|6 - ...od kiedy to pchły mają łaskotki? / Autografff.|

Edit: 30.05.2018

- ♠I; 1997/07/13 -

,,Niczego ci nie podpiszę pierdzielony pchlarzu! Sfałszujesz potem mój podpis, czy coś, i potem będę w jeszcze większym gównie...!" Takimi jakże kulturalnie dopasowanymi słowami obdarował mnie łaskawy Shizu-chan-sama, dnia, wczoraj.
Sfałszowałem takie małe coś... ale tylko ciuuuut... Maciuteńkie, dosłownie, naprawdę, nic takiego... tylko taki drobny podpisik w takim jednym, niepozornym miejscu, dzięki któremu będziemy siedzieć obok siebie w autobusie. Ale tylko... przez kilka godzinek w jedną stronę. Z siedem, może osiem. W obie, wyjdzie tylko szesnaście.
Łobożejakietozabawne~.

Może nieco więcej o samej wycieczce, bo czemu nie~? Wyjeżdżamy sobie tak bialutkim (ale nie na długo osądzając drogi) busikiem z inną klasą (tą Shizu-chan'a) w góry~! Ach, cudowne góry i sławne Tadasu no Mori, czegoż by chcieć więcej~? Omijając fakt, że są dziesiątki podobnych lokalizacji o wiele bliżej Ikebukuro... A jednak sponsor, to sponsor, ne~? Miasteczko, jak każde inne; nie tyle co góry, a lekkie wyżyny, a jednak las... ha... Nie ma co narzekać nawet z samym nie-pięciogwiazdkowym zakwaterowaniem. Wystarczy pomyśleć o tych nadchodzących prze~wspaniałych godzinach...!
Jedyne, co musiałem zaaranżować, to ,,chorobę'' przewodniczącej klasy Shizu-chan'a, a nagle zabrakło im kogoś odpowiedzialnego do pilnowania reszty... Heh... heheh~! Mam już wszystko doskonale obczajone~! Wszystkie najmniejsze uliczki okolicznego miasta, tak i charakterystyczne lokacje, posprawdzałem też kilka ciekawych ploteczek za pomocą internetu... ha~, technologia z pewnością jest niesamowita!
Mamy początek sierpnia; duchota, deszcze które potrafią wziąć się kompletnie znikąd, no i oczywiście zapach zbliżających się dni wolnych - to wszystko tworzy idealne warunki zarówno do powstawania uroczych incydentów, jak i tych mniej słodkich wypadków.
Awwe, ciekawe, jaka będzie pogoda; mogłem obejrzeć jakieś programy w telewizji czy coś... hmm, nie, żeby to miało tak wielkie znaczenie.
Nie pogoda ważna. Czy to deszcze, czy to słońce - jest Shizu-chan, i wszystko gorące! Hehe, aww, jestem taaa~kim cudownym poetą, dodatkowo w tak doskonałym nastroju...
...hah... hahha... to będzie tak... cudowna wycieczka...!

- ♠; 1997/07/14 -

- Shiiizu-chan.

...

- Shiiizuu-chaaan.

. ..

- Shi. Zu. Chan.

.. .

- Shizu-chaaAn~!

. ..

- ShiZU-chan!

.. .

- Shizu-chanShizu-chanShizu-chanShizu-chan...

. . .

...hmm, próbujesz mnie zignorować, co... Nic z tego; doskonale widzę, że i przez te twoje słuchawki i grzmiącą z nich jazzową muzykę mnie wyraźnie słyszysz~. Nawet twoje ciskane w stronę drzew za oknem błyskawice z oczu mnie nie wystraszą~! Poza tym, Shizzy, odstąpiłem ci nawet miejsce przy oknie, a ty się tak odwdzięczasz...? Aww...
Pochyliłem się w jego stronę, niemalże zasiadając mu na udach; odgarnąłem bliższą mnie słuchawkę, zniżyłem nieco głos.

