Zrobiło się gorąco

Chciałbym zaskoczyć Hyunjina. Ale nie wiem jak.

Takie myśli chodzą po mojej głowie od rana. Przez niego prawie chciałem by mnie przeleciał.

A to źle.

Chyba.

Czuję się już dobrze, nie mam gorączki i jestem dobrych myśli.

A to dobry znak.

Siedzę właśnie na sofie i myślę. Nad wszystkim.

W sumie pójdę się umyć. Orzeźwię się.

Wchodzę do pokoju, biorę nową parę bokserek i biegnę pod prysznic.

Czuję jak zimne krople wody spływają po moich ciemnych włosach, kolejno na twarz, ramiona, klatkę piersiową, tors i nogi.

Czuję się przez chwilę wolny. Bez choroby, bez Iwao, bez żadnych ograniczeń. Jak zwyczajny chłopak z kochającą się rodziną.

Ludzie na ulicy, którzy mnie mijają pewnie myślą, że jestem normalnym nastolatkiem wchodzącym powoli w dorosły świat. Z pełną głową pomysłów, chęcią do życia, mający wielu przyjaciół i dziewczyną czekającą, aż do niej przyjdzie.

Może i tak jest, ale w zupełnie innym znaczeniu.

Nie jestem normalnym nastolatkiem. Jestem chłopakiem, który zbyt wiele przeszedł jak na ten czas, który boi się jak jego życie potoczy się dalej. Z czarną dziurą w głowie, praktycznie żadnymi chęciami do życia, mający garstkę przyjaciół i chłopaka, który się mną opiekuje.

Muszę się zmienić.

I tak zrobię.

Nie chcę być beksą i dzieckiem nieradzącym sobie z emocjami. Może i chciałem się zabić wiele razy, ale czemu tego nie zrobiłem? Bo czułem, że może na tym jebanym świecie znajdzie się ktoś, kto będzie mnie kochał nie zważając na moją przeszłość lub nawet przyszłość.

Na szczęście ją znalazłem. I tego się trzymajmy.

Po skończonym prysznicu zakładam bieliznę i wycieram dobrze włosy. Następnie patrzę w lustro.

Wyglądam... śmiesznie? Z rękawiczką bez palcy na prawej ręce, w samych, czarnych bokserkach i brązowymi włosami skierowanymi we wszystkie strony świata.

Zauważam jednak coś jeszcze, więc podchodzę bliżej odbicia.

Malinki, które przedwczoraj zrobił mi je mój chłopak.

Nie są one zbyt wyraźne, ale przyglądam się im i dotykam każdą z satysfakcją.

Podoba mi się to.

W sumie nawet przystojnie wyglądam z nimi.

Nagle słyszę otwieranie i zamykanie się drzwi oraz kroki.

Pewnie Hyunjin już przyszedł.

Czyli zacznijmy wdrążać mój plan w życie.

Cel to podniecić Hyunjina.

-Kochanie, gdzie jesteś? - słyszę przejęty głos mojego chłopaka.

-Na górze. - rzucam śmiało.

Wyczuwam jak chłopak idzie na górę, a gdy jest przed drzwiami, otwieram je na oścież, ukazując mu siebie całego.

Widzę jak Hyunjin jeździ wzrokiem po moim ciele, zatrzymuje się na mojej szyi, później na moim torsie, blednie, a następnie czerwienieje się.

-J-jeongin... - jąka się.

Ha. Plan zadziałał.

-Tak słońce? Coś nie tak? - pytam go zadziornie i wymijam, kierując się do jego pokoju.

-N-nie nic! T-tylk-ko - biegnie za mną, zacinając się.

Ale mi się to podoba!

-Tylko co, hm? - pytam, opierając się o szafę koło łóżka.

-W-wyglądasz... - ściąga marynarkę, kładzie ją biurku i powoli się do mnie zbliża.

-Jak wyglądam? Podobają ci się moje malinki? - przejeżdżam palcami po śladach.

