|special - granica między aktem a kłamstwem [18+]|
[Ten special opisuje sytuację, której czas nie jest do końca istotny - równie dobrze mogła się nie zdarzyć. Na pewno było to przed wydarzeniami z anime.
Zbieżność imion i nazwisk OC jest przypadkowa.
Za użyczenie Charlotte Naprawdę Dziękuję Cyziowi [ @C3nzura ] ♥ Ratujesz mnie ponownie, Potworzyno~]
Ostrzeżenia: Scena seksu (18+) homoseksualnego, lekki bondage (związanie).
- ♣n; nieistotne -
- Żałosne, tak żałosne... nie potrafisz już nawet używać swych własnych słów, rozmawiając z nią?
Przechadza się po pomieszczeniu, odziany w nic więcej, a czarne, ledwo sięgające kolan spodnie.
- Cytowałeś, tylko cytowałeś znanych twórców...
Piękny, jedyna myśl w głowie normalnie pozbawionego ekspresji aktorowi, gdy tak spogląda na tę przechadzającą się arogancko po scenie postać.
Zabawne, że to jemu przypadła akurat ta, a nie inna rola.
- Gdybym to był ja...
Jego głos nagle nabiera gorzkiej, zachrypniętej barwy. Barwy? Nie potrafi nawet już użyć słów, nie spoglądając na tę ironicznie tańczącą sylwetkę.
Jest stworzony do tej roli. Ta sama myśl ciągle pojawia się w jego głowie.
- Ha... haha...
Śmiech. Po chwili zamienia się w płacz, gdy ta wyraźnie wychudzona sylwetka (to faktyczne, wystające kości? czy tylko makijaż sceniczny?) kuli się na podłodze, chowa głowę w ramionach. Obraca głowę tak, by móc spojrzeć na widownię (obecnie, nie licząc reżysera i reszty współaktorów, pustą).
,,Głos, który w tym momencie wyrwał się z jego ust, na powrót pozbawiony był emocji, jak gdyby wybuch sprzed chwili był niczym więcej, a snem".
- ...to zapewne odeszłaby z gorzkim uśmiechem, ale przynajmniej nie byłoby to kłamstwem.
Światła gasną z lekkim opóźnieniem i operator reflektorów karci się za swój nieprofesjonalizm, nawet jeżeli to tylko próba. Nikt go jednak za to nie wini.
Z jakiś obscenicznych przyczyn schowany wśród widowni Obserwator (który już niedługo także będzie stąpać po tej scenie) nie pragnie nic więcej, a dotknąć wystający kręgosłup i wgryźć się w tamtejszą skórę.
- ♣ -
- Kya! Nie wierzę, Yuuhei Hanejima wystąpi w teatrze...
- Cooo?! Serio?!
- Och, nie wiedziałam! Myślałam, że gra tylko w filmach.
- To pewnie jedyna taka okazja w życiu...
- Aktorka, co też bierze udział, również nie jest zła, chociaż podobno ma tylko dwanaście lat.
- Wow... dwanaście, i już główna rola?
- Dlaczego podobno?
- Widziałam kiedyś jakiś jej występ, chociaż nie pamiętam już tytułu... to chyba... nie... a może?
- Ok, ok, na razie nieistotne. I? Wygląda na młodszą?
- No właśnie nie! Byłem na jej ,,The Seagull'', gdzie grała Ninę... I bym przysiągł, że gdyby mi ktoś potem nie powiedział, ile ma lat, autentycznie zaprosiłbym ją na kawę na najbliższej okazji.
- Ugh, taki staruszek jak ty...
- Nie widziałaś jej, to nie oceniaj od razu.
- Ne, ne, jak sądzisz, jak ciężko będzie o bilety?
- Haa, ja na twoim miejscu zastanawiałabym się raczej, po ile będą chodzić nagrania...
- ...aż tak?
- Jeszcze gorzej, znając życie...
Na ścianie jednego z budynku wisiał ogromny plakat przedstawiający zwiniętą na ziemi postać w wyłącznie w sięgającym kolan czarnym płaszczu; nie widać wyrazu twarzy, a jednak sam ten widok zdaje się jakże żałosny. W tle widać stojącego tyłem, odzianego w czerwony frak mężczyznę kąpiącego się w blasku reflektorów, z rozłożonymi rękoma. Przez ten kontrast (chude, żałośnie sine nogi z przodu, a ta bijąca pewnością siebie sylwetka w tle) patrząc na ten plakat, nie można stwierdzić, czy te ręce są gestem radości, otrzymywania wiwatów, czy być może publicznego ukrzyżowania.
