Pierwsza próba

Późnym wieczorem, a właściwie już nocą, postanowiłam ruszyć się z pokoju. Wyjść na taras przed dormem. Było bardzo ciepło. Ubrana byłam tylko w letnią sukienkę i na boso. Czułam delikatny wiatr, pieszczący skórę i zapach jakichś kwiatów.

W oddali usłyszałam jakby muzykę. Przez moment czułam jak rozpiera mnie rozkosz wszystkich zmysłów. Tak jakby tęsknota i smutek, pękły niczym bańka mydlana.

Zatraciłam się,  pierwszy raz czując coś takiego. Nieziemskiego

- "W blasku księżyca ci do twarzy" - wzdrygnęłam się na dźwięk głosu - "Nie zatracaj się,  bo to zaczy śmierć"

Nawet nie zauważyłam, gdy obok mnie stanął Yoongi. Chciałam coś powiedzieć, wstrzymał mnie przykładając palec do swoich ust.

Podszedł do mnie od tyłu, tuląc moje ciało. Przeszył mnie dreszcz, zamknęłam oczy. Pod powiekami widziałam niejasne obrazy. Czyjąś śmierć i tak jakby zmartwychwstanie. W piersiach czułam przeokropny ból. Zaczęłam się dusić. Czyżbym umierała.

Moje życie przeleciało przed oczyma, niczym ziarna piasku w klepsydrze.

- "Yoongi, puść ją... Jest za wcześnie." - ciemność... czyj to głos?

Obudziłam się w swoim łóżku, nie mogąc złapać oddechu. Przy mnie siedział Namjoona w jego oczach widziałam strach i ulgę jednocześnie. Nie mogłam nic powiedzieć, a łzy nadlatywały do oczu. Przytulił mnie do siebie.

Położyłam się przymykając oczy, czując ciepło i spokój. Zasnęłam otulona... dłońmi? Skrzydłami?

Jak przez mgłę widziałam Hobiego obok mnie. Gładził mój policzek. Czyżby sen?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top