Rozdział 13 cz.1
Oczami Claire
Obudziły mnie promienie słońca. Nie za bardzo miałam ochotę wstawać, ale jak sobie przypomniałam znajomą mi osobę to od razu zwlekłam się z łóżka. Ogarnęłam się szybko i wyszłam na podbój miasta.
Przechadzałam się po uliczkach jak typowa turystka. Jedyne co przykuło moją uwagę to hałas ludzi. Większość szeptała o jakimś hucznym wydarzeniu.
- Słyszałaś? - spytała jedna z przechodnich.
- Mówisz do mnie?
- Ależ tak. Jestem Tatiana. Mieszkam tutaj od lat - odpowiedziała dziewczyna uśmiechając się do mnie.
- Miło Cię poznać. Jestem Klara. Co miałabym słyszeć? - spytałam ciekawa o czym ludzie tak wspominają.
- Dziś w Santiago jest wielka gala rozdania nagród. Dotyczy wiele kategorii. Na taką galę przyjeżdża co roku wiele osobistości. Dzisiejsza gala ma być podobno wyjątkowa. - Wyjaśniła mi Tatiana.
- Niby czemu?
-S ama nie wiem. Media ogłaszają, że to jest tajemnica i nie mogą nic powiedzieć na ten temat. Dlatego właśnie się wybieram. Mam jeszcze jedno zaproszenie. Może chcesz się ze mną wybrać?
- Pewnie. Jestem ciekawa. A gdzie się odbędzie się gala i o której?
- W teatrze La Capella o 20:00. Masz zaproszenie. - wręczyła mi je w kopercie.
Coś czuje że to będzie nietypowy wieczór.
Pożegnałam się z Tatianą i udałam się dalej analizować teren. Przy okazji rzuciłam okiem na miejsce gdzie będzie się odbywać gala. Wielki budynek w tak głośnej dzielnicy. Po analizie udałam się do pokoju. Wybrałam granatową suknię.
Przygotowania zajęły mi dużo czasu. Nie minęła chwila a już wychodziłam z pojazdu. Wręczyłam wysokiemu mężczyźnie zaproszenie i weszłam do środka.
[włącz muzykę]
Wnętrze było jasnokremowe. Kopuła była dość wysoka z licznymi wyrzeźbionymi szczegółami. Na ścianach wisiały liczne obrazy sławnych artystów. Budynek był dość ogromny od środka. Gala przywiozła ze sobą wiele osobistości z całego świata. Trudno się dziwić, że teatr pomieścił tyle ludzi.
- Señoras y señores! Witam na corocznej gali rozdania nagród - zaczął prowadzący.
Mężczyzna był w dość podeszłym wieku. Każdy uczestnik po tych słowach ucichł w oczekiwaniu na otrzymanie nagrody. Obserwowałam atmosferę wokół. Niespodziewanie ktoś pociągnął mnie za rękę i zniknęliśmy za kolumną. Spojrzałam kto był taki mądry aby mnie zaciągnąć.
- James? Co ty tu robisz? Śledzisz mnie? - Spytałam zdziwiona. Strasznie biło mi serce.
- Wysłano mnie tutaj, aby sprawdzić czy wszystko w porządku. Nagraliśmy już płytę, więc nie było problemu. Bardziej mnie zastanawia co ty tu robisz kochanie... - Odparł wyraziście poruszając brwiami.
-no toż mnie postawił w ciężkiej sytuacji - pomyślałam
- Ja jestem na urlopie - odpowiedziałam pewnie prostując się
- Czyżby? Przypadek, że w Chile? - dopytywał patrząc mi przenikniwie w oczy.
- Kurczę, czuje że coś kręcę. Dobry jest - pomyślałam zanim cokolwiek powiem.
- No a czemu nie? - Odparłam uśmiechnięta.
- Nie kłam Claire. Powiedz mi szczerze... Czemu tutaj jesteś? W jakim celu? - Dopytywał nie dając za wygraną. Jednak ja zamiast mu powiedzieć, odeszłam od niego.
Wróciłam do przerwanej czynności. Czułam, że coś będzie się działo. Atmosfera była spokojna.... aż zbyt spokojna.
Wszystko przebiegało normalnie, lecz gdy zapowiedziano laureata z dziedziny gier to niespodziewanie zgasło światło. Momentalnie założyłam okulary podczerwień. Zauważyłam sprawcę biegnącego w kierunku balkonu z jakąś osobą. Zawiesiłam linę na suficie i zaczęłam doganiać sprawcę.
- A gdzie się Pan wybiera? - Spytałam przeskakując przed postacią.
- No proszę proszę... kogo my tu mamy - odparł sprawca. Gdy wyłonił się z ciemności myśłałam, że to sen.
