Cisza przed burzą?

- "Hobi... Co się dzieje?" - wyszeptałam przerażona.

- "Złap mnie za rękę!"

- "Hobi... Co się do cholery dzieje!"

- "Teraz musisz być cicho... Ten czas nadchodzi nieubłaganie... Musimy tylko..."

Nie dokończył, bo znowu stracił przytomność. Po chwili nie mogłam złapać oddechu, by po chwili osunąć się obok Hoseoka.

Czułam jakby coś chciało mi wyrwać serce, i ten ból. Pisk w uszach był okropny, szepty, krzyki... niczym w piekle. Macki oplotły moją szyję i zacisnęły mocno. Chciałam krzyczeć...

...przecież jestem w mroku...

Czy ja umarłam?

- "Nie dajcie jej odejść! Nie pozwólcie by zatrzymało się jej serce!" - senne mary krzyczały nad uchem.

Po chwili oderwałam się od łóżka, gwałtownie łapiąc oddech. Hoseok leżał obok mnie, złapał mnie za dłoń. 

"Połóż się Skarbie... byliśmy blisko..."

Przymknęłam oczy i oboje odlecieliśmy w ramiona Morfeusza.

Nie wiedziałam wtedy, że to będzie miało swoje konsekwencje. Cisza przed prawdziwym huraganem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top