Rozdział 13: jedziemy nad morze?

Po praktykach w szpitalu pojechałem z dziewczynami na zajęcia na uczelnię. Mieliśmy wykład z chirurgii ogólnej i ćwiczenia z kinezjologii. Ale szczęście, że w odwrotnej kolejności, to na wykładzie można było trochę olać profesora, bo on i tak udostępniał nam swoje prezentacje i materiały do egzaminu.

Siedziałem z Anką i Wiki, a obok nas był Marcin i Karol, którzy byli z nami na roku, ale byli w innej grupie ćwiczeniowej.

Wiki mówiła właśnie, że chcą z Bartkiem po ślubie zbudować dom, ale w mieście są drogie działki. A Marcin tłumaczył jej, że jak kupi hektar ziemii na Kurpiach, to on, swoim Renault Clio, jej to przewiezie, bo ma przyczepę z HDSem*. Gniłem ze śmiechu, słuchając tego.

W między czasie dostałem SMSa od mojego chłopaka, z którym wymieniałem wiadomości cały dzień.

Łukasz: Jedziemy nad
morze na weekend?

- Co? - szepnąłem, a Anka zajrzała mi przez ramię.

Ja: Nad morze?

Łukasz: Wolisz w góry?

Ja: Nie, tylko mnie
zaskoczyłeś.

Łukasz: To dobrze, bo
już zarezerwowałem hotel ❤️

Ja: Jesteś nienormalny.

Łukasz: Ale mnie kochasz

Ja: Kocham ❤️❤️❤️

- Jadę nad morze na weekend z Łukaszem - oznajmiłem.

- Weźcie mnie ze sobą - jęknęła Wiktoria, a ja się zaśmiałem.

- Nie ma takiej opcji - oznajmiłem.

- Będziecie w ogóle wychodzić z pokoju? - zażartowała Anka.

- Oczywiście... Musimy coś jeść - powiedziałem, a dziewczyny się się śmiały.

Nie wiem, kiedy Łukasz wpadł na pomysł wyjazdu, ale ja coś czuję, że dziś. No bo... Jest poniedziałek, a zapewne będziemy jechać w piątek, który mam wolny. I pewnie stąd pomysł na wyjazd.

Umówiłem się z Łukaszem na wieczór. Chłopak miał do mnie wpaść i mieliśmy razem posiedzieć, i może obejrzeć jakiś film. Obiecałem też że zrobię jakąś kolację, ale kompletnie mi się nie chciało, więc zamówiłem pizzę, która została dostarczona chwilę przez przyjściem Łukasza.

Więc kiedy rozległ się dzwonek do domofonu od razu wpuściłem chłopaka, nawet nie upewniając się, że to on.

W między czasie się ubierałem, bo właśnie wyszedłem spod prysznica. Akurat zakładałem t-shirt, gdy chłopak wszedł do mieszkania.

- Hej, skarbie - wyszedłem z sypialni, ale nie zobaczyłem mojego Łukasza, ale Mateusza, który stał w korytarzu. - Wyjdź. Nie będę z tobą rozmawiał.

- Marek, proszę - podszedł do mnie. - Ja cię po prostu kocham i chciałbym żebyś dał mi szansę, i wiem, że...

- Nie chcę tego słuchać. Wynoś się!

- Posłuchaj! - złapał mnie za ramiona i przyparł mnie do ściany.

- Pojebało cię?! - odepchnąłem go i cofnąłem się jeszcze. Wszedłem do salonu, a Mateusz za mną. - Wypierdalaj! Nie chcę z tobą gadać - zbliżyłem się do niego i popchnąłem do tyłu. Chłopak złapał mnie za nadgarstki i wykręcił mi je do tyłu, aby przycisnąć mnie do swojego ciała. - Puść! Puszczaj mnie!!! - próbowałem się wyrwać, ale nie miałem siły się z nim szarpać. Chciałem się odsunąć i wyrwać z jego uścisku, ale jedyne co udało mi się osiągnąć to, to że obróciłem się tyłem do chłopaka, a on docisnął mnie jeszcze bardziej do swojego ciała, a lewą ręką trzymał moje nadgarstki. - No puść mnie! Czego ty, kurwa, chcesz?!

- Jak to czego? - wyszeptał mi do ucha. - Ciebie Marek... Tylko ciebie - przesunął prawą ręką po moim udzie, a ja znowu spróbowałem się wyrwać.

- Ale ja nie chcę! Nie dotykaj!!! - wydarłem się na niego, próbując się wyrwać z jego uścisku, bo jego dłoń wsunęła się pod moją koszulkę, a palcami przeciągnął po moim brzuchu.

Za nami była ściana, więc gwałtownie naparłem na chłopaka, aby go na nią wepchnąć. Grzmotnął plecami o ścianę, luzując uścisk, więc mu się wyrwałem i, zgodnie z pierwszą myślą, wybiegłem z mieszkania, wpadając prosto w ramiona Łukasza.

- Co jest? - zapytał, a ja się w niego wtuliłem. Zaraz za mną wyszedł Mateusz. Czułem, jak Łukasz cały się spiął. - No, kurwa, nie - puścił mnie i podszedł do Mateusza. Złapał go za koszulkę i przycisnął do ściany.

- Łukasz, nie... Jesteśmy na klatce... Ktoś wezwie policję... Łukasz, proszę - stałem za nim i mówiłem do niego. - Słyszysz?

