Maleństwo
~Hyunjin pov~
Mija już 5 dzień, odkąd Jeongin walczy, by przeżyć. Nie opuszczam go ani na chwilę.
Nie śpię, nie jem, przez co moi przyjaciele robią mi kazania, jakie to niezdrowe i tak dalej, ale po prostu nie potrafię...
Nie potrafię przestać być przy moim maleństwie.
Tak bardzo go kocham i myśl, że mogę go stracić, zabija mnie od środka i dusi.
Nie dałbym rady bez niego żyć.
On jest moim życiem i to wszystko jest dla mnie straszne...
Patrzę na jego spokojną twarz i mimowolnie delikatnie podnoszę kąciki swoich ust.
Wygląda tak pięknie...
My honey wygląda tak idealnie.
Nie żałuję decyzji, w której podjąłem, że wyznam mu uczucia.
To było coś cudownego...
Myślałem, że to był mój najszczęśliwszy dzień w moim życiu.
Jednak się myliłem.
Najszczęśliwszy będzie wtedy, gdy Jeongin się obudzi.
Moje maleństwo.
My honey.
Trzymam jego dłoń i gładzę ją kciukiem, wzdychając.
Mogłem temu jakoś zapobiec.
Mogłem.
Ale kurwa nie zrobiłem, przez co mój chłopak może stracić życie!
Jestem w potrzasku.
Kompletnym załamaniu.
Nie Hyunjin, ogarnij się.
Yangie będzie żyć.
On b ę d z i e żyć.
Ten pokój mnie przytłacza.
Wszystkie ściany są białe, gdzie na jednej z nich rozciąga się okno, na którym widać doskonale panoramę Seulu. Łóżko jak i wszystkie meble także są w kolorze bieli. Jedynie podłoga jest błękitna oraz obrazki i zegarek mają ten sam kolor.
Nie lubię bieli.
Jest zbyt delikatna. Nie posiada niczego, czym mogłaby przyciągać wszystkich. Nie wyróżnia się od innych kolorów.
Wolę czerń.
Ciemną czerń, która posiada wszystko, a tak naprawdę nic. Pasuje do wszystkiego i odzwierciedla wszystko, czego człowiekowi brakuje.
Czy ja właśnie myślę o kolorach?
Chyba totalnie mi odbija.
Wpatruję się w widoki budynków w świetle słońca, po czym nagle dzieje się coś, czego nigdy nie mogłem się w życiu spodziewać.
Jeongin ściska moją dłoń. Delikatnie, ale wyraźnie czuję ruch.
Natychmiast wstaję z krzesła i patrzę na twarz chłopaka, głaszcząc jego policzek.
-Jeongin słońce... - szepcze, bo tyle jestem w stanie wydusić.
-Hyunjin... - ledwo słyszalny głos mojego chłopaka powoduje, że od razu mam łzy w oczach.
-Jestem tu kochanie, jestem przy tobie i zawsze b-będę... - gładzę jego policzek i wołam lekarzy, którzy w momencie pojawiają w sali, ale o dziwo nie wyrzucają mnie na korytarz, co bardzo mnie cieszy, bo nie mam zamiaru się nigdzie stąd wybierać.
Trzymam jego dłoń i głaszczę go po twarzy wzruszony.
Gdy tylko otwiera leniwie oczy, kompletnie się rozklejam.
To najpięknieszy dzień w moim życiu.
Moje maleństwo żyje.
On żyje.
-J-Jeongin... - łzy płyną ze mnie potokiem - T-tak bar-rdzo s-się mart-twiłem...
-Kocham cię Hyunjin... - pierwsze słowa mojego chłopaka powodują, że nie panuję już na emocjami i beczę przy nim jak dzieciak.
Nie obchodzi mnie to już, co sobie o mnie pomyślą.
Ważny jest dla mnie Jeongin.
Co ja gadam.
On jest dla minie najważniejszy.
-J-ja c-cieb-bie t-też h-hon-ney...
-Hyun proszę, nie płacz... - bierze lekko swoją dłoń i kładzie na moim policzku, gładząc go kciukiem, na co ja kładę swoją na jego rękę.
Jego ciepła dłoń, jego dotyk... Tak bardzo mi tego brakowało...
-N-nie mog-gę, b-bo to mój-j najsz-szczęśliw-wszy dzi-ień mo-ojego ż-życia. - próbuję się uspokoić, ale mi to nie wychodzi.
-Ah skarbie... A myślałem, że to ja jestem beksą. - jego słodki, delikatny śmiech przyprawia mnie wręcz o dreszcze.
Nigdy w życiu nie sądziłem, że kiedyś tak bardzo za czymś zatęsknię, jak za moim maleństwem.
Jego dotyk, uśmiech, głos sprawiły, że moje serce roztapia się z każdą chwilą, a łzy nie przestają lać się z moich oczu.
Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na całym świecie.
Bo jest ze mną Jeongin.
Moje maleństwo.
/Przyznaję, że sama się poryczałam, a wy?\
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top