12
Pocałowałem go w usta i przysunąłem bliżej siebie. Młodszy od razu wsunął się na moje kolana. Szybko oderwałem się od niego.
- A to nie ja miałem ci zrobić loda?- Zachichotałem i szybko przewróciłem nas tak, że ja górowałem.
-Hazz, jak nie chcesz to nie musisz. -Zamruczał i zarumieniony spuścił głowe. Szybko złapałem go za podbródek i wbiłem się w jego usta.
-Jesteś moją omegą... ty tego chcesz, a ja powinienem cię zadowalać...- Szybko go cmoknąłem. - A poza tym, gdybym to ja wygrał, domagałbym się nagrody. - Zsunąłem się między nogi młodszego i pocałowałem jego penisa przez spodnie. Tak naprawdę, to nigdy nie robiłem nikomu dobrze ustami i chciałem spróbować... no i czeka mnie to teraz dwa razy dziennie przez cały tydzień.
Zacząłem powoli zsuwać spodnie szatyna, pozostawiając go w samych bokserkach, w których widać było jego spory wzwód.
- Aż tak na ciebie działam?-Zachichotałem i zacząłem masować go przez lekko przemoczone bokserki... w odpowiedzi usłyszałem długi jęk. Złapałem zębami gumkę jego bokserek i pociągnąłem w dół. Gdy nie miał ich już na sobie, zawstydzony zasłonił się dłońmi.
- Ej, nie wstydź się. - Zabrałem jego ręce i pocałowałem główkę jego penisa.
- Jaki piękny. - Mruknąłem i wziąłem go całego do ust. Jedną rękę trzymałem na jego biodrze a drugą masowałem jądra... jego jęki były głośne i podniecające.
- Ha...Harry blisko. - Wyjąkał i zaczął ciągnąć moje włosy. Zamruczałem i zacząłem szybciej poruszać głową.
- Harry!!!- Louis głośno krzyknął dochodząc w moje usta. Ciężko dysząc opadł na poduszkę a ja wbiłem się w jego usta... szatyn spojżał na mnie i zaczął się śmiać.
- O co ci chodzi?! Zrobiłem ci loda a ty się ze mnie śmiejesz!- Fuknąłem i odwróciłem się do niego plecami. Jego śmiech ustał.
- Harry... ale ja nie śmiałem się z ciebie.
..- Przytulił mnie jakbym był małą łyżeczką, a ja wykorzystując moment odwróciłem nas tak, że siedziałem mu na biodrach unieruchamiając nadgarstki nad głową.
- I co teraz?- Warknąłem na niego patrząc w jego oczy i udając złego... Wilk młodszego od razu się skulił, a w oczach chłopca pojawiły się łzy.
- Lou... ja przepraszam, nie płacz nie jestem zły - Puściłem jego nadgarstki i wtuliłem się w jego klatkę piersiową, wiem, niby taka silna alfa a ulega omedze. - Nie płacz...- Louis odwzajemnił uścisk i zamknął oczy.
- Ja naprawde nie śmiałem się z ciebie. - Mruknął.
- Wierzę ci skarbie. - Pogłaskałem go po głowie - A teraz spać. - Przewróciłem się tak, że teraz on leżał na mnie. - Dobranoc. - Omega po chwili już spała, a ja sam poszedłem w jego ślady...
obiecałam rozdział i jest!!!
betowała moja kochana sadystka zuza inu_chanek ,zapraszam na jej profil
jutro następny!!!
NataliFan
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top