|10 - Zabiję go. Dziewięć razy, tak na wypadek. / Eww...|
Edit: 30.05.2018
- ♠I; 1997/07/16? 17? -
Heh, heheh... niezłe jest to tegoroczne święto narodowe... Czyżbym coś zrobił, by obrazić jakiegoś morskiego bożka, czy coś w ten deseń~? Ha... Nie pamiętam, żebym wracał do domu, a jednak ból głowy zdaje się przeczyć słowami; ,,Albo ktoś cię czymś naszprycował, albo zalazłeś komuś za skórę, albo to był Shizu-chan''.
A jednak był przede mną chwilę przed... hm, bum tra-la-la-la i nietoperze, więc to raczej nie był on.
Aj, otwierać oczka, czy nie?
Raz kozie śmierć, powiadają~.
...
...oho. A o to ciekawy rozwój wydarzeń.
Ja, przypięty (wyjątkowo ciasno) kajdankami o krótkim łańcuchu do słupa, i Shizu-chan, podobnie, tyle że do ściany, i... no i te jego są o grubości przynajmniej dwudziestu tych ,,moich'', albo przynajmniej na to wygląda z tej bocznej perspektywy.
- Heh... czyżby księżniczka się w końcu obudziła?
- ...ale jak to facet, to nie przez przypadek książ...
- Stul pysk głąbie! Na czym to ja byłem...
...och, świetnie. Liczyłem na jakiś dramatyczny zwrot akcji, że okaże się, że są to moi wrogowie (albo rodziców), którzy pragną zemsty, i że stanie się coś niesamowicie dramatycznego, jakiś cliffhanger...
...nah, żartuję oczywiście. Niemożliwym, bym nie przewidział sytuacji kodu czerwonego.
Sądząc po inteligencji (albo jej braku), są to zwyczajne rzezimieszki, którym się za bardzo nudziło. Wszyscy młodzi, na twarzach kominiarki... nie mają rękawiczek i nie modulują niczym głosów. Amatorzy niższej półki, którzy najwyraźniej nawet filmów kryminalnych nie oglądają.
Ech. Nudy. Uprzednia zabawa z Shizu-chan'em była zdecydowanie ciekawsza... chociaż... możliwe, że mam właśnie dość ciekawy pomysł...
- A~ach, niegrzecznie... Nie dość, że dostałem w główkę, to nawet nie znam imion mych oprawców...
- O-och, no więc ja to...
- MATOLE!
Heh... ja pierniczę. Szczerze, to wiem, że zdarzają się ludzie głupi, i tacy jak Shizu-chan, ale że aż tak...?
- T-tak?
Zamiast odpowiadać najwyraźniej szef bandy (co mogłem stwierdzić bo złotym zegarku na prawej ręce; pewnie podróbka, ale najwyraźniej żaden z jego przydupasów jeszcze o tym nie wie) - skierował się w moją stronę.
Stanął przede mną, pochylając się, by móc złapać mój podbródek w dłoń.
Ugh. A myślałem, że tylko Shizu-chan nie myje zębów po każdym posiłku. Ale cóż byłby ze mnie za aktor, gdyby zapach czosnku i spirytusu wystarczył, bym zaprzestał roli?
- Niegrzeczny z ciebie chłopiec...
Odchylenie głowy w tył, odsłonięcie szyi, przymrużenie oczu, zniżenie głosu... Koszulka nieco mi się podwinęła, widać nieco skóry; idealnie...
- ...to na pewno nie jest księżn...
- Cicho.
Bosisko dłonią przejeżdża po mojej szyi. Niezbyt przyjemne, czuć od niego lekkie drżenie; świadczy o ekscytacji, ale jednocześnie o braku doświadczenia.
Czego jednak się nie robi dla sztuki?
Zjeżdża dłonią niżej, po moim torsie, aż do...
- NIAH?!
Hm. Bestyjka zareagowała szybciej, niż się tego spodziewałem.
Kopnął bowiem w stronę bossa swój... but, który przy okazji (sądząc po głośnym przekleństwie i odgłosie łamanej kości), najwyraźniej złamał komuś nogę.
