Rozdział 10

Oczami Claire

Z rana dostałam sms-a od rodziców, żebym zajrzała do tajnej skrzynki pocztowej w mojej czarnej walizce. Otrzymałam misję aby pójść na bankiet z okazji jubileuszu jakieś organizacji.

Dowiedziałam się, że należy ubrać się elegancko. Nie posiadałam idealnej kreacji na tą okazję, więc postanowiłam, że pójdę na zakupy. Rozejrzałam się po pokoju. Nikogo nie było w pobliżu. 

Szybko się zebrałam i udałam się na małe zakupy. Szukałam odpowiedniej sukienki na ten wieczór. Spoglądałam na wiele kreacji, ale żadna nie wzbudziła mojego interesowania. Wreszcie trafiłam na tą odpowiednią.

Idealnie pasowała na moje ciało. Wzięłam ją i zapłaciłam. Po powrocie, weszłam do pokoju gdzie przebywali chłopcy. Widocznie wrócili już z próby.

- Hej Klara, gdzie byłaś? - spytał Carlito jedząc swojego ulubionego Corndoga.

- A w galerii. Przy okazji skoczyłam do spożywczego. Jak tam demo? Nagrywacie dalej czy kończycie?

- Jesteśmy w połowie, ale jeszcze na jakiś czas zostaniemy w Polsce. Podobno Michael ma jeszcze coś dla nas - oznajmił Kendall, który siedział obok swojego przyjaciela.

Po jakimś czasie musiałam się przygotować na bankiet. Szybko umalowałam się i nałożyłam sukienkę. Pożegnałam się z chłopcami. Brakowało mi Jamesa. Nikt nie wiedział gdzie teraz przebywa. Cóż.. Widocznie coś ważnego miał na głowie. 

Po godzinie dotarłam na miejsce. Bankiet odbywał się w luksusowym lokalu. Wnętrze było bardzo eleganckie. Nie można było oderwać oczu od złotych ornamentów na każdej kolumnie. Obserwowałam atmosferę tegoż wydarzenia. Było dość spokojnie. 

Udałam się do ogrodu pooglądać lokalną roślinność. Na niebie błyszczył się srebrzysty księżyc. Nie mogłam długo nacieszyć się tym widokiem. 

Nagle usłyszałam strzał w środku. Szybko wróciłam i wyprosiłam gości. Ludzie szybko opuścili pomieszczenie. Sprawdziłam czy w ogrodzie ktoś jeszcze nie został. Nikogo nie zauważyłam.


- Możliwe, że to był fałszywy alarm -pomyślałam. 

Z moich przemyśleń wyrwał mnie czyiś szybki dotyk. Ktoś mnie złapał od tyłu. Związał moje ręce i zasłonił usta. Wierciłam się z całej siły, ale nic to nie dawało. Pewien człowiek niósł mnie do czarnego samochodu. Czułam, że ze mną koniec. 

- Zostaw ją! - usłyszałam znajomy głos.

Oczami Jamesa

Pilnowałem bankietu gdy nagle usłyszałem strzał. Ludzie szybko ewaluowali się. Nikogo nie zastałem. Zauważyłem znajomą mi osóbkę. Wstrząsnęło mną. Claire była prowadzona przez jakiegoś złoczyńcę. Szybko pobiegłem w ich stronę. Widziałem, że wsadza ją powoli do samochodu. Musiałem go powstrzymać.

- Zostaw ją! - krzyknąłem.

Mężczyzna zamknął z hukiem drzwi do samochodu. Zacząłem walczyć. Gość był dość silny, ale nie raz z takimi miałem do czynienia. Udało mi się go obezwładnić.

W pewnym momencie  przyjechały posiłki. Szybko się zajęły osobnikiem. 

Ja natomiast otworzyłem drzwi i wyjąłem moją księżniczkę. Miała związane oczy i ręce. Drżała ze strachu.

- To ja skarbie. To ja James - szepnąłem jej do ucha, po czym rozwiązałem ją. Gdy mnie ujrzała od razu się do mnie przytuliła. Miała zjeżoną skórę. Ściągnąłem swoją marynarkę i okryłem jej delikatne ciało. Trwaliśmy w uścisku przez dłuższy czas. 

Poczułem jakby czas stanął w miejscu. Tylko ja i moja księżniczka.

Oczami Claire

Gdy na zewnątrz zrobiło się cicho, ktoś otworzył drzwi. Przestraszyłam się, że to ta sama osoba. Wyjęła mnie z pojazdu. Strasznie się bałam.

- To ja skarbie. To ja James. - szepnął znajomy kojący głos. Rozwiązał mnie. Momentalnie się w niego wtuliłam. Moja skóra zjeżyła się pod wpływem chłodu. James widocznie to odczuł, gdyż od razu nałożył mi marynarkę. Poczułam się bezpieczna u jego boku. 

-Mój bohater!-pomyślałam głęboko w mej duszy- zawsze mnie ratuje z tarapatów!

