Epilog

Łukasz doprowadzał mnie już do szału.

Trzy miesiące po zakończeniu sprawy wypadku, gdzie Łuki dostał mandat za przekroczenie prędkości, a chłopak, który spowodował wypadek dostał pięć lat, ale bez zawiasów, bo odsunął od siebie tą możliwość, nie przyznając się do winy i składając fałszywe zeznania, a świadek dostał zawiasy, za składanie fałszywych zeznań, w każdym razie Łukasz ciąga mnie salonach i szuka samochodu. Byliśmy już chyba wszędzie. Od Skody przez Toyotę i Mercedesa po Audi, BMW i Jeepa.

I chyba na tego ostatniego Łuki się zdecyduje. A przynajmniej taką mam nadzieję, bo jak zobaczę jeszcze jakiś samochód to go rozszarpię.

- Mareczku - Łukasz wszedł właśnie do sypialni, gdzie siedziałem na łóżku, na którym walały się notatki i kilka książek z biomechaniki.

- Daj mi jeszcze godzinkę, proszę cię - szepnąłem, szukając w notatkach kartek z czwartego wykładu.

- Dobrze, ale chcę ci tylko coś powiedzieć - stanął w nogach łóżka.

- Co takiego? - westchnąłem i spojrzałem na niego.

- Kocham cię - oznajmił.

- Co kombinujesz? - zmrużyłem oczy, a on się zaśmiał.

- Nic, mówię tylko, że cię kocham - złapał mnie za kostki i pociągnął na skraj łóżka.

- Łukasz! - krzyknąłem na niego. - Moje notatki!

- Nic im nie będzie - pochylił się nade mną i pocałował mnie. Zaśmiałem się w jego usta, a on ułożył się między moimi nogami.

- Miałem się uczyć - wymruczałem w jego wargi.

- Później się pouczysz - sięgnął ręką i zrzucił z łóżka wszystko na podłogę.

- A teraz masz mi coś do zaproponowania? - objąłem ramionami jego szyję, a on się zaśmiał.

- Owszem... Musimy ochrzcić jedno miejsce. Tylną kanapę w Q8-ce - wymruczał w moje usta, a ja się zaśmiałem.

- Myślałem, że będziesz wolał BMW.

- Jeszcze mogę zmienić, jeśli ci się nie podoba - zaśmiał się.

- Nie. Podoba mi się... To idziemy się przejechać? - rzuciłem.

- Jednak się nie będziesz uczył?

- Nie. Chcę sprawdzić, czy z tą skórą na tylnej kanapie wszystko ok - zrzuciłem go z siebie i wstałem. - No idziesz, czy nie? - wyszedłem z sypialni. Łukasz zerwał się z łóżka i wyszedł za mną. - A mogę poprowadzić? - rzuciłem mu się na szyję, jak byliśmy już na dole.

- Możesz, możesz - pocałował mnie mocno, a ja uśmiechnąłem się w jego usta.

- To jedziemy? - przesunąłem dłonie po jego ciele i klepnąłem go w tyłek. Łukasz się zaśmiał i zacisnął palce na moich pośladkach.

- Lecimy - szatyn podał mi kluczyki od auta. Weszliśmy do garażu, a ja wsiadłem do fioletowego auta. Przysunąłem sobie fotel i w duchu byłem wdzięczny, że Łuki wjechał tyłem do garażu. - Tak sobie pomyślałem, że z drugiej strony postawimy drugi garaż... Albo ten powiększymy. Co myślisz?

- Twój dom, twoje zasady - zerknąłem na niego, a dłoń Łukasza znalazła się na moim udzie.

- Nasz, myszko - ręka chłopaka, przesunęła się wyżej po moim udzie.

- Łuki, rozpraszasz mnie - powiedziałem, a on się roześmiał, kładąc rękę na moim kroczu, a ja westchnąłem.

- Niemożliwe - zacisnął lekko palce, a ja westchnąłem. Chłopak potarł mojego penisa przez materiał spodni, a ja zacisnąłem mocniej dłonie na kierownicy.

- Przypominam ci, że prowadzę twoje auto - z ledwością powstrzymałem jęk.

- Poradzisz sobie. Jesteś dobrym kierowcą - rozpiął moje dżinsy i włożył dłoń w moją bieliznę.

- Jezu... Łukasz - westchnąłem, a on odpiął swój pas, więc czujnik od razu zaczął piszczeć, więc zapiął go za swoimi plecami.

- Muszę kupić zaślepki - mruknął i pochylił się nad moim kroczem, aby wziąć mojego penisa do ust.

- O Boże - jęknąłem i zacisnąłem ręce kurczowo na kierownicy. Chłopak zassał się na moim członku, pieszcząc go ustami i językiem, a z moich ust uciekło kilka westchnień. - Łuki - wplątałem palce we włosy mojego chłopaka. - Stracę panowanie nad autem - jęknąłem. - Łukasz, słyszysz? - rzuciłem, a on podniósł głowę.

- Nie kończyć?

- Chcesz żebym nas rozbił?

Łuki poprawił moje ubranie, a potem pokierował nas gdzieś za miasto. Jak dojechałem, zgasiłem silnik i odpiąłem pasy. Wpakowałem się na kolana mojego chłopaka.

- Jednak przednie? - zaśmiał się szatyn, a ja rozpiąłem jego spodnie.