- Shizuo.

- ZARAZ CIĘ WYPIEPRZĘ STĄD NA ZBITY RYJ, GNIDO! NAWET Z PĘDZĄCEGO AUTOBUSU!

- Ah-hahah, hahah, nie wiedziałem, Shizu-chan, że tak bardzo chcesz mnie ,,wypieprzyć''... ♠

- JAK SIĘ NIE ZAMKNIESZ, TO WYRZUCĘ CIĘ PRZEZ OKNO!

- Oj, oj, Erikę-chan trzeba będzie zeskrobywać z podłogi przez ciebie...

- To ty się do mnie przykleiłeś, ty zasrana pchło!

- Ach, wiesz, że ,,pchał'' i ,,pchła'' to te same litery? Czyżbyś za każdym razem coś insynuował, Shizu-chan?

- MORDA, GNOJKI, OBYDWOJE! Erika krwawi, czemu nikt jej nie podnosi z ziemi?!

,,Och, wow, faktycznie. Wcale się tego nie spodziewałem''.
Wcale. Aa~ani trochę.

- Co za młodzież...

♠- Aww, Shinra-san, ty sam nie jesteś takim już staruszkiem~. Och, przy okazji, co robisz w tym samym autokarze, co ja~?

- ...doskonale wiem, że to ty przydzielałeś miejsca.

Ojeju. Wydało się, heh~.

- S-Shinra-kun, o-ona nadal krwawi...!

- Walker, nie panikuj, nie panikuj...

Och, mam pomysł...!

♠- Spróbuj RKO!

- O-ok...!

- To nie na to RKO, nie słuchaj się go!

- T-to co mam zrobić?!

- ...przywal jej?

...wow, Shizuś. Plus dwadzieścia do taktu.

- ...wątpię, żeby to pomogło.

- Shinra-saaan...!

- Już, już...

,,I tak, jakoś, magicznie, Erika została odratowana.''
W tym momencie najlepiej wyobrazić sobie głos narratora z jakiegoś anime... ach, szkoda, że nie pamiętam nazwy? Czasem Mairu i Kururi je ,,studiują'' (a może aktualnie oglądają z radością?). Byłoby to dość podejrzane gdyby w tym wieku nie miały żadnych zainteresowań, którymi dzieliłby się ze swoimi rówieśnikami.

- ♠ -

Aww. To powoli robi się... nudne. Czuję się zawiedziony. 
Shizuo. Nudzisz mnie powoli. Nie chcesz, żebyś i ty stał się w moich oczach mniej ciekawy, prawda? 
Spróbowałem tak wielu rzeczy, a jednak Shizu-chan wciąż nie zrobił nic zabawnego. To znaczy, wciąż nie spróbował... wciąż mnie nie zaatakował - zdążył tylko, tak ciut, zgnieść podłokietnik oraz zostawić wgłębienie w siedzeniu przed sobą (niemalże wywołując zawał u siedzącego przed nami Shinry). Dobrze, że nauczyciel nie zauważył tego; tym bardziej, że nie jestem teraz w nastroju na jakiekolwiek rozmowy z nim. Shiki-sensei jest zbyt... uważny. Jak wtedy, dzień przed wycieczką, kiedy zaczął rozmawiać ze mną na temat moich, hm, siniaków; i że nie jest możliwe, żeby Shizu-chan przypalił mnie papierosem, nie, kiedy był nieobecny z powodu choroby przez tyle dni.

Oczywiście, że cieszę się z tej wycieczki; nie dość, że jest to kilka dni spokoju, to jeszcze zarówno ja, jak i siostry, nabierzemy choć nieco wagi. W sumie jest to największy plus. Przyjemnie tak raz na jakiś czas odstawić wspomagające tabletki na rzecz aktualnego jedzenia~.

|Uśmiechnęli się w stronę sióstr, gdy tylko padły warunki.
- Zostaną u mojego przyjaciela. 
Uśmiech pozostał, a jednak stał się pusty, niewyrazisty. A przecież tylko chcieli spędzić więcej czasu jako rodzina. 
- Jak już wspomnieliśmy, dlaczego mielibyśmy...
- Nie sądzisz, że to będzie podejrzane? Wszyscy się udają na wycieczkę, a perfekcyjny student, i to jeszcze przewodniczący samorządu w dodatku, nie jest... 