Wsłuchałam się w jego serce, które biło żwawo. Bardzo się o mnie martwił. Pogładziłam go po miękkich jak len włosach. Pachniały jak aksamit. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, gdyby nie to, że przerwali nam rodzice.

- Claire! - pobiegła do mnie zatroskana mama. - Boże, nic Ci nie jest? - spytała gdy wciąż byłam wtulona w ramiona mojego ukochanego. 

Odwróciłam się nie odrywając się od Jamiego.


- Tak mamo. Wszystko w porządku - odparłam.

- Dzięki Bogu. Martwiłam się o Ciebie. Ktoś chce z Tobą pomówić. -dodała.

- Kto taki?

- Sama zobaczysz. -odpowiedziała tajemniczo.

Podszedł do mnie siwy mężczyzna.

- Witaj Claire. Mogę z Tobą porozmawiać na osobności? - spytał.

- Dobrze.- odpowiedziałam. Odeszliśmy w stronę pobliskiej ławeczki.

- Słucham w takim razie. O czym Pan chciał ze mną porozmawiać?

- Mów mi Gibbs. - odezwał się przyjaźnie staruszek - Co powiesz na to żebyś pojechała z nami do Waszyngtonu? - spytał prosto z mostu.

- Przepraszam, nie rozumiem jednego. Czemu miałabym się zgodzić i co ja mam wspólnego z waszym śledztwem? - nie zrozumiałam co się dzieje.

- Chodzi o to że jesteś powiązana z naszym śledztwem. Nie wiem czy rodzice Tobie mówili.. ale jestem twoim ojcem chrzestnym.

W tym momencie doznałam szoku. Poczułam również szczęście, że mam takiego ojca.

- A co z Jamesem? To ten brunet-  wskazałam na wyżej wymienionego.

- Pogadaj z nim. Może poleci z nami?

Podbiegłam szybko do niego. Opowiedziałam o propozycji Gibbsa. Był zadowolony, że poznaje kolejnych członków mojej rodziny.

- To jak? Jedziesz z nami? - spytałam z nadzieją na pozytywną odpowiedź.

- Kochanie.. Chętnie bym z wami pojechał, ale nie mamy dokończonej demo z chłopakami. Prócz tego Michael zagwarantował nam wywiad.

- Rozumiem. Będę tęsknić. - odparłam ze smutkiem. Wszystko działo się za szybko.

-Ja też. -odpowiedział przytulając do mnie. Cisza otaczała naszą dwójkę.

-Trzymaj. - odpowiedział, dając mi do ręki pewną rzecz. Spojrzałam na swe dłonie. Był to nieśmiertelnik.

- Jak będziesz smutna lub będzie Ci źle, dzwoń do mnie w każdej chwili. Pamiętaj, że jestem przy Tobie niezależnie od odległości. - odparł i przytulił mnie mocno. Podziękowałam mu i pocałowałam go czule. 

Podeszłam do Gibbsa. Oznajmiłam mu co postanowiłam. Wróciłam z moim bohaterem do domu. Szybko się przebrałam i poszłam spać.

~~~Następnego ranka~~~

Wstałam wcześnie rano, ponieważ musiałam dopakować parę rzeczy. Mój ojciec miał rację, że potrzebuje odpoczynku od tego wszystkiego. Spakowałam wszystkie rzeczy i byłam gotowa do wyjazdu. Pożegnałam się z chłopakami, życząc dalszego sukcesu. Miałam nadzieje, że jeszcze ich zobaczę. 

James mnie podwiózł na lotnisko.  Nim się obejrzałam, zobaczyłam, że Gibbs czeka na mnie.

- Będę tęsknić. -odparł mój kochany
- Ja też i to bardzo! - powiedziałam przytulając się do niego na pożegnanie. Spojrzeliśmy sobie ostatni raz w oczy. 

Spoglądnęłam na mojego chrzestnego. Wyglądał na spokojnego. Już myślałam że będzie się niecierpliwić.

- Idź już my lady. Przygoda Cię wzywa. -odezwał się Jamie - Zadzwoń do mnie jak będziesz na miejscu ma chérie. Uśmiechnęłam się promiennie do niego.

- Oczywiście my hero!-odparłam. 

Gdy podeszłam do odprawy, spojrzałam ostatni raz w jego stronę. Usta ukochanego mówiły Kocham Cię. Tak samo powiedziałam do niego bezgłośnie. 

Przeszliśmy przez odprawę i weszliśmy do samolotu. Zajęliśmy wyznaczone miejsca. 

Usiadłam i wyjęłam moją ulubioną muzykę. Spojrzałam na nieśmiertelnik. Zawiesiłam go na szyi. Będę za nimi tęsknić, a szczególnie za tym zabawnym, wysokim brunetem. Myśląc o jedynej osóbce w pewnym momencie zasnęłam.

-----------------------------------------------
Sylwia Grzeszczak- Księżniczka
Pozdrowienia dla czytelników :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top