Prawda boli

Słyszę krzyk...

Hyunjin...

Hyunjin...

To krzyk Hyunjina...

Mojego Hyunjina...

Hyunjin!

Budzę się szybko i prawie spadam z sofy, gdyby nie mocna ręka Banga.

To chyba mój anioł stróż, który ciągle ratuje mi dupę.

Rozglądam się wokół. Dalej jestem z przyjaciółmi w moim domu.

Czyli to nie był sen?

-Jak się czujesz? - pyta mnie Jisung, który stoi za mną i trzyma się oparcia miękkiego przedmiotu.

-Teraz już dobrze... Po prostu.... się zestresowałem. To wszystko dzieję się za szybko... - kieruję wzrok na Chana, który siedzi przede mną - Powiedz mi wszystko co wiesz. Proszę.

Chcę wiedzieć. Chcę być pewny.

-No dobrze. - wzdycha.

Widać jak trudno mu o tym mówić. Cały się spina.

-Chłopaki kiedyś handlowali ludźmi. Dla narkotyków. Byli młodzi i głupi. Sprzedawali tylko nastolatków jakimś Arabom. Próbowałem im pomóc z Changbinem. Ale nie słuchali. W końcu Hyunjin trafił na ciebie. Chciał cię sprzedać, ale... - mówi coraz ciszej, a ja zrywam się i idę do łazienki, zamykając się w niej.

-Jeongin czekaj! - słyszę tylko głos starszego za sobą.

Że co? On chciał mnie... sprzedać?

Łzy napływają mi do oczu.

Czyli on mnie nie kocha?

Zsuwam się po drzwiach łazienki i chowam twarz w dłoniach.

Nie rozumiem.

Mokre i gorzkie łzy spływają po moich policzkach.

Ze smutku i złości.

On mnie chciał tylko wykorzystać?

-Yang, otwórz te drzwi i mnie posłuchaj do końca. - męski głos chłopaka odbija się w moim uszach.

Nie chcę.

Ale i tak... co mi zależy?

I tak to nic nie zmieni.

Hyunjin mnie wykorzystał...

Ten pierwszy raz...

Kocham go, a on mnie chciał sprzedać?!

A Minho? Mój przyjaciel. Znam go tyle lat...

On też tego chciał?!

Przecież śmiałem się z nim, gdy pokłóciłem się z Felixem...

Wstaję wolno i otwieram drzwi. Mimika twarzy Banga zmienia się szybko, gdy widzi moje łzy.

Podchodzi do mnie szybko i mocno przytula. Jestem bezsilny, ale jednak wtulam się w niego. Ma takie piękne perfumy...

Odrywa się po chwili i patrzy na mnie.

-Chodź na dół. Chcę dokończyć to co mówiłem.

Idę z nim powoli, po czym siadam koło Mina, który mnie mocno oplata rękami i wyciera moje łzy.

-Hyunjin chciał cię sprzedać, to fakt. Ale nie wiedział, że się w tobie zakocha, rozumiesz? Nie sądził, że po paru dniach może myśleć o tobie jako o swoim chłopaku. Ja tylko wiedziałem, że chce cię wymienić na narkotyki. Na szczęście, gdy zostaliście parą przestał się bawić tym handlem. Po prostu nie mógł. Ale najwidoczniej zaś coś zjebał razem z chłopakami... - chowa twarz w dłoniach i wzdycha.

Patrzę na niego i mrugam parę razy.

Co? Ja już totalnie nic nie rozumiem.

Czyli mnie jednak kocha?

-Jedźmy tam. Musimy wiedzieć co z nimi. - rzuca Felix i wstaje.

-No to chodźmy. - wzdycha ponownie Bang i wsiada z nami do jego samochodu.

15 minut kompletnej ciszy dudniła w mojej głowie. Każdy z nas jest zaskoczony jak i zmartwiony losem ich wszystkich.

Wreszcie jesteśmy na miejscu. Wychodzimy z pojazdu, a ja przez chwilę przypominam sobie spotkanie z policjantami przy sprawie śmierci mojej matki.

Łzy kręcą się wokół moich oczu, ale szybko wracam do teraźniejszości.

Hyunjin. To mój cel.

Wchodzimy do budynku, a następnie kierujemy się do pokoju numer 53.

-Idź z Chanem. My tu zostaniemy. - słyszę za sobą głos Seungmina.

Biorę głęboki wdech. Wiem co muszę zrobić.

Razem z młodym policjantem znaleźliśmy się w pomieszczeniu. Gdy tylko spotykam się wzrokiem z Hyunjinem, widzę ból.

Blady jak ściana, w kajdankach i z smutkiem w oczach.

Podchodzę do niego i pierwsze co robię to daję mu porządnego liścia w twarz.

Wszyscy wraz z moim ukochanym byli zdziwieni moim uczynkiem.

Ja również.

Ale musiałem to zrobić. Za dużo emocji we mnie buzuje.

-K-kochanie... J-ja... - patrzy na mnie miną zbitego psa.

-Należało ci się. Ja już wszystko wiem. Chciałeś mnie sprzedać jak zwykłą szmatę. Skąd mam wiedzieć czy to wszystko nie jest i nie było kłamstwem? Skąd mam wiedzieć, że mnie kochasz? Jesteś.... kurewskim potworem... - gorzkie łzy znów gromadzą się w moim oczach.

Nie chcę ich zatrzymywać. Wybiegam z sali i biegnę do łazienki.

Zamykam się w jednej z toalet i płaczę. Z bólu.

Dlaczego prawda tak boli?

Kocham go i on mnie też, ale czy napewno?

Nie wiem.

Prawda boli. Tak cholernie boli.

A ja nienawidzę bólu. Bo nim jestem.

Sprawiam ból ludziom.

Domi miała rację.

Powinienem zniknąć.

Iwao mnie pokona. Wiem to.

Czuję, że z każdym dniem rośnie w siłę.

Nie rozumiem już niczego. Kompletnie niczego.

-Yang? Jesteś tu? - słyszę niski głos Changbina.

Jeszcze jego mi brakowało.

W odpowiedzi na jego pytanie otwieram drzwi do mojej kabiny. Podchodzi do mnie i siada obok.

Siedzimy w ciszy przez chwilę.

Jest to przyjemna cisza.

Czas bez bólu. Chwila.

-Słuchaj... - zaczyna - Hyunjin naprawdę cię kocha. Mówił nam o tym wiele razy i-

-A skąd masz pewność, że mówił prawdę? - zerkam na niego - Skąd wiesz?

Wyczuwa mój strach. Strach przed bólem. Kolejnym cierpieniem.

-Bo po tym, jak się pokłóciliście, przyszedł do nas w szkole i zaczął płakać jakim jest durniem, że na ciebie nawrzeszczał. Naprawdę mu na tobie zależy...

Układam sobie wszystko w głowie. To dla mnie trudne.

-Dziękuję. - wzdycham.

Kocham Hyunjina. Tak bardzo go kocham.

/Więc no... Jak się podoba?\

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top