Rozdział 17 cz.1

25 lipca 1988

Dasz radę! Przecież nie raz to robiłeś. - pomyślałem motywując się do działania.

Właśnie stałem przed największym wyzwaniem w moim życiu. Wielgachny ośmiotysięcznik sprawiał ogromne wrażenie. Długo czekałem na ten moment. Od wielu lat wspinałem się po różnorodnych górach. Dzięki nim czułem się wolny i zmotywowany do działania. Wraz z moim kompanem Chrisem staliśmy przed wielgachną górą.

Panowała dość ostra zima, lecz mimo to nie poddaliśmy się. Żyje się tylko raz i tylko takie wydarzenia sprawiają, że życie staje się niepowtarzalne.

Gdy zaczęliśmy stawiać pierwsze kroki zza ciemnych chmur wyłoniło się słońce. Widocznie Bóg chciał nam oświetlać drogę. Szliśmy bardzo zawzięcie przyczepiając do kolejnych punktów góry. Bardzo uważnie obserwowaliśmy jaki jest stan naszego kompana oraz urządzeń pozwalających na dotlenienie ciała. Im wyżej byliśmy, tym ciśnienie było zdecydowanie niższe.

-Marek? Widzisz coś?-spytał mój towarzysz.

Spojrzałem w górę a później rozejrzałem się do okoła. W połowie drogi zauważyliśmy wielkiego śnieżnego orła. Zatrzymał się niedaleko nas. 

Stwierdziliśmy, że niedaleko znajduje się płaski teren. Wspieliśmy się prężnie by zaspokoić ludzką ciekawość. Naszym oczom ukazała się jaskinia. Sami nie wierzalyliśmy. Myśleliśmy, że to są zwidy. Większość wspinaczy na tej trasie miała początkowe zaburzenia wzroku. Pomrugałem parę razy oczami aby upewnić się czy przypadkiem się nie przewidziałem. Jednak, gdy udało nam się wejść do środka, uświadomiliśmy sobie, że to nie są omany. Po starych rysunkach naskalnych stwierdziłem, że to jest prastara jaskinia. Być może wcześniej za okresu paleolitu czy neolitu panował kompletnie inny klimat. Poza tym, nasi przodkowie byli silni i dobrze owłosieni by każdego dnia walczyć o przetrwanie.

Podczas moich rozmyślań, zauważyłem, że pogoda pogorszyła się. Postanowiliśmy że spędzimy tutaj czas dopóki się nie poprawi.

Z daleka słyszałem jak ktoś mnie woła. Próbowałem namierzyć skąd odgłos pochodzi.

-Marek, obudź się. Marek!-krzyknęła postać.

Usiadłem z przerażenia. Widocznie to był sen. Taki piękny i realistyczny a jednak sen. Przede mną stała wysoka kobieta o brązowawych falowanych włosach i dobrze opalonej skórze.

- Marek wstawaj! Bo spóźnisz się na cours*. Czy musisz mieć ten sam problem ze wstawaniem co mój brat? - spytała retorycznie z zażenowaniem Jane.

Ta budząca mnie wcześnie rano osóbka jest siostrą mojego przyjaciela Chrisa. Jest jak dobra duszyczka w domu, ale czasem daje w kość. To ona stała się motorem do działania w życiu.

Zebrałem się z porannego królestwa i wślizgnąłem się czym prędzej do łazienki. Gdyby Chris był przede mną, napewno byśmy nie zdążyli na wykład.

Szybko się zebrałem z poranną toaletą. Poczułem się jak nowo narodzony i gotowy do działania. Zjadłem ulubione śniadanie zrobione przez Jane. W trakcie posiłku sprawdziłem ileż to ciekawych zajęć po aktywnych wakacjach będzie dzisiaj. Czasami mam wrażenie, że studia to trening cierpliwości. Niestety nie każde wykłady bywają interesujące co dopiero same egzaminy. Po krótkich rozmyślaniach wziąłem moją torbę z pokoju.

- Chris no chodź. Chyba nie chcesz się spóźnić w pierwszy dzień! - krzyknąłem gdy ten widocznie dalej układał swoje blond włosy.

Zawsze chciał zaimponować dziewczynom, lecz nie zawsze mu się udawało. Postanowił, że w tym roku się to zmieni.

Udaliśmy się do mojej Škody. Nigdy nie przepadałem za szpanowaniem przed wszystkimi studentami nowym, błyszczącym autkiem. Zawsze lubiłem klasyczne modele samochodów.

Po krótkim czasie dojechaliśmy na kampus uczelniany. Na nim przebywali wszyscy studenci z różnych uczelni. Mieliśmy chwilę przed zajęciami aby porozmawiać ze znajomymi z kierunku. Szybko udało mi się ich namierzyć. 