-Wyglądasz bardzo seksownie, honey. - zbliża się do mnie - Te malinki dodają ci uroku. - szepcze mi do ucha.

Ja natomiast kładę ręce na jego szyi i powoli ściągam mu krawat, a potem rozpinam jego kołnierzyk.

Czuję na sobie pożerający wzrok Hyunjina, który niecierpliwi się.

Lubię to w cholerę.

-Pamiętasz, że ja też ci takie zrobiłem? - pytam złośliwie, a on połyka nerwowo ślinę.

-T-tak... - mówi cicho.

-Podobało ci się? - ciągnę temat.

Wyczuwam, jak chłopak jest napalony i ewidentnie wszystko się w nim gotuje.

-Kurwa, ja nie wytrzymam! - krzyczy zrezygnowany i rzuca mnie na łóżko.

Następnie podpiera się rękami po obu stronach przy mojej głowie i atakuję mnie swoimi ustami.

Podczas subtelnych pocałunków, rozpinam do końca jego koszulę i ściągam ją.

Słyszę desperację i podniecenie chłopaka za każdym pocałunkiem.

Jednak koniec tego dobrego.

Teraz ja będę dominował. Za dużo sobie pozwala.

Przerzucam go tak, by to on był teraz pode mną.

Patrzę w jego zdziwione oczy, a następnie chwytam jego ręce i brutalne trzymam pomiędzy jego głową, co również wprawia go w większą dezorientację.

Napieram na jego usta, które już dążyły nabrzmieć od tego wszystkiego, a kolejno wędruje po jego żuchwie, szyi i obojczykach, zostawiając na nich krwawe i mocne ślady, kończąc na brzuchu, gdzie całuję go i liżę.

Słyszę, jak Hyunjin pojękuje za każdym razem, jak dotykam jego ciała.

Jest taki gorący i napalony.

I nagle robię najbardziej nieoczekiwany ruch, jaki mógł się spodziewać.

Po prostu przestaję.

Najzwyczajniej na świecie puszczam jego ręce, wstaję i kieruję się na korytarz.

-K-kochanie? - pyta mnie, dusząc - gdzie i-idziesz?

-Idę się ubrać. Chyba nie chcesz, żebym się przeziębił, prawda? - pytam go z dominacją w progu pokoju.

-N-nie, ale-

-Też cię kocham skarbie. - puszczam mu jeszcze oczko i wychodzę, zostawiając mojego zszokowanego, dyszącego i napalonego Hyunjina w tej samej pozycji, w której go opuściłem.

Po drodze słyszę jeszcze jak ukochany mruczy coś pod nosem, a ja cieszę się jak głupi, że mój plan wypalił.

Gdy jestem już w swoim pokoju, zamykam drzwi i bezszelestnie zaczynam biegać po pokoju, skakać po łóżku i krzyczeć w poduszkę, że mój cel został wykonany.

Jednak boję się teraz, co Hyunjin wymyśli dla mnie.

Ale nieważne! Podnieciłem mojego chłopaka!

Podnieciłem Hyunjina!

Podnieciłem Hwanga Hyunjina!

Podnieciłem najseksowniejszą osobę w szkole!

Podnieciłem osobę, która mogła mieć każdego, a wybrała mnie!

Podnieciłem go!

Podnieciłem.

Go.

JESTEM TERAZ NAJSZCZĘŚLIWSZY NA ŚWIECIE!!!!

Jednak po napływie emocji ubieram się szybko, by nie przyleciał tu jeszcze i mnie przeleciał lub coś podobnego.

Ubieram białą podkoszulkę na ramiączkach, dżinsy i w tym samym kolorze katanę. Przeczesuję jeszcze włosy i szczerzę się do mojego lusterka przy biurku.

To mój szczęśliwy dzień.

Naprawdę.

Jeden z najszczęśliwszych.

/No więc no, gorąco się zrobiło\

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top