Wiadomość

Pobudka po takim śnie była koszmarna. Jakaś dziwna tęsknota zalała moje ciało i duszę. Nie poszłam tego dnia do pracy... nie miałam siły, czułam się fatalnie. Zresztą, projekt się nie zawali przez jeden dzień. Postanowiłam przelezeć cały dzień. Już meczyło mnie to ganianie w piętkę. Cisza w mieszkaniu była bardzo kojąca, aż usnęłam. Czułam czyjś dotyk, słyszałam szept, jednak po wybudzeniu niewiele z tego pamietałam. Nagle rozdzwonił się telefon. Dzwonił szef.

- "Kurwa mać! Jeszcze tego brakowało!" - zdenerwowałam się - "Tak szefie?"

- "Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia. Dostaniesz nowy projekt, warunek wyjazd do Seulu" - po tych słowach zakrztusiłam się własną śliną - "Wylot już jutro w nocy. Pasuje ci czy nie, jedziesz. Przyjedź, to obgadamy szczegóły."

- "Dobrze. Za chwilę będę w firmie." - odłożyłam telefon zdębiała.

To co w mojej głowie się działo, było niepojęte. Jakim cudem? Dlaczego? W jakim celu? Nagle w uszach usłyszałam:

- "A nie mowiłem?"

Zerwałam się z łóżka, ubrałam na szybko i pocisnęłam do szefa. Gdy weszłam, poczułam na sobie wzrok współpracowników i szepty złośliwe pod moim adresem. Nie zważając na to, weszłam do gabinetu.

- "Dobrze, że jesteś już. Poznaj pana Won, on będzie twoim tłumaczem i przewodnikiem. Jedziesz do Seulu, by pomagać przy projekcie na jednej z hal koncertowych. Płacimy pensję razy cztery. Co ty na to?" - oniemiałam.

To był szczyt moich marzeń, i za takie pieniądze... bez zbędnego owijania w bawełnę, zgodziłam się.  Umowiliśmy się na wyjazd z firmy o 22.00. Lot był o 23.00.
Jak na skrzydłach wskoczyłam do domu i zaczęłam się pakować. Nie było tego dużo, bo w sumie nie czułam potrzeby strojenia się.
Noc była cudownie spokojna, jedynie przez moment słyszałam coś na kształt łopotania skrzydeł.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top