Rozdział 1
Dojechaliśmy do Miami. To stało się dwa dni temu, od tego czasu prawie cały czas spoglądam przez okno w celu wyśledzenia ludzi z ekipy przeprowadzkowej. Dziś ma przyjechać moje cudeńko, mam nadzieję, że nic mu się nie stało. Skarb, życie, dziecko. Wszystkie te słowa określają motor. Ale nie zwykły, jest to Kawasaki ZZ-R 1400 Ninja ( załącznik * ). Bóg wśród motocykli. Oczywiście ma też ulepszenia, które sama montowałam na przestrzeni lat. Ta dziecinka zabrała większość moich pieniędzy, co ja mówię całość.
Około godziny piętnastej na podjeździe zatrzymuje się ciężarówka z ekipą od przeprowadzek. Jestem tak szczęśliwa, że nie mogę ustać spokojnie nawet chwili, więc jak to ja po prostu wybiegam na podwórze. Gdy widzę mojego tatę, jak mówi ludziom, aby delikatnie wnieśli przedmioty, czuję się jak w niebie. Po kilkunastu minutach nareszcie na ziemi staje moje Kawasaki, nazwałam je Nike, po bogini zwycięstwa. Niech nikomu nie wydaje się to dziwne, aby nazywać przedmioty. Dla mnie to normalne, mam nawet poduszkę, którą nosi imię John, nie pytajcie lepiej czemu.
Po oględzinach Nike, gdy jestem już zadowolona z efektów, podchodzę do taty.
- Mogę się przejechać? Prooooszę . - mówię z miną szczeniaczka.
- No nie wiem. Twoja matka chciałaby, aby wszyscy byli na obiedzie. Podobno dziś będzie kurczak z ryżem.
- Tato. Obydwoje wiemy, że mama nie potrafi gotować i nic tego nie zmieni, nawet za tysiąc lat. Dlatego, może byłoby i lepiej gdybyś pozwolił mi pojechać i po drodze, zajechałabym do sklepu, aby kupić coś jadalnego.
- Kochanie, twojej matce będzie przykro jak nie zjemy. Ale... Mogłabyś teraz się przejechać i '' przypadkiem '' kupić coś do jedzenia. Że niby nie wiedziałaś, że mama coś gotuje i w ogóle.
- Dziękuję tatusiu. Bardzo cie kocham. - mówię i daję mu buziaka w policzek, następnie biegnę do Nike.
Już po kilku sekundach, odpalam silnik i ruszam w drogę.
Dookoła mnie same sklepy z odzieżą i kafejki. Rozglądam się jednak, aż znajdę miejsce, którego tak bardzo poszukuję. Po około czterdziestu minutach bezczynnej jazdy, odnajduję budynek, o który mi chodziło. Jest to sklep łamany na warsztat. Muszę znaleźć części do Nike. Ostatnimi czasy zauważyłam, że przedni hamulec reaguje o trzy sekundy za późno. Niestety dowiedziałam się tego na własnej skórze. Przed wyjazdem z Nowego Jorku postanowiłam ze swoimi znajomymi ostatni raz się po ścigać, był to jednak zły pomysł.
Brałam udział ja i czterech moich najlepszych przyjaciół, Hunter, Kyle, Peter i Tyler. Wszystko działo się bardzo szybko, ale to oczywiste. Miałam już wyuczony każdy zakręt i wiedziałam kiedy przystopować, a kiedy nie. Gdy byłam już na ostatnim skręcie, dałam mocno po hamulcach, ale za późno. Nigdy coś takiego się nie wydarzyło, ale tym razem tak. Moje hamulce trochę się już rozregulowały, a ja tego nie zauważyłam, mój błąd, a nie maszyny.
Po tym jak już zaliczyłam glebę, nie miałam siły się podnieść, ani otworzyć oczy. Nie dlatego, że byłam umierająca czy coś, lecz dlatego, że nie chciałam zobaczyć uszkodzeń mojego dziecka. Pamiętam to bardzo wyraźnie.
Chłopaki bardzo się przerazili i natychmiast podbiegli do mnie z ofertą pomocy.
- Kim? Kim? Nic ci nie jest? Możesz wstać, albo chociaż usiąść ? Rozumiesz nas?
- Kurwa, Kim. To było coś.
- Cholera, nic ci nie jest?
- Dziewczyno jak masz odejść to już po całości.
Powiedziała cała czwórka w jednej chwili. Dla ułatwienia muszę przyznać, ze nie są bardzo zsynchronizowani. Pierwsza wypowiedź należała do Tyler'a, następna do Kyl'a, potem Hunter, a na końcu Peter.
Dwóch z moich przyjaciół najbardziej przejęło się moim stanem, a reszta wyczynem. Każdy z nim jest idealny na swój pokręcony sposób. Trudno mi było ich zostawić w swojej przeszłości, ale przyrzekliśmy się odwiedzać, jak najczęściej. Miejmy nadzieję, że dotrzymamy obietnicę.
