IV
Dni po nieobecności Camili były dla Lauren puste... Poranki bez jej ogonka owiniętego wokół jej brzucha nie były ciekawe, obiady z księżniczką której trzeba było podawać butelkę z mlekiem dziwne, a czas wolny bez niej nie taki sam.
Co prawda zdążyła związać się z innymi kobietami a nawet i mężczyznami. Swojego czasu romansowała z Halsey, a media i ludzie wręcz oszaleli na ich punkcie. Wszyscy pisali o tej dwójce i wymyślali o nich teorie i opowiadania, jednak zielonooka nie czuła się dobrze z nią w związku. Halsey ciągle robiła wszystko pod publikę co irytowało Lauren. Ciągle chciała pozować z nią, wychodzić na drogie randki za które oczywiście musiała płacić Jauregui i nawet w planach miała nagrać z nią kolejną piosenką.
Lauren nie chciała tworzyć więcej tego typu muzyki a ich ciągłe kłótnie doprowadziły do tego że po czasie się rozstały, jednak ludzie wciąż nie przestawali o nich mówić.
Po Ashley związała się z Lucy, choć nie nazwałaby tego związkiem. Lucy nie chciała niczego więcej, liczył się tylko seks co na dłuższą metę nie przeszkadzało Lauren która miała zamiar rzucić się w wir zabawy po złamanym sercu. Rozstały się w przyjazny sposób, po tym jak Lauren wybuchnęła płaczem po tym jak przespały się ze sobą. Lucy pocieszała ją mówiąc że wszystko będzie dobrze i znajdzie kogoś kto ją pokocha. Lauren w to nie wierzyła, jako gwiazda z kilkuletnim doświadczeniem wiedziała że nie znajdzie nikogo kto pokocha ją bez względu na to kim jest.
Ostatecznie jej chłopakiem w cudzysłowie został raper Ty Dolla $ing którego szczerze nienawidziła.
Pewnego dnia Simon Cowell zadzwonił do niej i zaproponował z nim kontrakt, w zamian media przestałyby pisać o niej i o Halsey, poza tym dostałaby pieniądze i nowe możliwości muzyczne. Lauren szczerze nie chciała tego, ale Simon był bezwzględny.
Tak oto musiała się pojawiać z Tyronem i udawać szczęśliwą, mimo iż w środku niej coś pękało. Sam mężczyzna stracił chęci na ten związek gdy zobaczył że Lauren nudzi ktoś taki jak on.
- Idziemy do klubu ze striptizem? - zaproponował gdy szli przez miasto, śmiesznie trzymając się za ręce.
- Oszalałeś? Jak nas zauważą to jesteśmy skończeni, a ten dupek mi obetnie kasę z konta - bąknęła choć chcąc nie chcąc miała ochotę trochę się zabawić.
- Jest ciemno a nie ma żadnych paparazzi.
- A co mi tam - wzruszyła ramionami i skierowali się do budynku z wielkim szyldem.
W środku usiedli oddzielnie obok siebie a Lauren poprosiła o Martini by trochę ulżyć sobie. Prawdę mówiąc nie podobało jej się tutaj, miejsce było straszne a ona czuła się jakby samotna, choć do niej od razu zaczęły kleić się striptizerki. Odganiała je czując się zła na samą siebie że zgodziła się tu przyjść.
- Gdzie jest toaleta? - zapytała jednej kobiety która wskazała jej na ciemny korytarz.
Lauren skierowała się tam, cicho wzdychając gdy ogłuszająca muzyka opuściła jej uszy. Otworzyła powoli drzwi do łazienki. Ktoś akurat był w kabinie w środku, ale ona chciała tylko umyć twarz. Czuła się brudna i obrzydliwa. Odkręciła kurek i wzięła jej trochę na dłonie, by rozprowadzić po twarzy, gdy drzwi od kabiny skrzypnęły i wyszła z nich mała postać...
- Mamusia? - Lauren otrząsnęła się i obejrzała za siebie nie wierząc własnym oczom.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top