- David? Ale jak to możliwe? - Spytałam po chwili ciszy. Zatkało mnie. Byłam bardzo zszokowana że mój były może za tym stoić.
- Tout est possible* moja droga. - odparł z chytrym uśmieszkiem na twarzy. - Widzę, że się zmieniłaś od ostatniego razu. Do tego stopnia, że stoimy po przeciwnej stronie. - Odparł ze sztucznym wyrzutem w głosie
- Ty też się zmieniłeś. Nie podejrzewałabym, że mogłeś się do czegoś takiego posunąć - odparłam zdenerwowana.
- Wybacz.. Chętnie bym z Tobą porozmawiał, ale nie mam czasu na pogawędki.
- A to ciekawe. - odparłam. Walka zaczęła się dość szybko. David odepchnął porwanego na bok i skupił się na mnie. Poznałam go od innej strony. Był silny, ale ja byłam sprytniejsza. Udało mi się go zmęczyć.
- Jeszcze się spotkamy! - odparł wściekły z poniesionej porażki po czym zniknął za murami.
Spojrzałam na mężczyznę. Był w młodym wieku. Wydaje mi się, że miał koło 20 lat.
- Wszystko w porządku? - Spytałam.
- Tak. Dzięki za pomoc. Co ten koleś ode mnie chciał?
-Sama nie wiem. Chodźmy. Zaprowadzę Cię spowrotem.
Udaliśmy się na dół gdzie do końca gala przebiegała spokojnie. Gdy się skończyła, udałan się do wyjścia.
Było już zdecydowanie ciemno. Szłam przez park. Nie wiem dlaczego coś mnie ciągnęło do niego. Czułam, że ktoś mnie obserwuje. Obróciłam się i nikogo nie zobaczyłam.
Niespodziewanie zaatakowało mnie trzech gości. Zaczęłam się bronić, ale nie miałam tyle siły jak wcześniej. Myślałam, że to nigdy się nie skończy, ale nagle trzech napastników leżało plackiem na ziemi.
Nim się poruszyłam, zjawiła się kolejna postać tym razem wyższa. Przygotowałam sobie postawę bojową.
- Nie musisz mnie atakować. - zza mroku wyłonił się....
- James? Śledziłeś mnie? - spytałam dociekliwie.
- Nie. Szedłem przeciwną stroną ulicy. A w Chile nocą zazwyczaj jest cicho, więc nietrudno było zauważyć, że to ty jesteś w tarapatach.
- Aż tak rzucałam się w oczy?
- Ty tak. Nie trudno Cię nie zauważyć kochanie. Choć do hotelu ze mną. - podał mi rękę.
Najpierw poszliśmy się wylokować z mojego pokoju a później z bagażami udaliśmy się do hotelu gdzie James tymczasowo przebywał.
Pokój był dość duży i przestronny. Mimo, że jestem agentką i gdybym miała coś poszpiegować to bym dała z siebie wszystko. Teraz gdy nic mi nie stoi na przeszkodzie, mogę spokojnie odpocząć i położyć się na wygodnym dużym łóżku. Jednak ktoś nie dawał mi spokoju. Zgadnijcie kto?
- A gdzie się Pani wybiera? - Spytał swym czarującym głosem.
-A nie widać? Monsieur?
-Niestety Madame, trudno się domyślić. - odparł ironicznie z uśmiechem.
Tenże osobnik płci męskiej wziął mnie na ramiona i zaczął delikatnie kołysać. Mi się to osobiście podobało, ale nie chciałam mu tego pokazać.
- Co robisz wariacie? - spytałam śmiejąc się.
- Nie widać Seniorita?
- Nie monsieur. - odparłam z uśmiechem. Długo droczyliśmy się ze sobą tarzając się po łóżku. Później po takim droczeniu się, Morfeusz porwał nas do snu.
~~~Następnego dnia~~~
Wstałam dość wcześnie o 4:00. Spojrzałam na mego ukochanego, który smacznie spał. Ja natomiast myśli miałam ku Davidzie, który kompletnie mnie zaskoczył swą obecnością na wczorajszej Gali.
Może on należy do organizacji wroga? - pomyślałam.
Próbowałam sobie przypomnieć jak najwięcej szczegółów, lecz było zbyt ciemno. Jedyne co rzuciło mi się w oczy to emblemat na stroju porywacza - srebrny pająk.
Od razu podeszłam do mojej torby i otwarłam laptopa. W wyszukiwarce wystukałam to logo. Zadziwiło mnie, że to był znak organizacji, którą doskonale znałam.
TGS- organizacja założona w 1939 roku w czasie II Wojny Światowej. Po wojnie zmieniła swoją nazwę na Spectre. Głównego założyciela do dziś nie ustalono. Skład również nie został odkryty.
Wiedziałam - pomyślałam.
