24
Naciągnąłem kaptur na głowę i z lekkim uśmiechem ruszyłem przed siebie w dobrze znanym mi kierunku. Tyle razy tam byliśmy, że prawdopodobnie trafiłbym tam nawet przez sen bez większego problemu. Poza tym sama droga trudna nie była.
Z wszystkich miejsc jakie odwiedziliśmy to właśnie to stało się naszym ulubionym. Było tam bardzo przytulnie, wystrój był naprawdę ładny, a jeszcze wszystko, co zamówiliśmy, zawsze było pyszne. Nic dziwnego, że byliśmy tam przynajmniej raz w tygodniu.
Zadowolony wszedłem do małej kawiarenki i przywitałem się wesoło, by od razu ruszyć do naszego ulubionego stolika przy regale z książkami. Był on najbardziej oddalony od okien i można było sobie coś poczytać. Idealne miejsce na nielegalne spotkania.
- Cześć - przywitałem się z czytającym chłopakiem, który od razu odłożył książkę.
- Cześć - uśmiechnął się lekko, wpatrując się we mnie - Zamówiłem ci to, co zawsze - przeciągnął się.
- O dzięki - kiwnąłem głową - Długo tu czekałeś? - ściągnąłem brwi.
- Kilka minut, ale to nic - wzruszył ramionami.
- Wszystko w porządku? - spytałem, widząc, że jest nieco przygaszony.
- Chyba nie - mruknął.
- Co się stało? - usiadłem wygodniej i nie odrywałem od niego wzroku.
- No bo dziwnie i źle mi z tym - westchnął - Pozbyliśmy się tych bransoletek nielegalnie i tak samo spotykamy się, mimo że powinniśmy pałać do siebie nienawiścią. Ba, my się lubimy - oparł policzek na ręce.
- I nagle ci to przeszkadza? - uniosłem brwi zdziwiony.
- Po prostu czuję się nieco zagubiony - wymamrotał.
- Nie ma w czym się gubić. Okay, jestem diabłem, a ty aniołem, ale to nie znaczy, że mamy się nienawidzić i skakać sobie do gardeł. Tak, pozbyliśmy się ich i to był zły uczynek, ale zrobiliśmy to, by móc się dalej przyjaźnić, czego inni nam zabraniają - westchnąłem - Ani ty nie jesteś typowym aniołem, ani ja typowym diabłem, obaj o tym wiemy. Ja jestem o wiele milszy niż powinienem, a ty potrafisz nieźle dojechać mnie albo kogoś innego lub kłamać, gdy trzeba - wzruszyłem ramionami.
- Ani trochę mnie to nie pocieszyło - burknął, a po chwili otrzymaliśmy nasze zamówienie.
- Czemu nagle zacząłeś się tym przejmować? - upiłem łyk kawy.
- Dużo po prostu myślałem ostatnio - przyznał.
- Słuchaj, Min. To, że oni są dalej w średniowieczu nie znaczy, że my też musimy, tak? Jeśli chcemy się ze sobą przyjaźnić, to czemu mielibyśmy tego nie robić? Bo banda staruchów tak mówi? - wyprostowałem się i spojrzałem mu głęboko w oczy.
- Niby masz rację - przyznał i odwrócił wzrok.
- Nie niby, a na pewno - poprawiłem go, po czym nachyliłem się, by chwycić jego dłoń - Nie pozwól, by tak tobą sterowali. Nie jesteś marionetkę, możesz myśleć sam i robić to, co chcesz. Jasne, jesteś aniołem i niektórych rzeczy nie wypada, ale nikt ci nie zabroni przyjaźnić się z kimkolwiek - uśmiechnąłem się pokrzepiająco do zaskoczonego chłopaka.
- Dziękuję, Hyunjin - odwzajemnił lekko uśmiech, po czym zajął się ciastem.
- Nie masz za co - wzruszyłem ramionami zadowolony z siebie - To wszystko, co cię gryzie? - dopytałem.
- Nie - przyznał cicho.
- Więc mów - zachęciłem go.
- Po prostu martwię się o Jisunga - westchnął ciężko, mieszając gorącą czekoladę.
- Czemu? - spytałem skołowany.
- Lata za tym Chrisem i boję się, że tego pożałuje. A jeśli ktoś to odkryje, to już w ogóle - pokręcił głową.
- Chris może i jest diabłem, ale wcale nie jest taki zły, wiesz? Ostatecznie nam pomógł - zauważyłem, po czym upiłem kolejny łyk gorącego napoju.
- Może i tak, ale Ji jest wbrew pozorom bardzo wrażliwy, więc łatwo go zranić, a polubił twojego kolegę - spojrzał na mnie uważnie, na co zakrztusiłem się.
- Czekaj, ale polubił w sensie jako kolegę, prawda? - wybałuszyłem oczy.
- Oczywiście, że jako kolegę! O czym ty kretynie myślisz? - parsknął - My nie możemy się przyjaźnić, a co dopiero czuć do siebie coś więcej - pokręcił głową rozbawiony.
- Tak, racja - pokiwałem głową nieco otępiały.
Zapomniałem o tym.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top