągnął do mnie rękę i pomógł mi wstać.

- To ja przepraszam. Ja powinnam patrzeć jak idę. - powiedziałam. Chciałam iść dalej, lecz ktoś mnie zatrzymał. Obróciłam się.

- Klara? - Spytał mnie blondyn. Przypatrzyłam się dokładniej tej osóbce. - Simon?

- Jezu.. to ty. Jak dawno się nie widzieliśmy - odparł z uśmiechem

- Kope lat przyjacielu.

Znałam Simona od paru ładnych lat. Zerwał nam się kontakt po tym jak każdy poszedł w swoją stronę. Nie sądziłam, że się jeszcze zobaczymy.

- Co tam słychać? Nie wiedziałem, że zobaczę Cię tutaj.

- A zaproszono mnie. Wszystko w porządku - odparłam z uśmiechem.

- Zatańczymy? - Spytał i jak na zawołanie muzyka spowolniła.

https://youtu.be/FOP_PPavoLA


Zgodziłam się. Tańczyliśmy początkowo po bocznej części sali, lecz później nie wiedziałam jak przenieszliśmy się na środek sali.  Wszyscy patrzyli na nas jakbyśmy byli nadzwyczajni. Oparłam się na jego ramieniu i delikatnie się kołysaliśmy. 

Później muzyka lekko zmieniła ton. Poczułam się jakbym tańczyła do tanga niż do walca. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie gdyby nie to, że nagle usłyszałam strzał. Zapanowała panika. Przeprosiłam go i udałam się do akcji.

Pewien inconnu w kominiarce chciał uciec z bardzo drogą kolią od pewnej madame. Kobieta twierdziła, że jest bardzo cenna jeszcze sprzed czasów II Wojny Światowej. Zaczęłam pogoń za tajemniczym nieznajomym.

~~~Oczami Jamesa~~~

Byłem na jaskółce tuż nad salą. Obserwowałem atmosferę tego wieczoru. Widziałem jak Claire z kimś rozmawia i śmieje się. Cóż, musiała dobrze się wtopić się w tłum. Nagle usłyszałem strzał. Szukałem sprawcy. Szybko go namierzyłem. Zauważyłem biegnącą za nim Claire. Chciałem się z nią szybko skontaktować, ale mój nadajnik chwilowo nie funkcjonował. Szybko zbiegłem ze schodów i zacząłem pościg, lecz po pewnym czasie zgubiłem ich.

Kurcze, ale dobry ze mnie agent. - pomyślałem.

Planowałem zadzwonić do NCIS, ale stwierdziłem, że taka sprawa nie może czekać.

Zadzwoniłem do centrali aby mi podali współrzędne z nadajnika ukochanej. Niestety oni też mieli problem z namierzeniem. Odparli, że dadzą znać jak coś będą wiedzieć. Zadzwonił do mnie telefon. Akurat tego numeru się nie spodziewałem.

- Halo?

- Już wiesz kto dzwoni? Jak tam moja chrześnica się sprawuje?

- Gibbs... no dobrze

- Pilnujesz ją? Jest bezpieczna?

- Tak... - muszę jakoś zakończyć tą rozmowę zanim mnie przejrzy - Wiesz, muszę kończyć. Ktoś mnie woła. Pa. - szybko rozłączyłem telefon. 

Sam nie wiedząc co zrobić, zacząłem uspokajać publikę. Przyjechała pobliska policja. Kazali mi wyprowadzić gości. Miałem nadzieje, że Claire poradzi sobie. Strasznie się o nią martwię i nie chcę żeby coś jej się stało.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top