Zapisane po łacinie ,,Alexithymia'' - tytuł, który wielu czytelnikom starszego pokolenia sprawił nieco trudności z powodu zbytniej nieznajomości tych liter - widnieje nie tylko na rozmieszczonych po mieście kawałkach papieru, ale i na językach ludzi.
Tylko tak sławny reżyser, jak Jim Akaro* mógł sobie pozwolić na to, aby zorganizować sztukę i wywołać taki rozgłos zaledwie pojedynczym zdjęciem, nie dając nawet żadnego opisu.
- Chcę iść, chcę iść...
- Kiedy sprzedają bilety?
- Ledwo co zaczęli próby, ale w dniu, którym zaczną, będzie to istna apokalipsa.
- Hej, tak właściwie, to... kto gra drugą postać?
- Hm?
- No... Yuuhei-sama ma tatuaż na łydce, prawda? No i widziałam ostatnio jego sesję zdjęciową na plaży, i... jego nogi na pewno nie są tak chude.
- ...o cholera. Faktycznie.
- Jak mogłam tego nie zauważyć?
- Hej... ale na dole w liście nazwisk jest fragment, w którym napisali znaki zapytania...
- Wciąż szukają?
- A może aktor chce pozostać anonimowy?
- I co, będzie się kryć pod czarnym płaszczem całą sztukę?
- Wiesz, znając Jima Akaro, to wszystko jest możliwe...
- ♣ -
Kolejna próba... nie tylko. Te godziny nie powinny mieć tytułu ,,kolejnej próby''. Ostatnia. Ta już jest ostatnia.
I wszystko do tej pory było perfekcyjne, ani razu nie było potrzeby na powtórzenia. Oglądając nagranie ponownie i ponownie z próby, Kasuka nie może się powstrzymać przed cichym westchnięciem.
Ironiczne, tyle emocji i różnych myśli przechodzi mu teraz przez umysł, a na twarzy brakuje mu wszelkiej ekspresji. Spodziewał się, że to mu przypadnie rola Haiyu, który cierpi na tytułowe schorzenie.
Aleksytymia (z łaciny alexithymia, a – przedrostek negujący, lexis – słowo, thymos – emocja) – niezdolność do rozumienia lub identyfikowania emocji oraz ich nazywania i wyrażania; aleksytymicy nie potrafią odróżniać pobudzenia emocjonalnego od fizjologicznego, skupiają się na fizjologicznych objawach towarzyszących przeżywaniu emocji i przypisują im zewnętrzne źródła.
Tak bardzo ten ,,brak ekspresji'' go opisuje na co dzień... Ale to Orihara Izaya (który przedstawił się wszystkim wokół jako ,,Nakura Kumoi'') dostał rolę głównego ,,chorego'', wewnętrzne ja Haiyu.
Kasuka nie żałuje. Nie żałuje ani trochę. Nie, widząc tę perfekcję. Istnieje ktoś, kto zdaje się rozumieć równie dobrze rolę Aktora w społeczeństwie.
Ach... patrząc tak na to wszystko, może zamiast roztrząsać się nad tylko jednym elementem, ponownie opowie całą historię?
Haiyu. U niego zapisane tak, jak z japońskiego dosłownie ,,aktor'' - takie imię nadano głównemu bohaterowi, który każdego dnia udaje, bazując swój charakter danego miesiąca na jakichś przypadkowych czynnikach - czy to na pogodzie, czy to na obejrzanym w telewizji filmie. Wszystko robi z tak wielką perfekcją, że zmieniając jeszcze nieco swój wygląd, ton głosu, chodu, imiona, jest w stanie w ciągu roku dwanaście razy przedstawić się tej samej właścicielce białego bigla z parteru. Pewnego wiosennego poranka pojawia się problem, który z każdym miesiącem staje się bardziej i bardziej uciążliwy - kobieta. Urokliwa cukierniczka o niewyjawionym imieniu, ponętna, ale przede wszystkim witająca go za każdym razem ze szczerym, niezmiennym uśmiechem. Przy niektórych osobowościach (w niektórych miesiącach) Haiyu wyraźnie wyczuwa, że się jej podoba (nienaganny biznesmen? playboy o złotym sercu? koszykarz o nieco ograniczonym słownictwie?). I, jakby nie spojrzeć, wcielająca się w jej rolę Charlotte doskonale ukazała dziewczęcy urok.