- Tylną też możemy zaliczyć - pocałowałem go i włożyłem dłoń w jego bokserki.

Oderwaliśmy się od swoich ust, wróciłem na siedzenie kierowcy i ściągnąłem swoje spodnie, a Łukasz zsunął swoje. Wróciłem na kolana mojego chłopaka. Łuki złapał mnie za tyłek i zacisnął na nim palce, a ja jęknąłem westchnąłem w jego wargi.

Palce Łukasza przesunęły się między moimi pośladkami, a ja przygryzłem mu dolną wargę.

- Mamy tu żel? - szepnąłem, składając pocałunek na jego brodzie.

- Mamy - dał mi klapsa i sięgnął do schowka. Wyjął z niego lubrykant i gumki. Wylał trochę żelu na swoje palce, a ja w między czasie założyłem prezerwatywę na jego członek, a potem na swój. Żaden z nas nie miał ochoty sprzątać później naszej spermy z tapicerki.

Łuki wsunął we mnie palec, a ja wziąłem w dłoń jego penisa. Poruszałem na nim ręką w podobnym rytmie, co Łukasz poruszał palcem w moim wnętrzu.

Poruszyłem się niespokojnie, zaciskając palce mocniej na męskości mojego chłopaka, gdy ten wsunął we mnie drugi palec.

- O Boże - jęknąłem, a szatyn przycisnął usta do mojej szyi i zrobił mi malinkę. Dużą i mocną.

Łukasz rozciągał mnie jeszcze chwilę, sprawiając mi ogromną przyjemność.

W końcu włożył we mnie trzeci palec, a ja jęknąłem głośno. Chłopak posuwał mnie chwilę swoimi palcami, a kiedy wysunął je ze mnie, dał mi buziaka.

- Odwróć się tyłem - powiedział, a ja się uśmiechnąłem i zrobiłem to co mówił. Oparłem rękce i deskę rozdzielczą, a moje nogi znajdowały się pomiędzy nogami Łukasza. Szatyn rozprowadził lubrykant po swoim członku i musnął główką moją dziurkę, więc opuściłem się niżej. Wziąłem go w siebie, a gdy był już we mnie po nasadę, jego ręce przesunęły się z mojej tali na biodra i uda. - Skarbie, przełóż nogi na zewnątrz moich - wymruczał mi do ucha. Przesunęliśmy nogi i Łuki miał rację, tak było lepiej.

Opierając się rękami i deskę rozdzielczą, poruszyłem biodrami unosząc się, a członek Łukasza się ze mnie wysunął, a już po chwili wziąłem go ponownie w siebie, po samą nasadę.

Poruszałem się na Łukaszu, ujeżdżając go. Z moich ust uciekały jęki, a te Łukasza były stłumione, bo przyciskał wagi do mojego karku. Jego ręce mocno zaciskały się na mojej taki nadając tempo temu jak poruszałem się na nim.

Poczułem jak dłonie mojego chłopaka przesunęły się po moim ciele, a mnie przeszedł dresz.

Nagle Łuki przytrzymał mnie za biodra i przycisnął usta usta do mojego ucha.

- Poczekaj - szepnął i sięgnął, aby rozłożyć oparcie fotela, na którym siedzieliśmy. Szatyn się położył, a ja przesunąłem się trochę, a potem oparłem ręce i jego brzuch, odchylając się do tyłu.
Ponownie się na nim poruszałem.

Ujeżdżałem go, odchylając się do tyłu. Łukasz jedną rękę trzymał na mojej tali, a drugą wczepił w moje włosy, za które lekko pociągnął.

Z moich ust uciekł jęk, gdy zmieniłem kąt mojego poruszania się na Łukaszu, a on pociągnął mnie gwałtownie na siebie, więc upadłem na jego klatkę piersiową. Przekręciłem głowę, a on szepnął w moje usta.

- Połóż stopy na fotelu - wymruczał, a kiedy to zrobiłem z złączył nasze usta w głębokim pocałunku. Jego dłonie wędrowały po moim ciele.

Teraz Łuki całkiem przejął kontrolę, wchodząc we mnie mocno i szybko. Z moich ust co chwilę uciekały jęki. Sięgnąłem ręką i wplątałem palce we włosy Łukasza, ciągnąc za nie lekko.

- O Boże! - jęknąłem w usta mojego chłopaka, a on przesunął dłońmi po moim ciele.

Czułem ciepło kumulujące się w moim podbrzuszu, które niedługo później rozlało się po moim ciele, zalewając je falami przyjemności.

Łuki poruszał się we mnie jeszcze chwilę, przedłużając moją niesamowitą przyjemność i wywołując swój orgazm.

Uniosłem biodra, a Łuki się ze mnie wysunął. Leżeliśmy tak chwilę, dochodząc do siebie i uspokajając swoje oddechy.

- W porządku? - szepnął mi do ucha.

- Tak - chciałem z niego zejść, ale mi nie pozwolił, obejmując mnie mocno ramionami. - Kotku - zaśmiałem się, ale nadal mnie nie puścił, więc leżeliśmy tak chwilę aż w końcu wróciłem na fotel kierowcy. Zdjęliśmy prezerwatywy, które zawinęliśmy w chusteczki i wyrzuciliśmy do kosza po powrocie do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top