Sekret pana Mortages

- według mnie to fatalny pomyśl- wyszeptałem cicho, do dwóch kumpli rozglądając się nerwowo- a jeżeli facet ma Alarm?!

- Aleks zluzuj majty, nikt na tym osiedlu nie montuje czegoś takiego- Clark machnął ręką, wytryskiem otwierając okno na tyłach dużego domu. Jednego z wielu na naszym osiedlu....

- dokładnie, poza tym my chcemy się tylko rozejrzeć- zaśmiał się mój drugi kumpel, rok od nas (mnie i Clarka) starszy Pit- stara sąsiadka z domu obok mówiła, że ten dziwny koleś wraca dopiero w poniedziałek. Możemy zobaczyć, co tam ukrywa- zaśmiał się.

- Nareszcie- Clark otworzył okno, wślizgując się do środka. Pit właz zaraz za nim rozglądając się. Był już późny wieczór, więc w pustym domu było jeszcze ciemniej niż na zewnątrz. Jednak nastolatkowie się nie obawiali, naoglądali się dość filmów o urbeksie, by wcześniej się zabezpieczyć w małe latarki. Westchnąłem cicho zrezygnowany, wydrapując się przez okno zaraz za nimi. Stanąłem na bardzo czystych ciemnych panelach. mnie pewnie Rozejrzałam się dookoła, na pierwszy rzut oka układ domu był dokładnie taki sam jak w moim czy domach sąsiadów. Dlatego tym bardziej ta zabawa była dla mnie bez sensu, ale wolałem milczeć niż żeby Pit i Clark się ze mnie nabijali. Wystrój wnętrz był dość chłodny. Ciemna podłoga, białe ściany i czarne meble. Clark włączył swoją latarkę, idąc natychmiast przed siebie, cały pięty ruszyłem za nim.

-O kurwa!!! Patrzcie!!! - Pit przepchnął się, między nami w biegając do salonu. W pokoju były dwie duże skórzane czerwone kanapy kominek a nad nim ogromny telewizor. W rogu pod dużym oknem stał stół bilardowy. Pit podbiegł do niego z zachwytem w oczach i chwycił jeden z Kijów do gry.

- ale zajebisty! Ciekawe skąd ten facet ma kasę na to wszystko?- to nie był jakiś tam zwykły stół do gry, od razu było widać, że był piekielnie drogi i może nawet robiony na zamówienie. Chłopacy zaczęli się wydurniać, na tym stole chcieli nawet na nim zagrać, ale nie mogli znaleźć kul bilardowych. według mnie i bardzo dobrze jeszcze byśmy coś zniszczyli. W ciszy rozglądałam się po obcym domu.

- hej Aleks wyjmij kija z dupy, możemy się tu zabawić- Clark zdoił swoją bluzę i rzucił nią we mnie.

- ej- syknąłem, obrywając jego bluza w twarz- dobra rozejrzeliście się już? Chodzimy stad!- prychnąłem zły.

- Aleks nie sraj w gacie, dopiero przyszliśmy- Clark, położył się dosłownie na stole od bilardu. Wyjął paczkę papierosów, zapalając jednego i uśmiechnął się wrednie.

- a ja wiem, o co chodzi- wyszczerzył się, zaciągając i się przy tym dymem- Aleks boi się, że ojczulek zleje mu skore, jak się dowie-.

- zatkaj pysk- warknąłem wściekły, chowając ręce w kieszenie. Zacząłem poważnie żałować, że gdziekolwiek z nimi wyszedłem. Właściciel domu, Pan Mortage jest.... dziwny. Chodź według mnie, to nie ma znaczenia. Dziwny sąsiad prawie nie wychodzi z domu, pomoc unika kontaktu z innymi ludźmi. Rzadko można go gdziekolwiek zobaczyć. Gdyby nie to ze zaraz obok mieszka babcia Pita nawet byśmy nie wiedzieli, że wyjechał.

- Ciekawe co ma u góry- moi przygłupi kumple pobiegli na górę. Westchnąłem cicho zażenowany ich zachowaniem i postanowiłem zaczekać na dole, aż oni przestaną oglądać ten ponury dom. Rozejrzałam się dokładnie i stwierdziłem, że mimo że dom ma całkowicie inny wystrój, to jednak układ pomieszczeń jest praktycznie identyczny jak w moim domu lub po prostu w domach sąsiadów. Czas zaczął mi się dłużyć i powoli Zacząłem odczuwać niepokój. Poszedłem do kuchni, wyglądając przez okno, naprawdę robiło się już ciemno i późno. Dopiero teraz kątem oka zauważyłem jeszcze jedno drzwi. Podszedłem do nich powoli, naciskając na metalową klamkę, powoli popchnąłem drzwi do przodu. Te zaskrzypiały cicho... zaraz za nimi rozciągała się gęsta ciemność. Wyjąłem telefon z kieszeni, włączające latarkę i rozglądając się dookoła. Parę kroków za drzwiami Ciągnęły się schody prowadzące w dół. W powietrzu unosił się kurz... powoli zacząłem schodzić po skrzypiących schodach w dół. Snop Światła niewiele pokazywał... nagle w ciemności usłyszałem trzask pękającego drewna. Stopień pode mną się załamał, nie zdążyłem nawet krzyknąć, kiedy runąłem po schodach na sam dół. Przegiąłem się, kiedy z impetem uderzyłem o twardą podłogę. To bardzo zabolało, z trudem usiadłam na ziemię.... szybko podniosłam telefon, który upadł kawałek dalej.... cały popękany. Rodzice chyba mnie za to zabiją...