Ale teraz nie obchodzi go żadna kobieta, nieważne jak interesująco ekspresywna, tylko grający ,,drugiego Kasukę'' Izaya - ,,prawdziwe ja'' Haiyu. Aktor każdego dnia wracając do swojego mieszkania, siada... i zaczyna rozmowę.
To jest najpiękniejsze w tej jego Alexithymii. Że gra... nawet będąc sobą, wciąż gra. Bo żadna z tych ekspresji emocji nie jest do końca prawdziwa. To tylko emocje, którym próbuje dać upust, których nie jest w stanie zrozumieć, czasem przypisując im zupełnie różne od rzeczywistości źródła.
Ten tekst... skrypt... cała ta sztuka jest tak perfekcyjnie ironiczna...
Kasuka wciąż nie obejrzał nagrania z próby ostatniej sceny, w której nie bierze udziału. Chce ją zobaczyć tylko jeden, jedyny raz, jutro, już na występie.
Z cichym westchnieniem (ponownym) zamyka i odkłada laptopa, decydując się przygotować do roli.
W końcu to zawsze było jego marzenie - wyrwać się z filmu na proskenion.
- ♣ -
Tłum... to za mało powiedziane czasem, tak jak dziś. I co z tego, że bilety wyprzedane? Część osób już od dwóch dni nocuje na zewnątrz, żeby mieć pewność, że da radę kupić przynajmniej nagranie z pierwszego dnia, bo zawsze to te są najlepsze - zdarza się, że zmiany wprowadzone na ostatnią chwilę, zamiast coś polepszyć, mogą zaszkodzić.
...nie, żeby taki profesjonalista jak Kasuka zrobił coś tak głupiego. W końcu nie jest byle jakim pierwszym nowicjuszem, a skrypt jest idealny.
Idealna cisza nawet z tą ilością ludzi, każdy już od dwóch godzin wpatrzony w rozgrywające się przed nimi widowisko.
- ...to... jestem prawdziwy ja... zawiedziona? Mutsuri-kun, Sakurai-san, Charles, blondyn z amnezją... Te wszystkie postacie... to byłem ja.
Zakryta twarz, łamliwy głos, chude nogi, czarny płaszcz. Stoi przed główną bohaterką, jego głos zimny, pozbawiony emocji; tylko wymawiając imiona, przybierał poszczególne postawy i tony.
Patrząc na tę scenę Kasuka uświadamia sobie, że nie przeczytał do końca scenariusza. Ten moment chwycił go za serce... Bohaterka odrzuci go? Pocałuje go? Wyzna swoje uczucia, radość, a może wręcz przeciwnie, obrzydzenie? Złość, za jego grę?
Ciemnowłosa drżącymi dłońmi wyjęła z kieszeni płaszcza opakowanie tabletek, wyjęła dwie, a następnie łyknęła. Dopiero po czymś, co zdawało się trwać kilka minut, przestała się trząść wystarczająco, żeby zrobić krok do przodu. Kolejny. I kolejny. Ale kiedy chciała go dotknąć (objąć? a może udusić?) on się cofnął. I ona się zatrzymała, tak jak czas w tym momencie.
Zaśmiał się. Dziwny był ten jego śmiech; nie był radosny, pełen złości, smutku, żalu, a jednocześnie nie był też pusty. Był niepewny, niezdarny wręcz, jak gdyby smak tej czynności był zupełnie obcy dla tej wychudzonej osóbki. Później zwali winę na to, że coś go połaskotało, pewnie kurz.
Spojrzeli na siebie, ze spokojem, po chwili oboje w równie beznamiętnej ciszy. Zrozumienie. To było w ich spojrzeniach.
- Na imię mi... Aleksytymia.
- Jestem Haiyu.
Nawet jeżeli te imiona były kłamstwem, tak był to pierwszy raz, kiedy spotkały się ich prawdziwe ja.
Kurtyna opadła.
[Dopiero ostatniego dnia występów Kasuka zorientuje się, że Charlotte tylko na pierwszym występie sięgnęła do kieszeni płaszcza po tabletki. Przeczyta scenariusz. Następnie sekretnie podejrzy jej notatki. Obejrzy nagrania z prób. Nigdzie nie będzie nawet wspomniane o tym drobnym geście.]