Gdy już miałem się z nimi przywitać, niespodziewanie zderzyłem się z kimś
Wylądowałem na ziemi. Strasznie mnie głowa pobolewała.

https://youtu.be/ssXAkg0bV6o

(włącz w tym miejscu)

Spojrzałem na tajemniczą nieznajomą, która próbowała wstać. Miała na sobie wrotki co utrudniało jej podniesienie się. Podszedłem do niej.

-Może pomóc? - spytałem spokojnym tonem. 

Blondwłosa dziewczyna spojrzała na mnie. Jedyne co mi odpowiedziała to przepraszam. Próbowała sama wstać, ale jak na złość przewracała się.

Wokół studenci zaczeli się lekko śmiać pod nosem.
Podałem jej rękę mając nadzieje, że przyjmie mą pomocną dłoń. Dziewczyna lekko speszyła się, ale złapała moją ręke. Spojrzała na mnie, podziękowała mi i szybko odjechała w swych zielonych nowiusienkich wrotkach.

Zdziwiłem się trochę tą sytuacją, lecz wróciłem do przerwanej mi czynności. Niestety już w tym miejscu ich nie było. Skierowaliśmy się w kierunku uczelni.

Udaliśmy się do wysokiego, szklanego budynku gdzie na 4 piętrze mieliśmy mieć wykład z technologii informacyjnych. Szybko wpadliśmy do sali. Na szczęście była jeszcze przerwa.

Sytuacja na sali ucichła gdy wykładowca wszedł do środka. Była to starsza kobieta o szczerym uśmiechu. Na samym początku przedstawiła się i opowiedziała nam krótki życiorys. Na jej podstawie stwierdziłem, że ma dość bogate doświadczenie.

W trakcie omawiania literatury przedmiotu do sali wbiegła dziewczyna - ta sama co dziś wpadłem na kampusie.

- Przepraszam Pani Profesor za spóźnienie. Jestem tu pierwszy raz i nie mogłam znaleźć sali.

-W porządku. Proszę usiąść.- odparła krótko wykładowczyni.

Blondynka szybko zajęła miejsce w 1 rzędzie. Podczas wykładu ciężko było mi się skupić. Jedna osóbka zaciekawiła mnie. Wszystko notowała z zabójczą prędkością. Z zamyślenia wyrwał mnie chrzturchnięcie mojego kumpla.

- Stary, przestań się tak w nią wpatrywać, bo całą ją zjesz. - odparł szeptem Chris.

- Co ty mówisz? Ja się tylko nad czymś zastanawiałem.

- Nad czymś czy o kimś? - spytał z podejrzanym uśmiechem.

Nim się obejrzałem to wykład powoli się kończył. Spojrzałem na swój notatnik. Praktycznie nic nie miałem zapisane. To będzie dobry moment żeby porozmawiać z tajemniczą.

Dobra, otrząśnij się. Nie może Ci byle kto zawrócić w głowie. Może to zauroczenie? Sam nie wiem.

Po wszystkich zajęciach nie udało mi się do niej zagadać. Wróciliśmy na szybki obiad. Wzieliśmy stroje sportowe i wybraliśmy się z kumplem na ściankę wspinaczkową.

Od roku chodziliśmy w to samo miejsce. Właściciel dał nam zniżkę na wejście. Poza sezonem chodziliśmy tutaj. Wspinaczka była dla mnie idealną formą relaksu.

Gdy zeszliśmy na dół, na sali było dużo ludzi. Ze wspinaczki korzystalo uczniowie w ramach wf-u. Kilka ścianek było już zajętych. Nie przejąłem się tym. Zostały te o średnim i najwyższym poziomie trudności.

Na samym początku zrobiliśmy krótką rozgrzewkę. Później przystąpiliśmy do działania.

Gdy byliśmy już po kilku średnich ściankach, zauważyłem znajomą mi osóbkę. Zainponowała mnie swoją sprawnością fizyczną, gdyż wspinała się na jednej z trudniejszych ścian. Bardzo dobrze sobie radziła. Gdy zeszła zadowolona ze ściany, stwierdziłem, że to odpowiedni moment by zagadać.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
* les cours- zajęcia

Muzyka: John Hackett-Winter

Witam wszystkich moich czytelników po długiej przerwie :)
Mam nadzieje, że ten rozdział przypadnie wam do gustu ;)
Cofamy się lekko w przeszłość...
Jeśli chcecie wiedzieć co będzie dalej to śledzcie mnie a możliwe że niedługo dodam kolejnł część :)
Już dzisiaj skoro nadszedł ten magiczny czas, chciałabym złożyć najserdeczniejsze życzenia. Niech spotkania w gronie rodzinnym i najbliższych będą niepowtarzalne. Również życzę szalonego sylwestra i szczęśliwego nowego roku 2019! 😁
🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎉🎉🎉🎉🎉🎉🎉🎉🎉🎉🎉🎉🎉🎉🎉

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top