Prolog

Myśleliście kiedyś nad tym jak to by było nie mieć osoby która by was kochała?

Albo nad tym co czuje samobójca kiedy właśnie ostatni raz bierze powietrze do płuc?

Pewnie większości z was nawet nie wpadło do głowy by myśleć nad czymś takim, wkońcu macie udane rodziny i lekkie problemy w kórych pomagają wam najbliższi. 
Miło czasem zjeść obiad z rodziną,  powspominać dawne lata jak i obejrzeć swoje zdjęcia w jakimś starym zakurzonym albumie.
Czasem pewnie narzekacie na swoich rodziców gdyż nie pozwalają wam na wiele rzeczy albo też za bardzo są opiekuńczy... ale wiec iż robią to dla twojego dobra. W końcu kto chciałby zrobić coś złego swojemu kochanemu dziecku? 

No właśnie rodzina o to mi chodziło o to jedno małe jebane słowo które caly czas jest w mojej głowie od kiedy skończyłam 10 lat. Aż nie wiem czy płakać czy śmiać się gdy słysze to słowo... ono już właściwie nie istnieje dla mnie...

Pewnie sie dziwicie czemu?
No mogę wam powiedzieć  o ile nie znudzi was moja krótka historia...

No więc za górami za lasami a tak dokładnie w Busan, żyła sobie dziewczynka o ciemnych włosach i zielonych oczach.  Miała ona 10 lat i kochających rodziców dla których była oczkiem w głowie. Uwielbiała z nimi spędzać czas a szczególnie z mamą która zabierała ją  w różne ciekawe miejsca. Jej mama była drobną kobietą o ostrych rysach twarzy, zawsze miała swoje jasne włos spięte w koka. Jej oczy wyróżniały się pośród wszystkich tych ciemnych oczu które były na każdym kroku, a było one barwy zielonej. Jak już się domyślacie matka nie była azjatką a polką. Jej mężem był zwykły, szczupły, czarno włosy azjatycki mężczyzna którego kochała nad życie... albo i bardziej. Mężczyzna pracował dzień i noc by utrzymać rodzinę natomiast kobieta zajmowała się domem i córką.

Pewnego dnia ojciec zmęczony przyszedł z pracy, otwierał drzwi a w dłoni trzymał bukiet białych róż, które chciał podarować swojej żonie jak i chciał powiedzieć jej dobrą nowinę. Ściągnął buty  po czym skierowałam się w stronę kuchni w której była jego żona która właśnie przygotowywała kolacje. Odłożył bukiet róż na blat a sam chcąc wystraszyć swoją żonę podszedł do niej od tyłu na paluszkach po czym dotknął jej ramienia. Kobieta się wzdrygnęła ale nie zrobiła nic więcej czuła iż to jej kochany mąż jest za nią i znowu próbuje ją wystraszyć. Uśmiechnięta odwróciła się do niego i musnęła jego usta. - Jak było w pracy ? - zapytała odrywając się od mężczyzny ust. - Jak zawsze kochanie. - odpowiedział szybko mężczyzna. Nie chciał mówić jej teraz o dobrej nowinę więc uśmiechnięty wyszedł z kuchni i skierowała się do salonu w którym siedziała jego córeczka. Mała siedziała na sofie patrząc się w kolorowe animacje na telewizorze. Nic nie mówiąc podszedł i usiadł obok swej córki która dalej patrzyła się w telewizor. Po dłuższej chwili dziewczynka oderwała wzrok od animacji i spojrzała na tatę swoimi wielkimi oczami. Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem, uwielbiał patrzeć w jej oczy były takie piękne a zarazem tajemnicze. Dziewczynka przytuliła się do ojca mówiąc ciche  - Witaj w domu tatusiu.

-Kolacja na stole - zawołała matka z jadalni kładąc ostatni talerz na stole. Głodny mężczyzna wstał z sofy wraz z córką, razem skerowali się do jadalni i zajęli miejsca. Czekali na kobietę która właśnie wnosiła garnek z zupą, uśmiechnięta usiadła na swoim miejscu obok męża i zaczęła nakładać jedzenie. - Smacznego - powiedzieli wszyscy w tym samym czasie patrząc na siebie nawzajem. Zaczęli jeść w ciszy posiłek, jednak po chwili było słychać donośny głos od strony ojca.  - No więc... Mam dobrą nowinę - zaczął mężczyzna zerkając na swoją żonę która nie wiedziała co się dzieje. - Dostałem awans - dokończył z entuzjazmem.

Te słowa zmieniły wszystko.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top