🥀Szafa🫀

Uśmiechnąłem się lekko, patrząc, że zaczął spokojnie oddychać. Tak dużo lepiej... Odłożyłem na półkę szarą taśmę i ukląkłem obok niego, gładząc jego włosy... Jego oczy były zamknięte, a głową spokojnie spoczywała na materacu. Ahhh wygląda niemal rozkosznie....

W dodatku w mojej koszulce, w którą go przebrałem, jest mu trochę za duża. Jednak wydaje mi się, że będzie mu wygodnie, jego ubrania spaliłem....

Palcami przeczesałem jego pasma czarnych włosów i przesunąłem wzrok na resztę ciała... Ręce niech na razie zostaną związane za plecami, tak będzie mi wygodniej, nogi są starannie zabezpieczone... Miał na swoim trochę zbyt chudym ciele tylko moją koszulkę i bokserki. Nic poza tym. Moja dłoń przesunęła się po jego szyję i ramieniu....

Trochę martwi mnie to jak bardzo jest chudy, ale cóż... Zajmiemy się tym gdy już się wybudzi. Ta dawka powinna potrzymać go jeszcze kilka godzin. Zetknąłem na pustą strzykawkę, która zostawiłem na stole. Muszę zatrzeć ślady...

Sięgnąłem po koc, który wcześniej uszykowałem i wysunąłem mu go pod głowę. Chcę, by trochę odzyskał siły, martwy będzie bezużyteczny. Odsunalem się trochę, patrząc na jego skrempowane ciało. Podziwiałem moje dzieło, nim pochyliłem się i lekko ucałowałem jego czoło. Następnie wstałem z podłogi. Nareszcie na swoim miejscu, czyli tuż obok mnie.... Tak jak zawsze powinno być....

- tu nikt cię nie znajdzie- wyszeptałem, zasuwając drzwi od szafy i pozostawiłem go w ciemności. Drzwiczki cicho zaskrzypiały. Ciasna szafa okazała się doskonałym miejscem na ukrycie go... Niemal jak skrojona na niego klatka.... dzięki temu cały czas też mogę mieć go pod ręką... Za oknem było już ciemno, zgasiłem lampkę w pokoju i przez chwilę stałem w ciemności a jedyny dźwięk, który mi towarzyszył to jego bardzo cichy oddech z wnętrza szafy....

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top