- ...możesz iść. 

- Ale nie myśl, że ominie cię kara.|

...jakoś nagle poczułem się... dziwnie śpiący. Zdrzemnę się przez chwilkę.
W końcu to nie jest tak, że Shizu-chan otoczony taką ilością osób, których sobie przynajmniej w mniejszym stopniu ceni, zrobiłby coś, co mogłoby jeszcze bardziej naruszyć tę jego i tak kruchą reputację.
W razie czego mam nasączone czymś ciekawym kilku centymetrowe noże - po jednym w każdej z kieszeni.

- ♠ -

Przecieram oczy, wyciągam się wygodnie; wychodzi ze mnie odgłos głośnego westchnienia, kiedy uświadamiam sobie, po stosunkowo głośnym ziewnięciu, że uniesione wysoko słońce oznajmiło jasno i wyraźnie, że jesteśmy już na miejscu.
Aww, nie spodziewałem się, że tak ,,krótka drzemka'' zamieni się w dobre kilka godzin - a miałem takie ciekawe pomysły... No cóż, trudno się mówi i egzystuje dalej. Nie oznacza to, że nie mam dalszych cudnych planów na podjudzenie Shizu-chan'a... nawet jeżeli najwyraźniej już wyszedł z autokaru, buu.

Zabrałem ze sobą swą torbę podręczną (w której miałem jeszcze klakson, którym planowałem spowodować wypadek drogowy - na szczęście jest jeszcze droga powrotna), wyszedłem z autobusu.

- Wy dwoje macie lepsze relacje ze sobą, niż sądziłam.

Och~? Erika-san, śmiejąc (uśmiechając) się w ten sposób... Hm, przypuszczam, że chodzi jej o to, o co zawsze (to zaskoczenie, że potrafimy wysiedzieć obok siebie i nikogo i niczego przy tym nie zabić)... przynajmniej na razie to zignoruję.
Może tak będzie ciekawiej.

Więc, gdzie jest Shizu-chan~?

- ♠ -

Aww. Może skłamałem, a może nie skłamałem, kiedy powiedziałem, że TYLKO namieszałem w kwestii przydzielonych w autobusie siedzeń... 

- NIE BĘDĘ DZIELIĆ POKOJU Z TĄ CHOLERNĄ PCHŁĄ!

- Ahaha, haha, hah, nie masz wyboru, Shizzy~!

- Nie ma mowy! Nie będę spać obok ciebie, gnido!

- Aww, więc będziesz musiał spać na dworze, Shizu-chan. Jak taki pies. Hau hau.

- Jak już to ty będziesz spać na dworze, ty...

- Nie chcesz zostać zawieszony za znieważenie regulaminu, czyż nie~? Więc dlaczego po prostu...

- Nie będziemy dzielić jednego pokoju!

- Heiwajima-kun, Orihara-kun, jakby nie spojrzeć, to nikt inny też nie chciał dzielić z wami pokoju...

- ...aww, to tak strasznie zabolało, Shinra!

- Och~? Ale ja tylko mówię prawdę, w końcu przysięga Hipokratesa mi zabrania inaczej. Trudno się mówi.

Ach, a propos medycznych przysiąg (i od kiedy jest tam niby wspomniane o niekłamaniu?). Przynosi mi to na myśl kolejny plan... jest tu gdzieś blisko Erika?
Rozglądam się.
Jest, rozmawia z Walkerem; ale jest wystarczająco blisko, że z pewnością mnie usłyszy.
Perfekcyjnie.