Wracając do teraźniejszości, zwróciłam uwagę, że warsztat nosił nazwę " U Forest'a ". Nie powiem, że nie zaciekawił mnie wybór sloganu, ale cóż przyjechałam tu z jakiegoś powodu i mam zamiar to załatwić właśnie teraz. Przed wejściem stało siedem motocykli, Yamaha, jeśli mam być dokładniejsza. Jednak, żadna, nawet trochę nie dorównywała mojej Kawasaki. I jak widać, nie tylko ja tak uważałam. Kiedy zatrzymałam swój motor na wolnym miejscu parkingowym, przed sklepem stała już dość duża grupka widzów. Najwidoczniej chcieli się przyjrzeć prawdziwej maszynie, prowadzonej przez kobietę.
Zsiadłam z Nike i podążyłam ku wejściu. Mężczyźni spoglądali to na mnie, to na mój skarb z uznaniem. Uśmiechnęłam się dumna i po prostu przeszłam przez środek grupy. Gdy otworzyłam drzwi, zabrzmiał dzwonek. Nie musiałam nawet czekać na sprzedawce, bo sam wyszedł mi na przywitanie, zza lady.
- Witaj dziecinko. Czego potrzebujesz? - zapytał.
- Dzień dobry. Chciałabym zamówić specjalną uszczelkę do Kawasaki o przekroju kwadratowym i nowy tłumik ze stali nierdzewnej, najlepiej do tego jeszcze klamkę sprzęgła lewego do kompletu. Czy to możliwe ?
Sprzedawca spoglądał przez dobre kilka sekund na mnie z niedowierzaniem, jakby nie był pewien czy mówię poważnie. Po chwili jednak udało mu się wydobyć głos.
- Dziewczyno ! Nieźle mnie zaskoczyłaś. W pozytywnym sensie, ale jednak dalej zszokowałaś. Wszystkie części oczywiście, możesz zdobyć u nas. Koszt jednak będzie dość wysoki.
- Cena nie gra roli. Niech się pan nią nie przejmuje. Najważniejsze są części. - przerwałam mu.
- Oczywiście, widzę, że znasz się na rzeczy, a to najważniejsze. Te trzy części mogłyby być już na za tydzień, jeśli chcesz.
- Biorę.
- W cenie, jest od razu montowanie. Więc, nie musisz się przejmować. - powiedział.
- Nie. Nie chcę zamontowywania. Sama to robię.
- Naprawdę ? - pyta i rzuca mi niedowierzające spojrzenie. - Coraz bardziej mnie zaskakujesz.
Po kilku minutach, podpisałam wszystkie formularze i uzgodniliśmy ile mnie to będzie kosztowało. Wyszło około dwudziestu pięciu tysięcy. Wydaje się, że to dużo, ale przy częściach, o które poprosiłam, było to cholernie mało. Uzbroiłam się już w siedemdziesiąt tysięcy a ty praktycznie trzy razy mniej. Musi mieć dobrego dostawcę, albo lipne części. Jeśli będą złe, złożę reklamację i już nigdy tam nic nie kupię.
Wyszłam ze sklepu i ruszyłam w kierunku Nike. Najwyraźniej faceci zbliżyli się do mojej dziecinki.
- Przepraszam, moglibyście wziąć łapy z mojego motocyklu i się odsunąć. Chciałabym wyjechać, a teraz to nie możliwe. - powiedziałam najuprzejmiej jak umiałam, mimo to, że mnie wkurzali.
Wszyscy jak na zawołanie się odwrócili. Były tam osoby od około szesnastego roku życia do dwudziestu paru. Można powiedzieć, ze moi rówieśnicy.
- To twój motor ? - zapytał jeden z nich.
Na oko miał metr osiemdziesiąt i był smakowicie zbudowany. Tak, powiedziałam SMAKOWICIE. No, bo czego tu nie chcieć. Czarne włosy, w połączeniu z opalenizną, wyraźnie zarysowanymi muskułami i najbardziej zielonymi oczami jakie widziałam. Był urzekający. Do tego, oczywiście styl bad boya. Za to stracił trochę w moich oczach, co ja mówię. Kocham niegrzecznych chłopców, a która kobieta nie.
Mają coś w sobie, co przyciąga i nie chce puścić.
- Tak to mój motor. I jeśli mógłbyś zabrać swoje łapska z Nike byłabym wdzięczna. - powiedziałam kończąc przyglądanie się mu.
- Nike? - zapytał.
- Tak, a co? Jakiś problem?
- Nie. To wspaniałe imię, dla takiej maszyny. - odpowiada z cudownym uśmiechem.
- Wiem.
- Jestem Ash. A ty? - pyta.
- Jestem Kim. I muszę już lecieć.
Mówiąc to wsiadałam już na motor i zakładałam kask. Po chwili już byłam w drodze do domu. Wstąpiłam jeszcze tylko do marketu, aby zrobić zakupy na obiad.
=====================================================
Rozdział 1 :)
Wiem, że długo czekaliście.
Ale mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Liczę na komentarze i gwiazdeczki :*
Pozdrawiam,
Klaudia :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top