Rozdział 5
Już od dwóch tygodni siedzę bezczynnie w domu. Kto by pomyślał, że mama tak bardzo się wścieknie po jednej imprezie. Mówiłam jej, że zawsze mogło być gorzej, ale ona dalej swoje.
- Jak gorzej?! - zapytała.
- No wiesz...
- Nie wiem.
- Na przykład ktoś mógł mnie zgwałcić i zakopać w lesie. - już zanim te słowa opuściły moje usta wiedziałam, że nie powinnam tego mówić.
- O Boże. Nie pomyślałam o tym. A jeśli to by się stało?!!! Co wtedy!?
- Mamo uspokój się. Już jestem w domu i wszystko jest okey.
- Młoda damo masz szlaban na wieczność i już nigdy nie wyjdziesz na imprezę, a już nie wspomnę o jeździe na motorze.
- Mamoooooo...
- Nie i koniec naszej rozmowy. - powiedziała i wyszła.
Czasami mam dość tej kobiety. Wiem, że się martwi i ma do tego prawo, bo jest moją matką, ale to już przesada. Jestem nastolatką i mam swoje życie, nie zawsze może mieć na mnie oko, to normalne. Raz człowiek pójdzie na imprezę i za dużo wypije, a ci już mają problem, jakby to był koniec świata.
Chciałam już sięgnąć po komórkę, ale przypomniało mi się, że rodzice ją skonfiskowali, tak samo laptopa, tableta i kluczyki. Już nic mi nie zostało. Moje życie jest do bani.
- Chociaż może nie. - szepnęłam do siebie i zaczęłam szukać planu awaryjnego.
Rok temu kupiłam sobie drugi telefon, tak na wszelki wypadek. Bajerem tego wszystkiego było to, że posiadał ten sam numer co w pierwszym, więc przyjaciele mogli się ze mną skontaktować i to, że wszystkie wiadomości z tamtego telefonu natychmiast są przekierowywane na ten w razie problemu. Normalnie kocham technologię.
- JEST! - krzyknęłam i natychmiast zakryłam usta dłonią.
Oby działał. DZIAŁA. Szybko zaczęłam przeglądać wiadomości. Było tan kilka od Sam i kilka od Jessego oraz od innych znajomych. Ale tylko jedna przykuła moją uwagę.
DużyPenis: Cześć skarbie. Jesteś już w domu? :)))
CO DO CHOLERY???
Nie mam pojęcia kto, to jest i czemu mam go w kontaktach oraz skąd znam jego rozmiary, ale jestem prawie w stu procentach pewna, że był na imprezie dwa tygodnie temu. Nie ma innego wyjaśnienia.
Ja: Cześć. Jestem już w domu. Kto ty?
Grunt to być mną i pisać do nieznajomych. Brawo Kim jesteś mądra. Przybiłam sobie mentalnie piątkę.
DużyPenis: Nie pamiętasz mnie?
Ja: Nie do końca. Imię mogło by pomóc, bo usunęło mi kontakty.
Wolę skłamać niż przyznać się jak go mam zapisanego. Nie sądzę, że to byłby dobry początek przyjaźni.
DużyPenis: Jestem Ash. Coś świta?
Ash.
To jedno imię i już zaczynam wspominać mój mokry sen z nim w roli głównej. Przychodzi następny sms od tej samej osoby. Jednak mam zamiar go olać. Jest dupkiem i nikim innym. Ciągle pamiętam, że obrażał moją rodzinę. A nikt, powtarzam nikt nie ma prawa tego robić, poza mną. Mam młodszego brata i tylko ja mogę pozwolić sobie na poniżanie jego, a i tak to nie jest częste. To przecież mój słodki, malutki braciszek.
A Ashton jest po prostu kolejnym dupkiem, który nie umie odróżnić konia od słonia.
Nienawidzę go.
Nienawidzę.
Nienawidzę.
Nienawidzę.
Nienawidzę tego, że mnie podnieca.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że rozdział taki meeega krótki, ale w ogóle nie mam weny. Wszystko znikło.
Zastanawiam się nad zawieszeniem chwilowo swoich prac.
I wy coraz mniej odwiedzacie moją twórczość i mnie coraz trudniej pisać.
Zauważyłam, że już nikt praktycznie nie czyta nic mojego i nie wiem co z tym zrobić.
Mam nadzieję, że jakieś komentarze i/lub gwiazdki się znajdą pod tym rozdziałem.
POKAŻCIE ŻE JESTEŚCIE <3
Pozdrawiam,
Klaudia :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top