Rozdział Trzeci xoxo

Po śniadaniu wziąłem Cat na spacer. Co do Michaela... w sumie miał racje. Nie powinienem był mówić tego co powiedziałem. To nie było miłe. Później go przeproszę.

Hej Alex. Może się spotkamy w Parku? Może i z Cat ale tak będzie bardziej rodzinnie. Co Ty na to, kochanie? xoxo ' napisałem i wcisnąłem wyślij. Usiadłem na ławce, wyjąłem Cat z wózka i usadziłem ją na moich kolanach.

- Jesteś podobna do mamy, wiesz? - powiedziałem i przytuliłem małą - tęsknię za nią. Była bardzo dobrą dziewczyną. - po policzku spłynęła mi łza. Dobra. Calum nie rozklejaj się.

- Hej - usłyszałem cichy i znajomy głos

- Przyszłaś... - powiedziałem i pocałowałem Alex

- Tak... i chyba musimy pogadać...

- O czym? O tym, że wczoraj zostawiłem ciebie i Meg same z dziećmi? Przepraszam ale, wiesz.. próba i te sprawy...

- Nie. Nie o to mi chodzi tylko o to, że... - Alex przygryzła wargę i zacisnęła oczy. - nie mamy za dużo ubranek dla małej. Chyba dobrze by było pojechać do domu Mali i wziąć ich trochę.

Na sto procent nie to miała na myśli, ale to też dobry pomysł.

Perspektywa Alex

 

Dobra. Nie powiedziałam mu tego co miałam. Ale to nie łatwe. Zajmujemy się małą Cateriną, a to, że okres mi się spóźnia to nie znaczy, że od razu jestem w ciąży, prawda? Jak będę pewna to mu powiem, ale jeszcze nie teraz.

- To... może ja i Meg pojedziemy, a ty i reszta twojej bandy zajmiecie się dziećmi? - zaproponowałam.

- Mi to pasuje, chociaż wolałbym żeby było odwrotnie.

- Ty tez musisz się nią zajmować.

- No wiem, wiem...

*

Gdy dojechałyśmy z Meg do domu Mali trochę się przestraszyłam. Kiedyś ten dom tętnił życiem. Pies szczekał, z domu słychać było śmiech i muzykę, był zadbany ogród, a teraz? Ten dom wygląda strasznie. Jest za cicho.

 Otworzyłam drzwi. Meg weszła pierwsza, gdyż ja byłam przerażona. Gdy tylko weszłyśmy głębiej w dom usłyszałam przeraźliwy krzyk Meg. Podbiegłam do niej i też krzyknęłam z przerażenia. Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. 

Perspektywa Caluma

 

Nie umiem zajmować się dziećmi. Grunt, że mam Ashtona i Michaela. Oni mają już jakieś doświadczenie. Nie to co ja. Uważam, że to dobrze, iż Alex i ja nie mamy jeszcze dziecka. Obije uznaliśmy, że nie jesteśmy na to gotowi i że zaczekamy jeszcze trochę. Może kilka lat, a tu co? Niespodzianka. Mali zginęła i zostawiła mi pod opieką Cat. Nie mówię, że nie kocham tego dziecka, ale no... ona wiedziała, że nie mam podejścia do dzieci. Zawsze mnie kochała... widać.

- Hood. Może nam pomożesz? To w końcu twoje dziecko nie nasze - usłyszałem głos Michaela

- Tak. Masz rację. Sorka. Zamyśliłem się. Już wam pomagam.

*

Gdzie są dziewczyny? I czemu Alex ani Meg nie odbierają? Boję się o nie. Co jak coś im się stało? Nie wybaczyłbym sobie tego. I Clifford by mnie zabił za to, że naraziłem na coś Meg. Chyba jednak po nie pojadę.

 Kiedy już zakładałem kurtkę usłyszałem dzwonek mojego telefonu. Dzwoniła Alex.

- Co jest? Alex, gdzie jesteście? Nic wam nie jest?

- Calum, przyjeżdżaj tu. Szybko! - Krzyknęła. Słyszałem przerażenie w jej głosie i płacz Meg w tle.

- Ale co się stało, Lex? 

- Jedź i nie marudź!

Po tych słowach się rozłączyła, a ja wybiegłem z domu i wsiadłem do samochodu. Tylko o co chodziło? I czemu zadzwoniła po takim czasie? Z resztą... nie ważne.

____________________________________

HEJ PYSIE xoxo

 

Wiem, że dawno nie pisałam, ale szczerze mówiąc trochę zapomniałam o tym FF, i głównie skupiałam się na FF o Mukeu. Ale rozdział jest. Może i krótki ale jest ^^

No to... mam nadzieję, że Wam się spodobał no i... możecie mi zostawić swoją opinię tam ↓ na dole ^^

 

PS: I LOVE YOU ALL ~Haia_Miia xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top