Cóż, Shizuś - zbiry? Jeden - zero. Albo jeden - jeden, jeżeli by uznać to, jak udało im się unieruchomić bestyjkę.
- K-k-k-k-k-...!
- ...uu~rwa.
- Ja pierdole, matole, dlaczego się odzywasz?!
♦- Chore skurwysyny, zaraz wam łeb ukręcę, tylko niech się wyswobodzę z tych...
- ON MA DRUGI BUT!
- Z-ZAPAMIĘTAMY TO SOBIE!
I wyszli, trzaskając za sobą metalowymi drzwiami... w których już po chwili pojawiło się wgniecenie po drugim bucie.
Zapewne bym się zaśmiał, gdyby nie fakt, że próbuję ukryć przed Shizu-chan'em swoje podniecenie.
A~ach, żeby tylko zobaczył wyraz na swojej twarzy... był tak obrzydzony. Obrzydzenie, które kierował w pełni na mnie; jego emocje w stosunku do mnie, czysta odraza. Nie chciał na mnie patrzeć, a już tym bardziej mnie słyszeć; jedyny powód, dla którego mnie ,,uratował''.
Ciekawe, ile czasu zajmie mi złamanie ciebie, Shizu-chan?
A może to ty będziesz pierwszym, który zgniecie moją ciekawość...?
Ciekawe, czym mi przyjdzie przypłacić za tę jakże ludzką i jednocześnie nieludzką cechę?
Aw, jakie to ciekawe, ciekawe... sam nie wiem, które zakończenie bardziej mnie ciekawi; spodziewane, czy niespodziewane? A może uda mi się przewidzieć jego akcje, nawet jeżeli spotka się to ze zmianą moich domysłów na jego temat?
Jak ja mogłem w ogóle myśleć, że mnie kiedykolwiek znudzisz?
Ciekawe, ciekawe, tak ciekawe...
...ach. Miałem się uspokoić, a nie jeszcze bardziej rozbudzać.
Co by mogło odwrócić moją uwagę... Och, no tak, oczywiście~! Rozejrzeć się po tej... un-zacnej hacjendzie, najlepiej unikając dość natarczywego (i ,,lekko'' zirytowanego) spojrzenia Shizu-chan'a.
Szczerze, to jak się tak teraz przyjrzeć, to... to w sumie się zawiodłem. Niby jaskinia, profesjonalna, jakieś światełka nie światełka, metalowe belki podtrzymujące sufit, jakieś meble, nawet w nie najgorszym stanie, a jednak wciąż... sami lokatorzy są doprawdy żałośni. Chociaż, nie powiem - z pewnością będę miał z nich jakiś pożytek...
- ♣N -
W międzyczasie, kiedy to zaciekli wrogowie znaleźli się w potrzasku / sytuacji w sumie z wyjściem bez wyjścia, ich przyj... nie, inaczej. Przyjaciele Shizuo* i osoby znające Izayę - naprawdę się o nich martwią...
- Ej, a nie wydaje wam się, że kogoś brakuje?
- Hmm...
- [Nie jestem pewna...]
- ...nie, nie wydaje mi się.
- Chociaż... jest tak dziwnie cicho...
- [Ach! A co z tamtą dwójką?]
- Ooch, racja! Bym... zapomniał, Celty-san... Ale nie przejmuj się nimi, oni nie są w najmniejszym stopniu teraz istotni, więc, jeżeli pozwolisz, to chciałbym powrócić do naszej wcześniejszej rozmowy o koal...
- Ale tak na poważnie, kiedy ostatni raz ktoś widział Oriharę i Shizuo-san?
- O~och, to faktycznie by wyjaśniało, dlaczego jest tu tak cicho... A odpowiadając na zadane pytanie, to, faktycznie; dziwne to, ale nawet...
- [Jak sądzisz, czy coś im się stało? Mam ich iść poszukać?]
- Nah, nie martw się, Celty-san! Im nigdy nic nie jest.
- A nu.
- Pewnie się teraz ganiają po dworzu czy coś.
- Po dworze, Walker. Naucz się, błagam, słownika.