- Wypierdalaj - warknął do chłopaka i popchnął go w stronę schodów. Szatyn zbiegł szybko, a my weszliśmy do mnie. Łukasz zamknął za nami drzwi, a ja się do niego mocno przytuliłem. - Co on tu robił?

- Nie wiem. Jak zadzwonił domofonem to myślałam, że to ty. Dlatego go wpuściłem - wyjaśniłem, wtulając się w niego bardziej

- Nic ci nie zrobił? - wziął moją twarz w dłonie i popatrzył mi w oczy.

- Nie, tylko się przestraszyłem - odparłem. Zawahałem się chwilę, czy mówić mu o tym, co zrobił Mateusz. Trochę się bałem, bo Łuki się wścieknie.

Ale powiedziałem mu dokładnie, co mówił i zrobił. I miałem rację. Łukasz się wkurwił. Jak nigdy. Próbowałem go uspokoić, ale nic nie skutkowało.

W końcu chciał wyjść i jechać do Mateusza, ale oparłem się o drzwi, aby go nie wypuścić, ale Łukasz złapał mnie za biodra i odsunął bez większego wysiłku.

- Łukasz, proszę - złapałem go za łokieć. - Nie wychodź - uczepiłem się jego ręki, ale to nic nie dało i chłopak otworzył drzwi.

- Za maks dwie godziny będę z powrotem. Obiecuję - rzucił i wyszedł.

No zajebiście. Przecież on go zabije.

Znalazłem szybko mój telefon i próbowałem dodzwonić się do Łukasza, ale chłopak nie odbierał. Robił to celowo, wiedział, co chcę mu powiedzieć, i że będę próbował go przekonać, aby wrócił.

W końcu poddałem się z dzwonieniem do niego. Po prostu czekałem. Stresowałem się i bałem o mojego chłopaka, bo nie wiedziałem, co się dokładnie się dzieje.

Ale jak się okazało niesłusznie, bo Łukasz wrócił cały i zdrowy po dwóch godzinach. Nie chciał mi nic powiedzieć, oprócz tego, że załatwił tą sprawę i Mateusz nawet na mnie nie spojrzy.

Pytałem, bo byłem ciekawy, czy nie zrobił jakiejś głupoty. Ale Łukasz jest strasznie uparty i wiedziałem, że go nie przekonam.

- Nigdzie z tobą nie jadę - mruknąłem i usiadłem na kanapie, zakładając ręce na piersi.

- Co? Dlaczego? - usiadł koło mnie.

- Bo nie chcesz mi powiedzieć! - podniosłem głos.

- Bo nie ma, co mówić - chciał mnie złapać za rękę, ale mu na to nie pozwoliłem. - No daj mi.

- Nie. Zabieraj łapy - odsunąłem się. Widziałem, jak na ustach bruneta zamajaczył uśmiech.

- Marek... Czy ty chcesz żebym ci opowiedział, jak mu w mordę dałem? - westchnął. - Daj spokój. Dostał wpierdol i tyle. Prostego nosa nie będzie miał... - dodał. - Maruś - objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. - Myszko - pocałował mnie w szyję. - Nie obrażaj się na mnie.

- Nie jestem obrażony... Ale przemoc to nie jest rozwiązanie, Łukasz - spojrzałem mu prosto w oczy. - Doskonale o tym wiesz.

- Wiem, ale do niego nic innego nie docierało.

- A jak zgłosi pobicie?

- To niech mi to udowodni. Był w domu sam, a ja cały czas byłem z tobą - pocałował mnie lekko.

- Oczywiście - westchnąłem.

- Nie pójdzie na policję... Możesz być pewien.

- Skąd wiesz? - zmarszczyłem brwi.

- Po prostu wiem. Jak złoży zeznania to wkopie też siebie, bo powiem za co dostał... A to, co zrobił to molestowanie, Maruś. Poszedłby siedzieć, a ja bym dostał grzywnę. Tak by się skończyło, Myszko - wyjaśnił. - I to mu powiedziałem.

- Ok - westchnąłem.

- Kochanie - wciągnął mnie na swoje kolana. - Już nie jesteś obrażony? - oparł czoło o moją skroń.

- Nie byłem obrażony - objąłem ramionami jego szyję. - Musiałem cię jakoś zmusić żebyś mi powiedział, co zrobiłeś.

- Jesteś straszny, Marek - przytulił się do mnie, a ja się lekko zaśmiałem.

- Ale przynajmniej wiem, co chciałem - pocałowałem go w głowę.

- Zaraz ja się wkurzę i cię nigdzie nie zabiorę.

- Zabierzesz, bo mnie kochasz - zaśmiałem się.

- Okropny z ciebie gówniarz - westchnął, a ja go pstryknąłem w ucho.

- Nie nazywaj mnie tak. Jestem tylko 4 lata młodszy - przeczesałem palcami jego włosy. - O Boże. Masz siwy włos - zauważyłem i wyrwałem mu go.

- Marek! - odsunął się trochę.

- No, ale zobacz - pokazałem mu go. - Siwy... Sypiesz się już, kochanie - pocałowałem go lekko. - Już nie długo zmarszczki będziesz miał - pogłaskałem go po policzku.

- To muszę cię chyba zaobrączkować wcześniej żebyś mi nie uciekł - pocałował moją szyję.

- Nie ucieknę - zapewniłem go. - Kocham cię - oparłem czoło o te jego.

- Ja ciebie też - uśmiechnął się.




* Przyczepa z HDSem, gdyby ktoś nie wiedział

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top