- działaj... działaj...- potrząsnąłem nim lekko, na szczęście latarka w nim znowu zaświeciła. Odetchnąłem cicho, rozejrzałem się dookoła. Podłoga i ściany były z betonu i poza kilkoma meblami nie było to zupełnie nic. Pod ścianą stały metalowe szafki na narzędzia. Na środku był dość duży drewniany stół. A obok niego stary fotel. Nie wiem, czego się spodziewałam, po prostu zwykła piwnica. Choć trochę Wąska.... podeszłam bliżej stołu i dopiero wtedy zauważyłem, że naprzeciwko fotela w ścianie są jeszcze jedne metalowe drzwi. Zmarszczyłem brwi, bo wyglądały strasznie staro, ale i solidnie. Ciekawe, od czego ona są? Nie były zamknięte tylko lekko uchylone. Kiedy pociągnąłem za klamkę, drzwi zaskrzypiały cicho, zdecydowanie nie podobał mi się ten dźwięk. Może ukrywa tu coś ciekawego? Zrobiłem kilka kroków do przodu, żeby lepiej obejrzeć nowo odkryte pomieszczenie. Podłoga była wyłożona czarnymi płytkami, które były trochę śliskie, uniosłem smok światła wyżej. Na pierwszy rzut oka pomieszczenie wydawało się całkowicie puste, dlatego tak bardzo zastanawiałam się, po co tak masywne drzwi. Zacząłem się zastanawiać, skąd w ogóle wytrzasnął coś takiego? Ściany wydawało się wyłożone jakimś materiałem, chciałem podejść bliżej, żeby dotknąć tego czegoś i wtedy potknąłem się o coś, upadając na podłogę. Telefon wypadł mi z ręki i przestał świecić.... otoczyła mnie kompletna ciemność.... znaczy prawie kompletna, bo dopiero teraz zauważyłem małą świecącą czerwoną kropkę w górnym rogu w pomieszczenia. Moja kostka zaczęła bardzo boleć.... Po omacku na klęczkach zacząłem szukać wcześniej opuszczonego telefonu, ale kiedy udało mi się go znaleźć i próbowałem go włączyć. Co się nie dało. Był już całkowicie zniszczony i nie działał.... nie zdążyłam nawet pomyśleć, że rodzice mnie zabiją, bo w całym pokoju rozliczył się głośny elektroniczny pisk.... Zaraz powiem, światło samo się włączyło, oślepiając mnie na moment... Na chwilę zamknąłem oczy i zasłoniłem uszy, bo było to nie do zniesienia. Kiedy znowu je otworzyłem, zrozumiałem, o co się potknąłem... Zalała mnie fala przerażenie.... Bo przewróciłem się o przymocowany do ziemi łańcuch zakończony otwartymi kajdanami.... Krzyknąłem, odsuwając się szybko od tego.... Po co mu coś takiego do cholery? Pisk ucichł, a zastąpił go dziwny metaliczny dźwięk. Trochę jakby tykanie zegara.... na początku nie mogłem zlokalizować źródła dźwięku, odwróciłem głowę w stronę drzwi, to one wydawały ten dźwięk!!! I na moich oczach zamykały się!!! Przeklinałem głośno, desperacko próbując dobiec do drzwi... na próżno, boląca, prawdopodobnie skręcona kostka strasznie bolała.... ledwie byłem w stanie ustać, ciągle upadałem.... Drzwi zatrzasnęły się tuż przed moim nosem z cichym trzaskiem..... pociągnąłem mocno za klamkę, ale te ani drgnęły.... w oczach poczułem łzy, zacząłem walić w nie pięściami.

- wypuście mnie!!!- krzyknąłem- pomocy!!- miałem cień nadziei, że chłopacy mnie usłyszą.... że ktokolwiek mnie usłyszy.... serce łomotało mi, że strachu. Rozejrzałem się po tym.... ,,wiezieniu"? Po cholerę komuś coś takiego?!! Nie było tu nic poza tym łańcuchem na środku podłogi i.... kamerą w samym rogu. Poza tym nie było tu kompletnie nic. Kamera poruszyła się, nakierowując obiektyw na mnie, po czym światło zgasło. Zostawiając mnie samego w kompletnej ciemność.

Trochę dłuższy niż zazwyczaj 😁

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top