- ...czepiasz się szczegółów.
- Poza tym, gdyby ktoś mnie zapytał o zdanie, to nie uważam, że się koniecznie w tym lesie ganiają, a raczej...
- Wystarczy, Erika-san, haha... ha...
- [Co takiego mogliby innego robić?]
Oczy dziewczyny zabłyszczały niebezpiecznie.
- Z PRZYJEMNOŚCIĄ CIĘ WTAJEMNICZĘ CEL...
- NIE. T-to znaczy, hahah... Celty-san, chodźmy może na spacer, pokażę ci, co znalazłem wczoraj rano, dobrze?
Wychodząc z pomieszczenia (przyszły) doktor nie dojrzał, jak do podręcznej torebki Celty wpadło pewne doujinshi.
Tak samo jak uśmieszek i gwiazdki w oczach Eriki pozostały przez niego niezauważone.
- ♠I -
- ...aww, co masz na myśli mówiąc, że nie możesz tego złamać?
- Noż do kurwy nędzy, nie wiem dlaczego!
Nie o to pytałem, ale okej~.
- Hmm... naprawdę muszę sprawdzić, z jakiego metalu są te kajdanki, którymi cię przyfanzolili do ściany...
- Po prostu się zamknij...!
- Ups? Czyżbym powiedział to na głos?
- Doskonale kurwa wiem, że zrobiłeś to specjalnie!
- Aww, Shizuś, ile w tobie agresji...
- To... na pewno przez to, że wciąż jestem śpiący po tym jak... czymś tam mnie odurzyli!
- Kolejna rzecz, którą muszę sprawdzić...
- Ani mi się waż...!
Heh.
- ...jeszcze raz się zaśmiejesz...
- Aww, to co, Shizu-chan? Naplujesz na mnie~? ♠
...!
- Ewww, Shizu-chan, to takie obrzydliwe, be be Shizu-chan! Ugh, mam związane ręce, nie mam nawet jak tego wytrzeć...
- HA! I dobrze ci tak, pierdolona gnido!
Och? Ciekawe. Pod wpływem emocji i sytuacji, nad którymi nie ma w pełni panowania zaczyna więcej przeklinać, używa ostrzejszych słów; jego twarz zdaje się być poniekąd opanowana, a jednak... heh... Ta wycieczka, nawet z tymi kilkoma niezaplanowanymi zwrotami akcji, przynosi mi coraz to więcej i więcej ciekawych informacji...
Na twoim miejscu, Shizu-chan, zabiłbym mnie nim powrócimy do miasta.
Cisza, przerywana raz na jakiś czas upierdliwym bzyczeniem powoli wypalającej się żarówki.
Ta ironia; wyszliśmy z jednej jaskini, by tylko przytaszczyli nas z powrotem do drugiej; z jednych kłopotów w drugie, z zabawy - w coś, co mogłoby się jednak okazać niebezpieczne.
I, eww, wciąż mam jego ślinę na policzku... dzięki o ludzcy bogowie, że nie trafił w oko, albo, co gorsza, w usta. Bym najpewniej od razu zwymiotował na i tak pusty żołądek...
...co mi przypomina, że ani ja, ani on, nic nie jedliśmy. Jakim cudem nie zaczęło mu jeszcze burczeć w brzuchu? Widziałem, ile jest w stanie pochłonąć, a tu mija kolejna godzina, a on nic... podejrzane, bardzo podejrzane... kolejna rzecz, o którą postaram się potem wypytać Shinrę...
- ...więc, co robimy? Te gnojki mogą tu wrócić.
- Ałka, ranisz mnie, Shizuś; że też o nich mówisz tak delikatnie, a ze mną jesteś taki brutalny...
- ...nie prowokuj mnie...
- Aw, jeżeli będziemy za głośno, to oni tu przyjdą; nie będzie za fajnie, ne~? Zwłaszcza, że żaden z nas nie może się uwolnić...
- ...to tylko tymczasowe! Daj mi... z trzy minuty i będzie jak gdyby nigdy nic...!
- Mówiłeś to samo osiem minut temu~. I dwadzieścia~. I trzydzieści trzy~. I...