- Więc, Shizu-chan. - kładę dłoń na jego ramieniu, przybliżając się do niego ciałem. - Skończymy naszą rozmowę z wtedy, kiedy przyszpiliłeś mnie do łóżka u pielęgniarki?

- KYAAA~H!

- ...ZROBIŁ CO?!

- ZAMKNIJ SIĘ W KOŃCU, PCHŁO! TO NIE TAK!

- Ah, hahah, zmuś mnie!

I tak, pogoń ponownie się rozpoczęła.

(Ponownie wyobraziłem sobie głos tego pana z tego durnego anime... Ha, chyba muszę jeszcze bardziej ograniczyć czas spędzany z siostrami.)

- ♠ -

Sceneria teraz: ja, na ziemi, a mianowicie na podłodze z tatami, przygwożdżony iluś tam (a dokładniej siedemdziesiąt i pół) kilogramowym cielskiem.

Cofnijmy się może cztery wypowiedzi do tyłu.

Sceneria cztery wypowiedzi temu: pokój nam przydzielony, nic specjalnego, jeszcze wszystkie ściany, okna, drzwi i meble są nienaruszone. My, stojąc na przeciwko siebie, ze mną, uśmiechającym się szeroko, i z nim, będącym zirytowanym (normalnym) nim.

- Ach, Shizu-chan, nie mów mi, że planujesz w następnej kolejności zdemolować sypialnię...

- Cholerna... pchło...

- ...nie mów mi, że tak bardzo chcesz zapłacić za naprawianie różnych rzeczy~?

- Zaraz... zaraz dam ci to, na co zasłużyłeś!

Teraz: ja, na ziemi, przygwożdżony...
...tak dokładniej to do już rozłożonego futonu (i to mego w dodatku).

Po chwili jego dłonie zaczęły błądzić po moim brzuchu... i, spróbował mnie... połaskotać?
Nie, czekaj. On mnie po prostu autentycznie łaskocze.
...łaskocze?

- ...serio?

- ...co?

- Co ty, pięciolatek?

- Co ty, bezłaskotek?

...,,bezłaskotek''? Serio? Chociaż w sumie mogłem się tego spodziewać po Shizu-chanie, który czasem cofa się, zamiast zrobić krok naprzód.

Z wyrazem pełnym zaskakującej determinacji, zaczął... przeszukiwać moje ciało w poszukiwaniu miejsc, które by były wrażliwe na łaskotki.
Jak gdyby jeszcze to było możliwe z tą ilością siniaków.
Nawet z tym, wciąż... wciąż mam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale z zupełnie innych...

Ah... hah, hahah... ta sytuacja jest dość zabawna; nawet jeżeli momentami bardziej swędzi i boli, niż łaskocze, to wciąż; to, jak skupiony mnie obserwuje, jak gdyby chciał odnaleźć we mnie ludzkość...

!

♠- C-cholera...

Kaszlenie, krew zbierająca się w ustach.

Ach, oczywiście, że nie mogłem chociaż przez jeden dzień nie potknąć się nigdzie w przedstawieniu... doprawdy, i jakiż to ze mnie marny aktor?
A miałem tak ciekawy scenariusz gotowy... czas na drobny antrakt~. 

Niemalże idealnie w momencie, w którym zacząłem kaszleć, zszedł ze mnie.
Przełknąłem tę zebraną w ustach krew, upewniając się, że jej nie dojrzy.

...a~ach. I, ponownie, patrzy się na mnie w ten sposób. Ten idiotyczny i bezsensowny, a przede wszystkim bezpodstawny sposób. Czy gdybym uśmiercił wszystko, co kiedykolwiek ,,kochałeś'', ,,kochasz'', i ,,mógłbyś pokochać'', to czy wciąż w takich chwilach patrzyłbyś tak na mnie?

- Aww, coś nie tak, Shizu-chan~?

