8

Louis!!!- zawołałem omege, która jak tylko usłyszała wołanie, zbiegła na dół-musimy porozmawiać...
Widziałem zdenerwowanie na jego twarzy.
-Hazz... Ale ja naprawdę nie chciałem zagubić twojego szalika...-mówi a ja się zastanawiam o co mu chodzi.
-Louis! Zgubiłeś mój szalik!?- nieświadomie krzyczę- dobra, nieważne, nie o tym chciałem porozmawiać -patrzę mu w oczy-zrób to-podaje mu test ciążowy.
-Ale po co?- pyta zdziwiony
-po prostu zrób i tu przyjdź-mówię,a szatyn biegnie do łazienki.
30 minut później
Louis dalej nie wyszedł z łazienki, więc idę i wchodzę
-Louis- widzę chłopaka zapłakanego w kącie łazienki-co się stało?- siadam przy nim
-j...ja wiem że mo...możesz tego nie...niechciać, więc się... Się wyprowadza, wruce do... Do rodziców...-mówi zaplakany
-Ale skarbie, o czym ty mówisz ?-pytam chłopaka, a on pokazuje mi test ciążowy z pozytywnym wynikiem- Louis ... To wspaniałe-przytulam chłopaka
-naprawdę?
-Tak Lou, naprawdę... Bardzo się cieszę na to małe stworzonko -kładę ręke na jego brzuszek- kocham cię Loueh i nie zostawił bym cię w takiej sytuacji- mocniej przytulam chłopca, i po chwili słyszę że zasnął. Podnoszę go i zanosze do sypialni, gdzie kładę się koło niego i również zasypiam.

[*] znicz dla mojej weny
Przepraszam że tak długo nie było rozdziału, ale nie mam pomysłu na to opowiadanie, wiec rozdziały będą nieregularnie

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top