- ♣ -
Noc. Scena, przed nią widownia - cisza idealna, a jeszcze niecałe kilka godzin temu rozlegały się tu oklaski.
I wtedy nikt nie odezwał się słowem, wszyscy opuścili pomieszczenie w ciszy, w której nawet kaszel chorego był nie na miejscu.
Coś przerywa jednak ten spokojny obraz. Kroki, już nie-bose stopy. Czarnowłosy zachichotał cicho, wciąż irytująco (nawet dla samego siebie) na wspomnienie swojej cudownej gry. Ha... doprawdy niesamowite kreatury. By móc pokochać coś (kogoś?), czego nawet nie są w stanie zobaczyć.
Krok, kolejny i kolejny, zbliża się do krańca sceny, gdzie wie, że znajduje się cały sprzęt. W końcu, nawet jeżeli zrobił to wszystko po części dla własnej uciechy, nie mógł być to jedyny powód; wtedy nie spędziłby nad tym całego miesiąca.
Dziś był jego pierwszy, ale i ostatni w tej sztuce występ. Więcej by go po prostu znużyło, ale decyzje o tym przekaże dopiero jutro rano, by poinformować zastępcę (to profesjonaliści przygotowani na wszystko). ,,Złamie coś'', albo ,,ulegnie wypadkowi''... Izaya jeszcze się nie zdecydował.
Chce już zeskoczyć z kamiennego podwyższenia (w końcu nie jest to pierwszy lepszy teatr), kiedy niespodziewany głos wyrwał go z przemyśleń.
- ...nie pozwolę ci niczego zepsuć, Orihara-kun.
- Yuuhei-kun... Ach, nie... Kasuka-kun, tak? A może wolałbyś, żebym mówił do ciebie Heiwajima-senpai? Zwłaszcza, że pracujesz w tym zawodzie dłużej niż ja.
- Jesteś ode mnie starszy, a prawdziwym aktorem trzeba się urodzić.
- Prawdziwym, powiadasz... Doprawdy, schlebiasz mi.
Ten szczery uśmiech był szeroki jak dziecka, ale jego oczy posiadały tę dorosłą nutę powagi.
Kasuka nie był, nie jest idiotą. Wręcz przeciwnie; by być aktorem, który został doceniony, należy posiadać więcej inteligencji emocjonalnej od innych. Inaczej pozostałoby się na dnie dram komediowych, w których płaci się za głupkowate uśmiechy i zdrady. Dlatego bez problemu mógł się domyślić, że jego współaktor nie przybył tu ćwiczyć tak jak on, chociaż zrobił to pierwszy raz, łamiąc swoją dotychczasową rutynę. I cieszy się z tego, bo mógł przyłapać na blasfemii tego heretyka.
- ...masz to wciąć na poważnie.
Rozkaz.
Podeszwa buta w pomieszczeniu z tak dobrą akustyką, uderzając o kamień, zdawała się wręcz swego rodzaju torturą.
- Och~? Ja miałbym czegoś nie wziąć na poważnie~?
Zatrzymuje się dopiero w momencie, w którym ich oddechy się ze sobą spotykają. Kasuka powstrzymuje się przed wyjęciem telefonu, by móc choć trochę rozświetlić tę ciemność.
- Dla piękna... nie powiesz mi, że chcesz je zniszczyć?
Dłonie obwiązują jego kark, ale nawet się nie wzdrygnął.
- Ho... Nie spodziewałem się, że braciszek Shizu-chan'a ma taki surowy charakterek.
Zniżony głos, jak gdyby chciał się z nim droczyć, a jednocześnie traktował go na poważnie.
- ...tylko dla tego piękna.
Zęby zamknęły się wokół chorobliwie białego obojczyka, po części zatapiając się w koszuli, tworząc dość ciekawy ślad.
Nie ma żadnych świateł, ale po tylu próbach oboje polegali na swojej pamięci i przyzwyczajeniu. W końcu oboje są teraz w domu, nawet jeżeli tylko tymczasowym.
Szybko do ugryzień dochodzą pocałunki, jęki, sapnięcia, dłonie zaciśnięte w ubraniach.
- Ne... - jeszcze bardziej na niego napiera, ten zapach otumania, to nie jest tylko pot. - Byłoby jeszcze zabawniej, gdyby twój braciszek się o tym nie dowiedział. Widzisz, muszę zebrać nieco informacji, a tak bez niego byłoby, ach, najwygodniej.