Mój idealny uśmiech - a jednak on wciąż patrzy na mnie tak, jak poprzednio, jakże nieprzekonany.

Oblizuję wewnątrz swych ust zęby, upewniając się, że nie ma na nich już śladu krwi i tego metalicznego posmaku (nie aż tak), nim ponownie się odzywam. Jak ja bardzo nie lubię tego spojrzenia, Shizzy. Jeszcze bardziej nie lubię siebie za to, że intryguje mnie to wystarczająco, by skutecznie odwrócić moją uwagę od teraz. 
Ale tylko przez chwilę.

- Dlaczego przestałeś, Shizu-chan~?

Śmiech; wydawałoby się, że w takiej sytuacji byłby wymuszony, a jednak taki nie jest. Nigdy się do niczego nie zmuszam, nie muszę w końcu.
Po prostu chcę... a raczej, potrzebuję go zezłościć.
Zezłościć, aby przestał patrzeć na mnie w ten sposób, w jaki to teraz robi.
Zezłościć, aby nie stał się dla mnie kimś nudnym.

Shizu-chan. Tak bardzo chcesz mnie zezłościć?

- ♦S -

Noc. Cykady wkurzają, wiatr - całkiem przyjemny, niebo czarne, a przede wszystkim - nie śmierdzi.

Była kolacja - o dziwo, bez żadnych zdarzeń (może dlatego, że nie było tej gnidy?) - potem oprowadzenie nas po posiadłości. Przytulne miejsce - zaskoczeniem dla mnie było to, że to ta pch... ech, pchła (jak gdybym miał zmienić sposób mówienia o nim przez jedno głupie innuendo) zaproponowała to miejsce. I tak, nadal mam zamiar nazywać go pchłą, ignorując to jego żałosne... I ignorując również tę... sytuację z pokoju, który muszę z nim dzielić (nawet rozmowa z nauczycielem i tysiąc argumentów nic nie zdziałały - czym dokładnie przekupił go ten cholerny komar?), dzisiaj nie było aż tak... aż tak złe. 

(ignorując, ponownie, tę katastroficzną podróż do)

Samo miejsce jest... serio fajne. Dawno nie było mnie w miejscu które jest tak... starodawne, a jednocześnie w dobrym stanie; jeszcze dziś gorące źródła z jakichś przyczyn były zamknięte, ale już niedługo nareszcie będę mógł się zanurzyć w przyjemnej wodzie... pod warunkiem, że to gówno czegoś ponownie nie wymyśli... a jednak, tak dziwnie. Wciąż nie wrócił do pokoju; co on do cholery jasnej teraz knuje? Niemożliwe, żeby było to cokolwiek... dobrego.

Decyduję się jednak nie ruszać z pokoju. Wyczuję smród tej mendy na kilometr, a co dopiero jakby był w tym samym pomieszczeniu. Mam mocny sen, ale on jest tym cholernie irytującym wyjątkiem od reguły ,,nawet defilada fałszerzy nie obudzi Shizuo Heiwajimy".

|To, że zdecydował się go nie poszukać, było jednocześnie najlepszą i najgorszą rzeczą, jaką mógł zrobić.|

Zamykam oczy. Już dzisiaj... zniszczyłem wystarczająco dużo rzeczy. Weź... głębokie wdechy, Shizuo... i udawaj, że wcale śmiech, który opuścił godziny temu gardło tego parszywca, nie brzmiał przez tę parę chwil jakże ludzko.

- Słowa: 2 154 -

Zapomniałam jak się pisze. Nigdy więcej przerw. Aww. *ma ochotę wyrzucić siebie/rozdział przez okno*
I, ponownie, drobne przypomnienie. Dla nas tak dziwnie; lipiec, a oni wciąż w szkole... Pierwszy semestr trwa do 18 lipca, gdzie zaczną się letnie wakacje. Powrócą do szkoły wczesnym sierpniem na drugi semestr.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top