Rozdział 19
Bezszelestnie, chociaż z wielką trudnością wyśliznęłam się spod przyjaciela. Oczyma przeszukałam pomieszczenie, aby znaleźć ubrania i wózek. Wszystko znajdowało się w rogu sali. Przez cały czas, gdy się czołgałam w tamtą stronę, miałam poczucie winy. Nie czułam do Luke'a nic więcej, niż przyjaźń, a mimo to, przespałam się z nim. Może i jestem dziwką, za jaką mnie uważają.
Kiedy byłam już gotowa do opuszczenia pomieszczenia, zerknęłam ostatni raz na chłopaka. Leżał tak spokojnie i słodko, że w tym momencie nie widziałam dorosłego mężczyzny, a małe dziecko, którym był za młodu.
Teraz jednak wszystko się zmieni. Nie będę umiała spojrzeć mu w twarz.
Kocham go. Lecz nie tak, jak kocha się mężczyznę, tylko brata.
A to co zrobiliśmy, zdecydowanie nie należało do tej grupy.
Obiema rękoma popychałam kółka, aż w końcu byłam w pokoju. Nie przesiedziałam w nim nawet piętnastu minut, a już ktoś zapukał. Bałam się, że to Luke, ale na szczęście była to Nina, jego dziewczyna. Z deszczu pod rynnę normalnie. Zdradziłam jedną z najlepszych przyjaciółek.
- Cześć. Co jest? - zapytałam beztrosko.
- Przyjechał Charlie. - powiedziała śmiertelnie poważnym tonem.
- Co ???!!! - wrzasnęłam.
My szukamy tego sukinsyna, a on tak po prostu się pojawia? Coś tu jest nie tak, ale nie miałam czasu na zastanawianie się, więc po prostu wyjechałam na korytarz i podążyłam za Niną. Rozglądałam się dookoła i nie napotkałam żądnej żywej duszy.
Coś zdecydowanie jest nie tak, pomyślałam.
Zbliżyliśmy się do sali narad, a wtedy Nina otworzyła dla mnie drzwi. W pomieszczeniu czekał już Charlie i jego ludzie, ale problemem było to, że nie widziałam nikogo od nas. Chciałam się wycofać, ale coś mi na to nie pozwalało. A tym czymś, albo raczej kimś, była moja " przyjaciółka".
- Co ty robisz? - zapytałam.
- Nic. Po prostu stoję po dobrej stronie. - odparła spokojnie.
- Słucham ?! Jakiej dobrej stronie? Charlie !? On twoim zdaniem jest dobry ? Mam ci przypomnieć, ile osób zabił ?! - wrzeszczałam.
Liczyłam, że ktoś usłyszy moje krzyki i przybiegnie z pomocą.
- Wszyscy śpią. Podałam im środki nasenne. Nikt nie przyjdzie z pomocą. - powiedziała Nina.
Przełknęłam ślinę i bez słowa, wjechałam do środka. Siedziałam naprzeciwko Charliego i tylko mu się przyglądałam.
- Witaj kochanie. Mamy kilka niedokończonych spraw, prawda? - zapytał z przerażającym uśmiechem.
Byłam już kiedyś martwa. Teraz miałam już taka pozostać.
- Cholera. - odparłam jedynie i zamknęłam oczy, kiedy do mojego czoła została przytwierdzona lufa pistoletu.
Wiedziałam, że pozostały mi sekundy życia.
- Jakieś ostatnie słowa ? - zapytał na koniec i się roześmiał.
- Pieprz się. - warknęłam przez zęby.
- Dobrze. Żegnaj kochanie.
Zacisnęłam mocno powieki i wypuściłam drżący oddech. Słyszałam jak odbezpiecza broń i już miał nacisnąć spust, kiedy wybuchnął chaos. Syrena rozbrzmiała w całym budynku, raniąc nam uszy.
- Co się do cholery dzieje ?! - wrzeszczał mężczyzna zasłaniając uszy.
Zerknęłam w bok na ekrany, które pokazywały widok ze wszystkich kamer w budynku. Na jednym z nich mignął mi ktoś znajomy. A dokładniej mój dziadek.
To co dupki, już po was, pomyślałam.
**********************************************************
Heeejo :D
Macie rozdział...
Trochę do bani, ale jakiś jest xD
Liczę na komentarze i gwiazdki.
Mam nadzieję, że ktoś to jeszcze czyta.
Pozdrawiam,
Klaudia :***
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top