Aktor (z zawodu) wiedział, że to niebezpieczne; że te ,,informacje'' równie dobrze mogły być o nim, i że może potem tego pożałować.
A jednak kiedy tylko wspomniał wydarzenia na tej samej scenie jeszcze sprzed kilku godzin... nie, każdego z poprzednich dni od pierwszej próby; nie może powstrzymać lekkiej admiracji.
Nawet wiedząc, jak obrzydliwe jest jego prawdziwe ja.
- Mam warunek.
- Och? Oczywiście, nic nie jest za darmo. Więc, jaki rodzaj infor...
- Chcę cię zgwałcić. Tylko masz się nie szarpać.
Będąc tak blisko w sposobie, w jaki jego ciało nagle się napięło, wyczuł zdziwienie... a jednak po chwili ponownie się zrelaksował, zapewne i uśmiechnął.
- Kto by pomyślał, że wielki aktor, Yuuhei Hanejima, jest gejem... a może bi?
- Nie jestem. A jednak jestem ciekawy.
- Nie jesteś, ach, tak niewinny, jak wyglądasz, wiesz?
- ...gdybyś tylko chciał, inni również odebraliby od ciebie takie wrażenie.
W końcu wystarczyła jedna próba, by stworzyć przepaść między nimi, profesjonalistami, a resztą nudnych aktorów, którym zależy tylko na zarobku.
Cichy chichot, i już wie, że złapał jego zainteresowanie.
- ♣ -
Może i drugi chłopak jest obrzydliwy... ale i piękny, zwłaszcza kiedy gra... przynajmniej w ten sposób, w jaki gra teraz.
Kasuka wchodzi w niego jednym, szybkim ruchem, po czym daje drugiemu chwilę na oddech. Za ciasno. Za mało go przygotował?
Ale starszy tylko się uśmiecha i przyciąga bliżej, jęczy zachęcająco na zęby w okolicach szyi i dłonie bawiące się punktami na klatce piersiowej. Po raz kolejny tej nocy Heiwajima zauważa te różnice między kobietą a mężczyzną, kiedy chodzi o seks. Ciało pod nim nie jest miękkie, pachnące słodkim perfum, większość jęków to po prostu sapnięcia i łakome chwytanie powietrza, tak i mimo śliny i obecności prezerwatywy wciąż nie może się poruszać z łatwością we wnętrzu drugiego.
Zmienia więc taktykę i zaczyna dotykać zgrabnymi palcami przyrodzenie przed nim, z westchnieniem zauważając, że mężczyzna pod nim nieco się rozluźnił.
Pod nim, pomyślał, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
- Ach, Kasuka-kun... aż... tak ci się podoba?
Zdanie wpasowane w rytm oddechu tak, by głos mu nie zadrżał mimo tempa, które przyspiesza z każdą następną minutą.
Zatyka mu usta. Wolał, kiedy tylko sapał, bez słów. Te, które pochodzą od niego, a nie z zapisanego skryptu, zdają się brudne. Może i nie ma mizofobii, ale każdy ma rzeczy, za którymi nie przepada.
Ugryzienie na dłoni, która jeszcze chwilę temu zakrywała wargi; ze złością wyczuwa na niej teraz ślad po zębach.
- ...zachowuj się.
Po chwili namysłu zwalnia, wykonując tylko leniwe ruchy biodrami, i po omacku znajduje leżącą nieopodal linę, która została tu jeszcze po wczorajszej krótkiej sztuce o jakimś wisielcu.
Nie rozmyśla nad szczegółami, przykładając ją do zgrabnych nadgarstków.
- Ha... haha... hahahah... zwiążesz mnie? Haa, niespodziewane, ponownie, jakże niespodziewane; żeby brat tego...
- Jeszcze raz wspomnisz imię innego mężczyzny, nawet mojego brata, to oprócz tego, że cię zwiążę, to jeszcze nie przestanę dawać ci klapsów, póki nie będę zadowolony.
- Wiesz, zamiast mnie zniechęcić, to raczej...
Świst powietrza i odgłos uderzanej skóry, głośno nabrany oddech w odpowiedzi na ból.
Zaciska się wokół niego mocniej, ale wraz z przyzwyczajeniem, nie odczuwa z tego powodu niezadowolenia, wręcz przeciwnie - mięśnie zamknięte wokół niego momentalnie sprawiły mu jeszcze większą przyjemność, więc nagrodził drugiego cichym westchnieniem.