Bardzo dobrze się kryli pod tą nazwą. Prawie się na nich natknęłam w Szwajcarii, lecz nie zdążyli mnie złapać. Pewnie planują zemstę. Gorzko pożałują, że ze mną zadarli. Zamknęłam laptopa i udałam się odświeżyć.
Podczas mycia myślałam o Davidzie. Wciąż nie mogłam zrozumieć jak mógł wybrać taką mroczną ścieżkę. Po umyciu wyszłam w ręczniku do sypialni. Jamesa nie było w pokoju. Na stoliku zauważyłam karteczkę.
Spotkajmy się w restauracji w hotelu.
Ps. Ubierz tą kreację. Będzie do Ciebie idealnie pasować. James
- Cały James. - pomyślałam. Przyznaję, że ma dobry gust jeśli chodzi o sukienki. Była ona w kolorze ciemnej zieleni.
Założyłam ją. Czułam się w niej wspaniale. Zrobiłam delikatny makijaż nakładając cienie pod kolor sukienki. Po 30 minutach zeszłam we wskazane miejsce.
Zauważyłam w oddali bruneta siedzącego na tyłach restauracji. Szłam w tym kierunku i prawie weszłam do restauracji, ale zatrzymał mnie Pan, który stał przed wejściem do sali.
- Rezerwację proszę. - odparł rudy mężczyzna
- Przepraszam, ale jestem osobą towarzyszącą.
- Na kogo była składana rezerwacja? - spytał mnie jakby nie słyszał co ja wcześniej powiedziałam
- Proszę Pana. Muszę wejść. - weszłam, lecz jeden z ochroniarzy mnie zatrzymał i wyniósł z sali.
- Niby dlaczego? - Spytał podejrzliwie mężczyzna.
-Señora jest ze mną - oparł z powagą mój ukochany. Zawsze zjawia się gdy jestem w tarapatach.
- Najmocniej przepraszam Pana. Chodzi nam tu o kwestię bezpieczeństwa. Dlatego tak dbamy o kontrolę każdego. Proszę - przepuścił mnie do środka - życzymy smacznego i miłego pobytu - odparł z uśmiechem.
Cóż za kultura - pomyślałam.
Udaliśmy się razem do zarezerwowanego stolika. Usiadłam na miejscu, a James dosunął i usiadł.
- Wyglądasz czarująco. - odparł brunet całując mnie w ramię.
- Dziękuje, ty również wyglądasz elegancko. Jak dżentelmen.
Od razu podszedł do nas kelner. James wiedział co zamówić. Szczególnie to co ja lubię. Skąd wiedział że uwielbiam naleśniki z kremem kasztanowym? To właśnie w nim lubiłam. Jego tajemniczość zaciekawiła mnie bardzo.
- Mam coś dla Ciebie. - odparł i podał mi pudełko. Otworzyłam i ujrzałam zegarek firmy Tissot.
- Nie za dużo mnie rozpieszczasz? - Spytałam z lekkim uśmiechem.
- Ależ nie, ma chérie. Spójrz. To nie jest tradycyjny zegarek. - Wskazał na mały czerwony guziczek. Nacisnęłam go i moim oczom ukazał się skaner, podręczna broń. Prócz tego urządzenie zaczęło cicho pikać.
- Dorzuciłem jeszcze nawigator. Nie mogę Ciebie stracić z oczu.
- No nieźle. Dziękuję. - spojrzałam na niego i zauważyłam ten błysk w oku.
- Powiedz mi. Jest coś na rzeczy, że ostatnio jestem obdarowywana taki przedmiotami?
- Nie moja muzo. - szepnął mi do ucha - Jesteś wyjątkowa, a taką kobietę trudno obdarować - uśmiechnęłam się na jego słowa. - Posłuchaj. - kontynuował swą wypowiedź - Zlecono nam wspólnie misję specjalną.
Momentalnie wszystkie neurony zaczęły szybciej krążyć a poczucie zainteresowania sięgnęło wyższego poziomu.
-Jaką? Zamieniam się w słuch. - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Mamy sprawdzić pewną firmę. Dokonała kilka przestępstw w ostatnim czasie m.in. włamania, kradzieże..
-W porządku. Zajmiemy się tym. A gdzie mieści się siedziba? - Spytałam z ciekawości. Już nie mogłam się doczekać.
Podobno gdzieś w okolicy....
C.D.N
---------------------------------------------------------
*fr. Tout est possible- wszystko jest możliwe
Witajcie! Jest to jeden z dłuższych rozdziałów. Czekam na wasze komentarze i gwiazdki pod rozdziałem. Jak myślicie? Co ciekawego czyha na młodą parę agentów? Czy to będzię związane z przeszłością Claire? Dowiecie się w dalszych rozdziałach :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top