Cisza przed burzą

Po około godziny w dormie zrobiło się gwarno. Śniadanie przebiegło w dość miłej atmosferze, jedynie wzrok Tae i JK zdradzały jakiś niepokój.  Mnie osobiście to bawiło, kiedy unikali mojego wzroku.

- "Spałaś dobrze?" - Na głos Namjoona lekko się wzdrygnęłam.

- "Nie było tak źle, wiesz... nowe miejsce."

Spojrzałam na Hoseok'a, czyżby się zaczerwienił? Uśmiechając się pod nosem skończyłam śniadanie i wymawiając się bólem głowy, poszłam do siebie. Położyłam się na łóżku i... zasnęłam.

Obudził mnie lekki dotyk na policzku. Gdy otworzyłam oczy, obok mnie siedział Hoseok. Zerwałam się jak poparzona.

- "Co ty tu robisz? Puka się!" - byłam zarówno zła jak i zawstydzona.

"Mogę cię puknąć, jak chcesz..." - jego głos w mojej głowie... dość!

Już miałam coś odszczeknąć ale Hobi wszedł mi w słowo:

- "Dzięki za odprowadzenie mnie do łóżka, i to, że zostałaś. Potrzebowałem towarzystwa... pomimo tego, że nic kurwa nie pamiętam."

Pomimo woli uśmiechnęłam się. Po chwili w dormie rozległ się czyjś krzyk:

TRENING!

Hobi zerwał się z miejsca i spojrzał pytającym wzrokiem w moją stronę.

Poszłam...

Czy to był błąd?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top