- ...ech, tak, tak... Możesz już się przymknąć.
- Aww, ale dlaczego~? Nuudzi mi się, poza tym nawet jeżeli się nie wyspałem, jakoś nie czuję się śpiący... Ne, ne, pograjmy w...
- Nie.
- Psujesz całą zabawę nim się nawet zacznie...
- ...a ty psujesz samo pojęcie tego słowa.
- Ouch, Shizuś, cios poniżej pasa...
- ...nie podobało mi się to, jak na ciebie patrzyli.
...tylko on potrafi zmienić temat w tak specyficzny sposób...
- Och~? I jak niby patrzyli?
- Jakbyś był czymś do zjedzenia.
Szkoda, że ty tak na mnie nie patrzyłeś.
- Cóż, sam jestem nieco głodny...
Mógłbym wykorzystać to przeciwko tobie.
- Zamknij się.
Kiedy w końcu się potkniesz i pozwolisz mi ukazać prawdziwego ciebie, Shizu-chan?
Ale nie martw się. Jestem cierpliwy. Zostało jeszcze dużo czasu, prawda?
Posłuchałem go, ,,wyjątkowo''.
Doskonale wiem, że nadchodzące godziny mi to wszystko wynagrodzą; nawet tę ślinę na policzku, która, ble ble, pewnie jeszcze niedługo zaschnie i dlaczego do cholery nie mam nawet o co się wytrzeć. Ugh.
- ♣N -
Pomysły Izai zawsze kończą się... źle. Zawsze.
To znaczy, źle dla Shizuo. I wszystkich osób pobocznych w to przedstawienie zamieszanych.
Kto by pomyślał, że takie rzeczy są dziedziczne?
Kapie deszcz, po rynnie - stąd do wiader. W tej wszechobecnej szarości nikt nie dostrzegłby ciał-widm, które nucą pod nosem cichą piosenkę, która podejrzanie brzmi jak dziecięca rymowanka; jej słowa zniekształcone przez alkohol, być może przez sen.
Przezroczyste wiadra zapełnione w połowie wodą z rynny; pierwsze z widm podnosi je, a następnie zanosi ze sobą do odosobnionej części ogrodu, odgrodzonej od reszty betonem i metalową siatką, zadaszonej azbestem. Gdyby nie liczne drzewa, z pewnością to miejsce rzucałoby się w oczy.
A tak jest niemalże niezauważalne.
Pod azbestowym dachem, wśród betonu i cierni, żaden kwiat w tej ziemi nie urósł, żaden, nawet najdrobniejszy chwast.
Widmo zauważa jednak intruza. Wyrywa mech gołymi dłońmi, ostrożnie odkładając metr dalej, w deszcz.
W ziemię; lekko wilgotną, a jednak nie błotnistą, jak jest to w innych częściach ogrodu; wlewa zawartość wiadra, ale nie w całości. Pozostawia płytką warstwę okalającą dno. Zakrywa górną część ciemno żółtym materiałem, następnie wychodzi, jak gdyby była to jedna z najbardziej naturalnych dla niego sytuacji.
Po drodze nadepnął na wykopany wcześniej mech. Zastanowił się, czy chce coś z nim zrobić; postanowił po prostu odejść.
Zatrzymał się.
Uderzył ją w twarz. Ona się uśmiechnęła. Odebrała mu wiadro, wylewając resztę niedbale na ciemne drewno salonu; szklane wiadro rozbite, a może był to po prostu duży wazon?
Złapał ją za dłoń, obracając lekko wokół własnej osi; położyła dłoń na jego ramieniu.
Marna namiastka walca, którego jedyną melodię tworzy deszcz i odgłos bosych stóp raz po raz napotykających mokrą kałużę.
A ja mam ochotę zaśpiewać kolejną piosenkę.
- Słowa: 1 896 -
Cicho pragnę podkreślić, że tylko dlatego, że wypowiada się ,,Narrator'', nie oznacza, że nie może być uczestnikiem wydarzeń.
Po prostu niektórzy nie chcą przyznawać się nawet do własnych myśli.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top