Dotyka bladego policzka pod sobą, ale nie z powodu adoracji. W końcu właśnie ,,gwałcił'' go na kamiennej podłodze, z czarnym płaszczem za jedyną pościel, i jeszcze z Oriharą z pewnością o licznych siniakach i zaczerwienieniach. W tej ciemności nie wie, jaki ma wyraz twarzy, więc sprawdza temperaturę; chce wiedzieć, czy się rumieni. Jest gorący. Z pewnością robi teraz ładną ekspresję... Momentalnie ciemność rozświetla telefon, gdy ciało pod nim uśmiecha się z prowokacją.
- Pamiątkowe... zdjęcie?
Wybacza mu to, że się odezwał, ale tylko dlatego, że wygląda teraz naprawdę ładnie.
- ♣ -
- Dlaczego?
Pytanie zadanie na ,,do widzenia''. Nie musiał rozwijać, by Izaya zrozumiał.
- ...za mocno mnie zgwałciłeś. Wątpię, żebym znalazł w sobie siły, by dalej grać...
- Kłamca.
Pojedyncze słowo i oskarżenie jednocześnie.
- Oboje wiemy, że to nieprawda.
Szelest ubrań, gdy Kasuka wciąż leży na chłodnej posadzce, a drugi już oddalał się leniwym krokiem.
- Oboje wiemy, że nie jestem kłamcą... a po prostu tymczasowym aktorem.
Z tymi słowami na szyderczych wargach zamknął za sobą drzwi, tym samym zagrzebując sekret metry pod ziemią w miejscu, w którym nikt nigdy nie pomyśli, by kopać.
- ♣ -
Widownia, oczywiście, wyłapała zmianę Aktora. Te nogi nie były tak żałośnie (idealnie) chude, emocje nie były tak żywe, głos nie był tak melodyjny.
Ci, co przyszli drugi raz obejrzeć ten występ... zawiedzenie, to za mało. Samo ,,grane ja'' zdawało się niepełne bez tamtego piękna, opierając całą swoją grę na wspomnieniach z zeszłego dnia.
Z zeszłej nocy.
Cichym westchnieniem przywitał kotary zamknięte po rozbrzmiewających po sali oklaskach.
Nic się nie wydarzyło, jak gdyby prezent za poświęcony nie-sztuce czas, w który włożył jednak więcej gry, niż w jakikolwiek inny film do tej pory.
Może dlatego, że fakt, że to była gra, nie oznaczało, że musiała być od razu kłamstwem.
- ♣ -
- Przy okazji, wybacz, że nie mogłem przyjść na pierwszy występ... Ale przynajmniej zdążyłem na ostatni. Serio świetnie ci poszło.
- Dziękuję, i nie szkodzi. Wiem, że byłeś zajęty pracą.
- A jak ogólnie poszły próby? Bez żadnych problemów? Wiesz, że jeżeli ktoś cię wkurzy, to zawsze mogę go dla ciebie pobić.
- Wiem.
Uśmiechnął się. To był tylko Akt, nic więcej. Tamten piękny aktor na scenie przeniósł się na ulice, tracąc na uroku. Co będzie z nim dalej, już go nie obowiązuje; nie, kiedy po tej pojedynczej konfrontacji piękno teatru nigdy wcześniej nie zdawało mu się tak idealne dla niego.
Wspominając brzydkie kłamstwo, nieco się wręcz ucieszył, że już nie będzie brudzić tego miejsca, choć nie pokazał tego po swojej twarzy. W końcu jest Aktorem.
- Słowa: 3 013 -
*Akaji Maro. Aka-ji Ma-ro. Ji-ma Aka-ro. Mała gra słów na imieniu jednego ze sławniejszych japońskich teatralnych reżyserów, bo czasem po prostu nie chce ci się sięgnąć po coś oryginalnego... Hej, to i tak jest FF, więc co mi tam.
[Haha. Ha. Kto się spodziewał sceny Shizuo x Izaya?
-bo nie ja-
Aż się zastanawiałam, czy nie wpisać w ostrzeżeniach pairing'u... ale z drugiej strony lubię zaskakiwać, więc, no cóż.
Mam wrażenie, że to FF ma bardziej funkcje spełnić wszystkie moje małe ,,życzenia'', niż cokolwiek innego.
I ponowne pokłony dla Cyzia. ♥]
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top